Goście sobotniego meczu objęli prowadzenie po tym, jak rzut karny pewnie wykorzystał Petr Schwarz. Wydawało się, że Śląsk Wrocław utrzyma korzystny rezultat i zdobędzie ważne trzy punkty. Tak się jednak nie stało.
W ostatniej minucie spotkania do wyrównania doprowadził Michał Kaput. Po końcowym gwizdku sędziego Rafał Leszczyński wdał się w sprzeczkę z Sylvestrem Jasperem. Bramkarz odniósł się do tego zdarzenia w wypowiedzi dla TVP Sport.
- Gdyby nie trener Simundza, to mogło między nami dojść do mocniejszych rzeczy. Na szczęście był między nami. W szatni się zakotłowało, powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów. Kilkanaście minut później przybiliśmy sobie piątkę. Teraz po meczu nie mam już do niego pretensji. To nie sztuka, żeby każdy na siebie warczał. Musimy być jednością i trzymać się razem - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
Śląsk jest w bardzo trudnej sytuacji. Zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy i ma osiem punktów straty do bezpiecznej strefy. Leszczyński przyznał, jakie były powody jego nerwowej reakcji w stosunku do klubowego kolegi.
- Sylvester był jedną z tych osób, która mogła zamknąć mecz na 2:0. Jego sytuacja była wyborna i utkwiła mi w pamięci. Nie wykorzystał jej, a potem przypłaciliśmy to remisem - podsumował.