2 września, Płock. Jagiellonia Białystok przegrywa 0:1 z Wisłą, ale dzięki celnej główce Lukasa Klemenza zdobywa punkt. Dośrodkowywał Guilherme Sitya. Dwanaście dni później z Cracovią, Bartosz Kwiecień - także głową - otwiera wynik spotkania. Prowadzenie zwiększa w podobny sposób Cillian Sheridan. Oba trafienia po wrzutkach Brazylijczyka. W końcu Zabrze. Jaga przegrywa z Górnikiem do przerwy, ale zaraz po niej wyrównuje Roman Bezjak. Znowu dzięki centrze lewego obrońcy z Ameryki Południowej. - Cieszę się z tych asyst, ale najważniejsze są punkty - mówi skromnie bohater wrześniowych spotkań białostoczan.
Jagiellonia zdobyła w tych pojedynkach 7 "oczek". Bez bramek z podań Guilherme byłoby ich dużo mniej. A co za tym idzie, nie byłaby liderem. Aż trudno uwierzyć więc, że jeszcze na początku sezonu fani denerwowali się, że Brazylijczyk ma miejsce w pierwszym składzie drużyny Ireneusza Mamrota, a na trybunach Słonecznej można było usłyszeć taką rozmowę:
- Czemu znowu gra ten Guilherme? On ma jakiś abonament wykupiony? - pytał ze złością pewien kibic.
- Nie wiem, chyba muszą mieć w klubie jakieś układy z jego menadżerem. Albo jego zmiennik czymś podpadł... - odpowiadał jego kolega.
- Przecież to on wygląda jakby mu się nie chciało i chyba tylko o kolejnym farbowaniu włosów myśli - grzmiał wcześniej pytający.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Juventus triumfuje w meczu na szczycie! Ronaldo dogrywał zamiast strzelać [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Gniew części kibiców, "Gui" ściągnął na siebie czerwoną kartką, jaką zobaczył w meczu 1. kolejki z Lechią Gdańsk (0:1). Pociągnął wtedy za koszulkę wychodzącego sam na sam z bramkarzem Sławomira Peszkę. "Głupota, idiotyzm, debilizm" - tak określali to zachowanie Brazylijczyka niektórzy fani w komentarzach na portalach społecznościowych. - Wiem, że mogłem się wtedy lepiej zachować, nie faulować. Wyciągnąłem wnioski - przyznaje piłkarz, który od razu po tej sytuacji postanowił, że zrobi wszystko, by szybko zmazać plamę.
Zaczął od asysty w rewanżowym meczu el. LE z Rio Ave przy golu Tarasa Romanczuka na 4:3. Ale to jeszcze było za mało, by całkowicie odkupić winy. Dużo biegał, walczył w obronie. Wciąż jednak pojawiały się głosy, że Ireneusz Mamrot powinien posadzić go na ławce. - A jakbym go na niej posadził, to zaraz usłyszałbym: "czemu on nie gra?" - śmiał się na to trener, który cały czas na niego stawiał. Wrzesień pokazał, że było warto.
Najwięcej zagrożenia przeciwnikom Guilherme stwarza podczas stałych fragmentów gry. Brazylijczyk zaczął je wykonywać wiosną i robi to naprawdę dobrze. Po jego dośrodkowaniach z rzutów wolnych i rożnych padło bowiem dotąd już 7 goli. - Mam nadzieję, że będzie tak dalej. Chce dawać drużynie jak najwięcej - podkreśla 28-latek.