Był początek drugiej połowy. Prostopadłe podanie minęło Łukasza Burligę. Mateusz Cholewiak był już kilkanaście metrów za obrońcą Jagiellonii. Nie było sensu go gonić. Zresztą 30-latek i tak nie czuł się na siłach. Koszt był jednak spory. Za chwilę padł bowiem gol i tak rozpoczęło się nieszczęście aktualnego lidera Lotto Ekstraklasy w meczu ze Śląskiem Wrocław (0:4).
Kłopot od lat
Kibice Jagiellonii są już przyzwyczajeni, że prawa strona defensywy to miejsce, o które trudno być spokojnym. Michał Probierz zmagał się z jej problemem praktycznie przez całą swoją drugą kadencję w białostockim klubie. Przez 3 lata jego pracy przewinęło się tam kilku piłkarzy, ale żaden nie spełnił oczekiwań. Filip Modelski, Martin Baran, Matija Sirok nie gwarantowali odpowiedniej jakości. Podobnie zresztą jak Ziggy Gordon. Burliga dawał zaś nadzieję na poprawę tego stanu rzeczy, aczkolwiek trzeba było długo czekać aż uzyska dyspozycję z najlepszych czasów w Wiśle Kraków. Początkowo też bowiem zawodził. Był nawet przesunięty do rezerw i wydawało się, że będzie kolejnym na liście niewypałów.
Udało się mu jednak ustabilizować. Po 1,5 roku, już po odejściu charyzmatycznego szkoleniowca. Biegał, walczył, był nie do przejścia. Dawał również wiele w ofensywie. - Jestem w życiowej formie - nie ukrywał wtedy w wywiadzie dla WP SportoweFakty sam zawodnik. Jego szczęście nie trwało jednak długo. Zaczęły go bowiem nękać problemy zdrowotne. Zatrucie pokarmowe, mięsień przywodziciela, a ostatnio biodro.
Kontuzje i rozczarowania
Nie jest tajemnicą, że "Bury" powinien teraz odpoczywać. A tymczasem gra, chociaż na pewno nie wychodzi mu to na dobre. - Łukasz pół tygodnia się leczy i nie trenuje, ale stawiamy go na nogi różnymi środkami - tłumaczył Ireneusz Mamrot na konferencji prasowej po poniedziałkowej porażce.
Dlaczego Burliga musi występować mimo urazu? Jakub Wójcicki nadal ma problemy ze stawem skokowym, po tym jak przedwcześnie zakończył starcie z Cracovią (3:1). Z kolei Justas Lasickas totalnie rozczarował w spotkaniu 1/32 finału Pucharu Polski z Lechią Dzierżoniów (1:0). Nie powiodła się także próba przesunięcia do tyłu Przemysława Frankowskiego w meczu ze Śląskiem (zaraz po zejściu Burligi - przyp. red.). Nominalny skrzydłowy popełnił kilka błędów, z czego co najmniej jeden (niecelne podanie we własne pole karne - przyp. red.) powinien się skończyć golem dla przeciwników. Mamrotowi pozostał jeszcze Rafał Grzyb. Kapitan białostoczan wielokrotnie występował już na tej pozycji w roli "strażaka". Po raz ostatni zagrał tam jednak niemal rok temu, w grudniowym meczu z... Koroną Kielce (5:1). - Teraz też chciałbym wystąpić, ale decyzja należy do trenera - mówi piłkarz, który 7 razy pojawiał się na boisku w tym sezonie, na swoim nominalnym środku pomocy.
Spotkanie Korona Kielce - Jagiellonia Białystok zaplanowano na niedzielę, 7 października. Początek o godz. 15:30.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: wielkie błędy obrońców w derbach Basków. VAR znów pomógł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]