Legia Warszawa, choć z Lechią Gdańsk jedynie zremisowała po niezbyt widowiskowym meczu, obroniła tytuł mistrza Polski. Ostateczny triumf rodził się w bólach, z czego zdaje sobie sprawę Miroslav Radović, piłkarz stołecznej ekipy. - W przerwie meczu wiedzieliśmy, że Lech Poznań prowadzi w Białymstoku 2:0. Być może nas to trochę uśpiło w drugiej połowie. Najważniejszy jest jednak efekt końcowy, puchar zostaje w Warszawie - mówi Radović.
- Emocje, które towarzyszyły nam w 10 doliczonych minutach meczu w Białymstoku są nie do opisania. Połowa drużyny oglądała ten fragment w telewizji, połowa wolała zostać na murawie i czekać na informacje. Takie coś przeżywałem pierwszy raz w karierze i na pewno wspomnienia z tego wieczora zostaną w mojej pamięci już do końca - dodaje piłkarz.
Zawodnik Legii uważa, że stołeczny klub spośród wszystkich ekip z czołówki Ekstraklasy najbardziej zasłużył na mistrzowski tytuł. - To był dla nas niesamowity sezon. Graliśmy w Lidze Mistrzów, mierzyliśmy się z takimi zespołami, jak Borussia Dortmund czy Real Madryt, a w kraju udało się nam obronić tytuł. Przez cały sezon pokazaliśmy, że byliśmy najlepszą drużyną w stawce. Goniliśmy czołówkę, ostatecznie udało nam się ją przegonić. Zasłużyliśmy na trofeum - przyznaje pomocnik.
W zakończonym właśnie sezonie to nie Radović był motorem napędowym Legii, a Vadis Odjidja-Ofoe, który wyrósł na najlepszego zawodnika ligi. - Vadis Odjidja-Ofoe ma za sobą naprawdę znakomity sezon, szczególnie jego drugą część - uważa "Rado" i dodaje: - Na słowa uznania zasłużył jednak także na przykład Arek Malarz, który w kilku meczach ratował nam wynik. Zresztą, trzeba pochwalić cały blok obronny, bo spisywał się wyśmienicie. Osobne słowa na pewno należą się trenerowi, który wykonał ogromną pracę - ocenia zawodnik.
Podczas pomeczowej rozmowy z dziennikarzami Serb przyznał, że letnim oknie transferowym nigdzie się z Warszawy nie wybiera. - Powrót do Legii był znakomitym posunięciem. Mam ważny kontrakt z Legią, więc nie ma o czym mówić. Musiałby się chyba zgłosić Real Madryt, żeby się mogło w tym temacie coś wydarzyć - żartuje.
ZOBACZ WIDEO Żewłakow: żyjemy w erze Cristiano Ronaldo