Włoskim dziennikarzom trudno dogodzić. Gdy piłkarz leczył bardzo ciężki uraz kolana, z tamtejszych gazet aż wylewały się lamenty i teksty ponaglające Arkadiusza Milika, wymagające jak najszybszego powrotu Polaka na boisko. Gdy wrócił w tempie rekordowym, po raptem kilku miesiącach leczenia, co w przypadku takich urazów nie jest normą, jasnym było, że aby reprezentant Polski złapał optymalną dyspozycję, będzie potrzebował czasu. Ten czas właśnie upływa, ale Włosi o tym już zapomnieli.
Po niedawnym, rewanżowym meczu z Juventusem Turyn w Pucharze Włoch tamtejsze media w zdecydowanej większości mocno krytykowały Polaka. Włoski "Eurosport" napisał o nim na przykład: - Zardzewiały. Tylko jeden raz strzelił groźnie, ale w pierwszej połowie był wyłączony.
Z kolei serwis "Calciomercato.it" pisał: - Mógł wywalczyć sobie tym meczem powrót do wyjściowej jedenastki, szansy jednak nie wykorzystał. Nie sprawił obronie Juventusu żadnego problemu.
Milik pierwszy występ po wyleczeniu kontuzji zaliczył 15 lutego, gdy trener wpuścił go na siedem minut konfrontacji z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Od tego momentu Maurizio Sarri posyłał polskiego napastnika ośmiokrotnie na murawę, również w wyjściowej jedenastce, ale w żadnym z występów Milik nie zdołał się wpisać na listę strzelców.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]
W niedzielnym meczu przeciwko Lazio Rzym Polak siadł na ławce rezerwowych, wszedł na boisko dopiero siedem minut przed ostatnim gwizdkiem. Miał udział przy jednym z goli, ale na listę strzelców znów się nie wpisał. Rozmawiając z osobami z otoczenia piłkarza można się dowiedzieć, że z jednej strony nie ma w nim ogromnego ciśnienia, z drugiej jednak strony sytuacja, w której od września pozostaje bez gola w barwach Napoli, zaczyna mu doskwierać.
Do końca sezonu SSC Napoli rozegra jeszcze siedem meczów. Przed Milikiem jest więc jeszcze kilka szans, aby przerwać złą passę - dla siebie, ale również na złość włoskim dziennikarzom.