Kolejorz zwycięski, ale czy lepszy niż był?

W środę piłkarze Lecha Poznań awansowali do finału Remes Pucharu Polski. To pierwszy od dłuższego czasu powód do radości dla wszystkich związanych z Kolejorzem. Wyeliminowanie Polonii Warszawa nie przyszło jednak łatwo i wcale nie oznacza poprawę gry lechitów. Może być jednak ważnym czynnikiem, który pozwoli podopiecznym Franciszka Smudy się przełamać i powalczyć do ostatniego meczu o końcowy sukces.

W tym artykule dowiesz się o:

Lech od dawna jest cieniem zespołu, który wszyscy podziwiali jesienią. Nie gra już z takim polotem, jakim zauroczył większość kibiców piłki nożnej. Ponadto niezwykle często gubi punkty, co zmniejszyło szanse na zdobycie mistrzostwa Polski.

W środę poznaniacy zapewnili sobie awans do finału Remes Pucharu Polski. Nie przyszło im to jednak łatwo, bowiem męczyli się z Polonią Warszawa przez 120 minut, a o awansie zadecydowały dopiero rzuty karne.

Spotkanie nie stało na szczególnie wysokim poziomie. W pierwszej połowie jedyną wartą odnotowania okazją było uderzenie Marcina Kikuta na początku meczu. Potem działo się niewiele. Poznaniacy mieli przewagę optyczną, ale warszawiacy zamurowali dostęp do swojej bramki, co uniemożliwiło gościom stwarzanie sytuacji podbramkowych.

Nieco ciekawiej było po przerwie, Kolejorz ruszył na rywala z impetem, jakby chcąc pokazać, że znów zagra dwie różne połowy. Efektem był gol Hernana Rengifo po bardzo kontrowersyjnym rzucie karnym. Z czasem jednak Polonia rzuciła się do odrabiania strat, co oczywiście było do przewidzenia, bowiem wynik 1:0 promował do finału Lecha. Drużyna Franciszka Smudy dała się zepchnąć do zbyt głębokiej defensywy i warszawiacy zdołali wyrównać, a potem mogli nawet przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

W dogrywce znów lechici dali narzucić swój styl gry Polonii. Bardzo możliwe, że przyczyną był brak sił, na który zawodnicy narzekali już po meczu z Ruchem Chorzów. Czarne Koszule nie potrafiły jednak wykorzystać słabości Lecha i o awansie do finału zadecydowały rzuty karne, które bezsprzecznie wygrali poznaniacy.

Po serii jedenastek bohaterem Kolejorza został Ivan Turina, który obronił dwa uderzenia warszawiaków. Chorwat dostał szansę gry po ostatnich dwóch błędach Krzysztofa Kotorowskiego. Turina zagra więc w bramce Kolejorza zapewne do końca sezonu. Mimo jego dobrych interwencji w rzutach karnych, po raz kolejny potwierdziła się teza, że Lechowi brakuje solidnego golkipera. Chorwacki bramkarz, owszem popisał się w karnych, ale to po jego błędzie doszło do dogrywki.

Gdy przychodził on do Poznania mówiło się, że znakomicie gra na przedpolu. Tymczasem po kilku dośrodkowaniach Polonii, Turina interweniował bardzo niepewnie. Przy bramce dał się uprzedzić Tomaszowi Jodłowcowi. Niewiele brakowało, a chwilę wcześniej popełniłby podobny błąd, ale wtedy na szczęście dla Kolejorza interweniował Manuel Arboleda. Można mieć pretensje do zawodników z pola, że dali bez opieki wbiec w pole karne Jodłowcowi, ale piłka w momencie uderzenia, znajdowała się na polu bramkowym i Turina powinien do niej wybiec na krótki słupek, a nie czekać aż do niego doleci. Pytanie, jakie byłyby opinie o występie Chorwata, gdyby nie doszło do rzutów karnych. Z pewnością nienajlepsze. Na szczęście dla poznaniaków, Turina pokazał jednak inną swoją zaletę, o której mówiło się od dawna i to Kolejorz zagra w finale, w dużej mierze dzięki interwencjom Turiny w rzutach karnych.

Nie ulega jednak wątpliwości, że latem Lech musi kupić klasowego bramkarza, bo ani Turina, ani Kotorowski nie są na tyle solidnymi bramkarzami, aby walczyć z nimi w europejskich pucharach. Jednemu i drugiemu za często zdarzają się wpadki. Po meczu można było jednak zaobserwować ładny obrazem, gdy Turina razem z Kotorowskim cieszyli się z awansu. Takie zachowanie jakby zaprzecza doniesieniom o nienajlepszym wpływie Chorwata na resztę drużyny.

Awans do finału nie przyszedł Kolejorzowi łatwo i wcale nie oznacza, że lechici się przełamali. Zagrali kolejne bardzo przeciętne spotkanie, ale lekki sukces może pozwolić na poprawę atmosfery wokół klubu. Być może będzie to czynnik, który pozwoli poznańskiej lokomotywie wrócić na właściwe tory i na pięciu ostatnich stacjach, skutecznie powalczyć o mistrzostwo oraz Puchar Polski.

Komentarze (0)