Lewandowski udzielił obszernego wywiadu WP SportoweFakty (całość możecie przeczytać tutaj). W rozmowie z Michałem Kołodziejczykiem opowiedział między innymi o swoim życiu w Monachium, sportowej rywalizacji i komentarzach internautów.
Jeden z wątków dotyczył finansów. Napastnik Bayernu Monachium nie ma problemów z tym, że ludzie zaglądają mu do portfela.
- W Monachium inaczej się do tego podchodzi. To najbogatszy region w Europie i jak wyjadę sobie na ulicę fajną furą, to ludzie mi klaszczą. Podnoszą kciuki. Cieszą się, że mogą zobaczyć takie auto i mi gratulują. Ja też chciałbym mieć sąsiadów, którzy mają dobre, a nie słabe samochody. Poszedłbym do nich pooglądać i pocieszyć się razem z nimi. Na pewno nie byłbym zły, że im się udało, a mnie nie - przyznał.
Dodał, że w Polsce również spotyka się z sympatią. - Bo to, co jest w Polsce i w polskim internecie, to są inne bajki. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak życie w internecie. Artykuły są w porządku, mądrzejsze albo głupsze, ale poniżej tekstu nie schodzę. Komentarze dla mnie nie istnieją, bo to nie są komentarze ludzi, tylko jakichś botów, stworzonych przez technologię.
ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia: Byłam zszokowana, że ktoś może mnie tak bardzo wyzywać
- Nie mam jednak problemów, żeby o tym opowiadać, nie wszystko utrzymam w tajemnicy. Piłka nożna się kiedyś skończy, zarobki też. Teraz jest comiesięczna wypłata, kiedyś nie będzie. Świadomość tego, że teraz mogę zarobić na resztę życia, mi nie wystarcza. Wolę zainwestować w coś, co do końca życia będzie mi przynosiło stały dochód. Nie wiem, czy to ambicja, czy zaspokajanie ego, ale nie uspokaja mnie fakt, że mam pieniądze na koncie. Muszę mieć poczucie, że ciągle będę zarabiał, a może po prostu, że ciągle będę miał coś do roboty. Nie potrafiłbym niczego nie robić po zakończeniu kariery. Pewnie pojechałbym na wakacje: pierwsze, drugie, piąte. Ale później by mi się znudziło i bym nie wytrzymał.
Lewandowski inwestuje w start-upy, nieruchomości, agencje digitalowe. Przyznaje, że stara się analizować każdą inwestycję i dopiero później skonsultować ją z doradcami.
- Kiedy pracuję z ludźmi i rozmawiam o inwestycjach, nie mogę być zielony, siedzieć z otwartą buzią i przyjmować wszystko za pewnik. Lubię skontrować dobrym pytaniem, zapytać dlaczego tak, a nie inaczej. Tak, jestem piłkarzem, ale jestem też człowiekiem, który ma swój rozum.
- Gdyby liczyły się tylko pieniądze, to od kilku lat mógłbym zarabiać więcej. Chcę zarabiać, ale chcę też spełniać swoje marzenia, realizować samego siebie. Wybierając kluby, w których grałem, nigdy nie kierowałem się tylko pieniędzmi. Miałem korzystniejsze oferty, mógłbym być w zupełnie innym miejscu. Zawsze kierowałem się rozsądkiem - zmieniałem barwy wiedząc, że podejmuję taką decyzję, żeby być lepszym piłkarzem i szczęśliwym człowiekiem - przyznał.