Była 15. minuta spotkania Jagiellonia - Pogoń. Jakub Wójcicki ruszył prawym skrzydłem, minął rywala, po czym nieatakowany upadł jak rażony piorunem. Rozległ się krzyk. Sędzia Daniel Stefański natychmiast przerwał grę, wzywając lekarzy. - Poczułem, że coś mi strzeliło i wiedziałem, że to koniec meczu dla mnie. Nie jest dobrze - powiedział nam później obrońca wicemistrzów Polski, kuśtykając w stronę wyjścia ze stadionu.
30-latek najprawdopodobniej uszkodził ścięgno Achillesa. A to może skutkować co najmniej miesiącem przerwy. Szczegóły będą jednak znane dopiero po dokładnych badaniach. - Z całej serii ostatnich urazów Kuby ten wygląda najpoważniej - nie krył Ireneusz Mamrot.
Wójcicki opuścił kilka ostatnich meczów białostoczan z powodu kontuzji stawu skokowego, której doznał we wrześniowym starciu z Cracovią (3:1). Piątkowy mecz był jego powrotem na boisko. - No cóż, nie da się ukryć, że mam pecha - skomentował piłkarz.
Białostoczanie mieli ostatnio ogromne kłopoty z prawą defensywą -> Więcej KLIKNIJ TUTAJ. I wygląda na to, że sytuacja przed prestiżowym pojedynkiem z Legią (26 października, godz. 20:30) nie będzie lepsza. Chyba, że do pełnej dyspozycji uda się przywrócić Łukasza Burligę, który od poniedziałku ma zacząć treningi z pełnym obciążeniem.
ZOBACZ WIDEO Przyśpiewki, pamiątki, autografy i pistolety. Genua oszalała na punkcie Krzysztofa Piątka