Jeszcze niedawno Lukas Haraslin większość czasu spędzał na ławce rezerwowych. Piotr Nowak wyżej cenił Sławomira Peszkę i po prostu brakowało dla niego miejsca na boisku. Z tego względu, w ciągu pierwszych 20 kolejek ligowych, Słowak tylko raz wyszedł w podstawowym składzie. Dziesięciokrotnie pojawiał się na boisku w trakcie meczu.
Haraslin pokazywał dużą ambicję i wolę walki, jednak to było za mało na to, by być kluczową postacią w Lechii. W końcu jednak zaczął dostawać coraz więcej szans. Stał się beneficjentem czerwonej kartki, jaką zobaczył w Poznaniu Peszko.
Gdy reprezentant Polski wrócił do gry wydawało się, że dla Haraslina zabraknie miejsca w składzie Lechii. Piotr Nowak znalazł jednak na niego pomysł i cofnął piłkarza, który przychodząc do Lechii był czasami przedstawiany jako napastnik, na prawą obronę. W zależności od sytuacji na boisku, sprawnie przechodzi w inne sektory boiska.
Młodzieżowy reprezentant Słowacji pokazał się podczas gry na tej pozycji z zupełnie innej strony, niż ta, z jakiej znają go sympatycy Lotto Ekstraklasy. Jest odpowiedzialny w obronie, ale nie przestawał dawać z siebie dużo w ofensywie. W ciągu ostatnich czterech spotkań strzelił trzy gole.
ZOBACZ WIDEO: Wielki powrót Łukasza Teodorczyka! Gole Polaka dały mistrzostwo Anderlechtowi [ZDJĘCIA ELEVEN]
W środę piłkarz ten zdobył bramkę na 4:0, ustalając wynik z Jagiellonia Białystok. - Ma on zadania defensywne, ale w naszej układance jest wiele czynników, że może robić i jedno i drugie. Zmieniliśmy pod koniec ustawienie, Lukas wszedł na nominalną pozycję i ten eksperyment zdaje egzamin - mówił Piotr Nowak.
Co ciekawe mimo strzelonej bramki i zwycięstwa 4:0, Słowak schodził z boiska z zasmuconą twarzą. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że w zabraknie go w najbliższym meczu Lechii z Lech Poznań. Nie oznacza to jednak, że może na dłużej wypaść ze składu i zniknąć z radaru trenera Nowaka. - Ma czwartą żółtą kartkę, ale to piłkarz, który potrafi zrobić dużo rzeczy i może być naszym Dani Alvesem. W czterech meczach strzelił trzy gole i jest się z czego cieszyć - pochwalił Nowak.