Start rozgrywek ligowych w wykonaniu piłkarzy Legii przypomina rozpoczęcie roku szkolnego i podejście uczniów do obowiązków po wakacjach. Wiadomo, wraca kierat, dlatego trzeba przyjść na zajęcia na 8 rano, usiąść w ławce i wytrzymać jakoś 45 minut. Nauczyciele zadają pierwsze prace domowe i biorą do odpowiedzi. To czas, gdzie jeszcze można pozwolić sobie na słabszy moment, bo przecież wakacje, trzeba się przestawić, poza tym są nieprzygotowania, a nawet jak złapie się jedynkę, to do wystawienia ocen jeszcze daleka droga.
I legioniści jak uczniowie - w momencie, gdy na lekcji słychać wykład o starożytnym Rzymie, dźwięk przejeżdżającej po tablicy kredy czy dzwonek nakazujący wejść do klasy, w myślach wspominają jak tydzień temu fajnie było pograć na plaży w piłkę z bratem, zrobić grilla ze znajomymi i po prostu niczym się nie przejmować.
Mistrz Polski zaczął od oceny niedostatecznej (porażka z Górnikiem 1:3) i widać, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, by rozgrzać zwoje mózgowe. Bo problemy sprawiają już nawet nie tylko proste przedmioty, ale choćby zapisanie w zeszycie tematu.
Nietrudno się domyślić, że trener Jacek Magiera wszystko co ma najlepsze, chce zachować na eliminacje Ligi Mistrzów. Awans do fazy grupowej tych rozgrywek to w tym momencie priorytet dla klubu z Warszawy, dlatego na mecz z Koroną szkoleniowiec znowu zmienił skład. Na ławce posadził kluczowych zawodników (Jędrzejczyka, Guilherme, Dąbrowskiego, Mączyńskiego, Kucharczyka) i było widać, że zmiennicy, czyli Czerwiński czy Broź nie do końca rozumieją się z zespołem.
Dużo mówią już fakty, że goście grali atakiem pozycyjnym na połowie Legii. Tylko błędne decyzje w rozegraniu czy brak precyzji spowodowały, że drużyna Magiery nie przegrywała w pierwszej połowie. Bardzo dobrą sytuację miał zwłaszcza Mateusz Możdżeń, ale były pomocnik Lecha uderzył technicznie obok słupka.
Kibice przy Łazienkowskiej mogli czuć delikatną frustrację sądząc, że mecz w lidze będzie wyglądał podobnie do środowego starcia z IFK Mariehamn w kwalifikacjach do LM. Wtedy było 6:0, natomiast w sobotę legioniści nie stworzyli sobie nawet sześciu dobrych okazji. Najlepsze zmarnowali między innymi Armando Sadiku (trafił z bliska w bramkarza) i Sebastian Szymański (nie wykorzystał sytuacji sam na sam).
Za to Korona korzystała z bojaźni gospodarzy. Nauczyciel wyczuł nieprzygotowanego ucznia, wziął do odpowiedzi, ale tym razem się udało - do sali weszła pielęgniarka i zabrała delikwenta na badania. A rolę ratownika pełnił Arkadiusz Malarz. Bramkarz Legii wybronił strzał Nabila Aankoura w sytuacji jeden na jeden, a chwilę później dobitkę Macieja Górskiego. 37-latka nie oszukał też Możdżeń i też w sytuacji sam na sam. Malarz był w tym meczu w świetnej dyspozycji.
Magiera się niecierpliwił i robił zmiany. Z jedną trafił idealnie. Ten, który wrócił po kontuzji kolana, w środę strzelił dwa gole z IFK, wkrótce zostanie ojcem, zdobył bramkę również w spotkaniu z Koroną. Michał Kucharczyk po podaniu Kaspera Hamalainena dobrze opanował piłkę w polu karnym i spokojnym uderzeniem do boku pokonał Zlatana Alomerovicia.
Odpowiedzi udało się uniknąć, ale minusa w dzienniczku już nie. Ken Kallaste zagrał do Łukasza Kosakiewicza, a ten pięknym lobem pokonał Malarza. Legia nie odrobiła lekcji z poprzedniego sezonu, źle zaczyna sezon, ale pamiętajmy, że zagrała wówczas w Lidze Mistrzów i zdobyła tytuł najlepszej drużyny w kraju.
Legia - Korona 1:1 (0:0)
1:0 - Michał Kucharczyk 79'
1:1 - Łukasz Kosakiewicz 85'
Legia: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Jakub Czerwiński, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Michał Kopczyński, Thibault Moulin, Dominik Nagy (76. Krzysztof Mączyński), Sebastian Szymański (57. Guilherme), Kasper Hamalainen - Armando Sadiku (65. Michał Kucharczyk).
Korona: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Shawn Barry, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Jakub Żubrowski (81. Fabian Burdenski), Mateusz Możdżeń, Ivan Jukić (74. Krystian Miś), Nabil Aankour (68. Marcin Cebula), Łukasz Kosakiewicz - Maciej Górski.
żółte kartki: Możdżeń, Barry (Korona)
sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
widzów: 15 041
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdy Arsenalu trenowały... kung-fu (WIDEO)
- Nakręcaliśmy rywali. Wybijaliśmy piłki w prostych sytuacjach, a akcji bramkowej nie przerwaliśmy faulem. ToNajpierw dla wszystkich przeciwników połamać nogi !!!
A później Legia PANY !!!
Oto są reguły gry zdobycia mistrzostwa . Czytaj całość