Czerwony marsz ku końcowi

Fatalny sezon 2008/2009 w wykonaniu Ivicy Vasticia sprawił, że jeden z najwybitniejszych napastników austriackich, rozważa zakończenie kariery. W Polsce jest głównie kojarzony od zeszłorocznych Mistrzostw Europy w Austrii właśnie oraz Szwajcarii, gdzie Vastić pewnie egzekwował rzut karny w doliczonym czasie gry, dając gospodarzom remis w meczu z Polską.

W tym artykule dowiesz się o:

Po wykorzystaniu owej jedenastki, stał się bohaterem Austriaków. Gospodarze nie liczyli na zbyt wiele, zdając sobie sprawę, że ich reprezentacja nie prezentuje wysokiego poziomu. Stąd za jedyną bramkę zdobytą na tym turnieju, Ivica Vastić m.in. został uhonorowany przez wiedeński browar Ottakringer, dożywotnią dostawą piwa. Mało brakowało a reprezentant Austrii chorwackiego pochodzenia, w ogóle nie znalazłby się w zespole prowadzonym przez Josefa Hickersbergera. Tamtejsze media domagały się od selekcjonera powołania do kadry trójki napastników, Marca Janko z Red Bulla Salzburg oraz Stefana Maierhofera z Rapidu Wiedeń oraz właśnie Vasticia. W mediach przewijało się także nazwisko równie doświadczonego Mario Haasa ze Sturmu Graz. Wszystko to przez bardzo przeciętną postawę, forowanych przez Hickersbergera napastników. Zwłaszcza znany z występów w ligach norweskiej i szwedzkiej Roman Kienast nie robił furory. Ostatecznie w kadrze na mistrzostwa, znalazł się jedynie Vastić.

Jak los potrafi być przewrotny, pokazuje kończący się już powoli sezon austriackiej Tipp3 Bundesligi. Janko przewodzi w klasyfikacji strzelców z niecodzienną ilością 35 zdobytych bramek. Tuż za nim plasuje się... Maierhofer. Także Haas sobie nieźle poczyna. Mając 13 bramek plasuje się na piątym miejscu w klasyfikacji strzelców. Vastić tymczasem, również może się "pochwalić" pozycją lidera. Tyle że w klasyfikacji... najczęściej kartkujących. W 25 spotkaniach obecnego sezonu, Vastić aż trzykrotnie był karany czerwoną kartką. W kolejce przed tygodniem, opuścił boisko po tym jak kopnął rywala, uprzednio będąc przez niego faulowanym. Z czego wynika frustracja raczej spokojnego charakterem Vasticia? Trzeba przyznać, że po raz pierwszy w karierze kapitanowi LASK Linz, nie wiedzie się w lidze austriackiej.

Urodzony w chorwackim Splicie reprezentant Austrii, wielkiej kariery poza granicami kraju nigdy nie zrobił. Niezłe statystyki miał podczas występów w japońskiej Nagoya Grampus Eight, jednak trudno uznać tamtejszą ligę za jedną z lepszych na świecie. Czołówką za to jest niemiecka Bundesliga, gdzie Vastić kariery nie zrobił. W dziesięciu występach w barwach MSV Duisburg, nie udało mu się ani razu trafić do siatki. Po krótkiej przygodzie w Niemczech, wychowanek NK Split powrócił do Austrii, gdzie przez jeden sezon występował w Admirze Wacker Modling. Następnie popularny "Ivo" trafił do Sturmu Graz i tam stał się prawdziwą legendą biało-czarnych. W 250 występach strzelił 124 bramki. To właśnie w barwach Sturmu dwukrotnie został królem strzelców ligi. Wielkim szokiem dla kibiców piłkarskich nad Dunajem, była decyzja, którą Vastić podjął w 2005 roku. Wówczas z walczącej o najwyższe cele Austrii Wiedeń, odszedł do dobrze rokującej, lecz drugoligowej drużyny LASK Linz, tworzonej przez ówczesnego trenera zespołu Wernera Gregoritscha. Po dwóch sezonach gry na zapleczu ekstraklasy, Vastić tryumfalnie powrócił na najwyższy szczebel rozgrywek wraz ze swoim zespołem. W pierwszym sezonie gry z LASK w Bundeslidze, zaliczył dobry sezon, trzynastorkotnie znajdując drogę do bramki rywala. Kolejny miał być podobny, coś jednak złamało karierę 46-krotnego reprezentanta Austrii.

Tym razem zespół złożony z prawdziwych weteranów austriackich boisk, jak choćby 40-letni Michael Baur, 39-letni Vastić, 37-letni Christian Mayrleb czy też mający po 34 lata Markus Weissenberger oraz Jurgen Panis, spisuje się co najwyżej przeciętnie. LASK zajmuje zaledwie siódme miejsce i już praktycznie nie ma szans na chociażby szóstą lokatę. Zawodzi przede wszystkim Vastić. Przesunięty do drugiej linii już w zeszłym sezonie, radził sobie doskonale. W tym jednak widoczny jest u niego syndrom "wypalenia". Tylko trzy bramki w 25 spotkaniach. W dodatku, jak już zostało wspomniane, Vastić otrzymał trzy czerwone kartki i to w większości za bezsensowne faule w rejonie środka boiska. Sam "Ivo" doskonale zdaje sobie sprawę, że jest coś nie tak i ponoć rozważa zakończenie kariery. Po zmianie szkoleniowca w Linzu, Klausa Lindenbergera zastąpiła największa legenda austriackiej piłki Hans Krankl, Vastić nie może być pewnym miejsca w składzie. Już na dzień dobry Krankl posadził największą gwiazdę zespołu na ławce rezerwowych. Teraz kolejna bezsensowna czerwona kartka, jest prawdopodobnie gwoździem do trumny piłkarza chorwackiego pochodzenia.

Ivica Vastić wygląda na pogodzonego ze swym wiekiem i najprawdopodobniej zawiesi buty na kołku po zakończeniu sezonu 2008/2009. W tej sytuacji wydaje się to być jedyna słuszna decyzja. Po co psuć legendę swojej osoby słabą grą, brakiem boiskowej kreatywności oraz niezrozumiałą nonszalancją? W sporcie tak już jest, że trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć "stop". Jedni robią to odchodząc jako zwycięzcy, inni się niepotrzebnie kompromitują i szargają własną legendę. W przypadku Vasticia ciężko o nadzwyczaj dobre perspektywy. Pod koniec września kapitan LASK skończy 40 lat, w Linzu budowanie drużyny walczącej o najwyższe cele zdecydowanie działaczom się nie udaje a z gry w kadrze "Ivo" już zrezygnował. Parafrazując zatem słynny cytat z "Potopu", należy wezwać Vasticia zdaniem "Kończ waść, legendę zachowaj".

Źródło artykułu: