Wisła i kryzys finansowy

W Przeglądzie Sportowym czytamy, że wiosna może okazać się fatalnym okresem dla Wisły Kraków. Mówi się już głośno o problemach finansowych właściciela klubu, a wyniki sportowe pozostawiają wiele do życzenia.

W zimowym oknie transferowym Wisła miała dokonać transferowego hitu polskiej ekstraklasy. Pod Wawelem miał zjawić się Łukasz Garguła, ale ostatecznie ustalono, że zawodnik PGE GKS Bełchatów do drużyny mistrza Polski dołączy dopiero po zakończeniu sezonu. Przedstawiciele krakowskiego klubu poskąpili 300 tysięcy euro na wykupienie reprezentanta Polski już w zimie, a sam Garguła w Bełchatowie nabawił się kontuzji, która wyklucza go z gry na kilka miesięcy. Czy Wisła po prostu z braku finansowych środków zrezygnowała z wykupienia pomocnika już teraz?

Kolejną sprawą jest sprzedaż podstawowego obrońcy. Cleber niespodziewanie przeprowadził się do Rosji. Terek Grozny zapłacił za wiślaka 200 tysięcy euro. Te wszystkie ruchy sprawiają, że można zastanawiać się nad sporymi problemami finansowymi właściciela Wisły Bogusława Cupiała.

Majątek właściciela firmy Tele-Fonika Kable S.A i krakowskiego klubu, szacowany jest na 5 miliardów złotych. Jednak kryzys gospodarczy, który wczesną jesienią dotknął Europę uszczuplił dorobek Cupiała. Jego firma zwolniła aż 900 pracowników. - Firma właściciela każdego roku przekazuje klubowi stałą kwotę w zamian za reklamę, o inne pieniądze składające się na budżet musimy już zadbać sami. Prawa do transmisji telewizyjnych, bilety wstępu, transfery zagraniczne, inni reklamodawcy. Dopięcie budżetu, zwłaszcza ostatnio, nie jest proste - przyznaje prezes spółki akcyjnej Wisła Kraków Marek Wilczek.

Tutaj warto przypomnieć o sytuacji z 2004 roku, kiedy pracownicy klubu: Tadeusz Czerwiński i Bogdan Basałaj przekazali właścicielowi informację, że do zbilansowania budżetu na sezon 2003-04 brakuje im kilku milionów złotych. Wówczas Cupiał załatał tę dziurę, a prezesów zwolnił. Teraz prezes Wilczek boryka się z innymi problemami. - Przekroczyliśmy połowę sezonu, więc teoretycznie powinniśmy dysponować dziś prawie połową budżetu. Niestety, skutki kryzysu dały się nam we znaki. W szerokiej kadrze zespołu mamy dziś ośmiu obcokrajowców. Płacimy im kontrakty w euro. W ostatnich miesiącach ich pobory wzrosły aż o 25 procent, bo o tyle wobec euro potaniała złotówka. Po zakończeniu sezonu czeka nas seria niemiłych rozmów z piłkarzami - tłumaczy szef Wisły.

W takiej sytuacji nie można się dziwić, że Biała Gwiazda prowadziła raczej pasywną politykę transferową w ostatnim okienku. Właściwie na Reymonta zjawili się tylko Brazylijczyk Beto i 18-letni bramkarz Filip Kurto. Tymczasem mówi się o kolejnej wyprzedaży, bo z Wisły mają odejść tacy piłkarze jak Marek Zieńczuk i Marcin Baszczyński. Obaj otrzymali ofertę z Larissy. - Grecy chcieli ich prawie za darmo, wiedząc, że kontrakty Marcina i Marka kończą się już w czerwcu. Każdego z nich wyceniliśmy na sto tysięcy euro, ale ludzie z Larissy nie podjęli rozmów. Wiem, że latem obaj odejdą za darmo, że być może ich śladem pójdzie Cantoro, który ma z nami kontrakt do końca roku. Na pewno pożegnamy się z Tomaszem Dawidowskim. Paweł Brożek? Żaden klub zachodnioeuropejski dotychczas jeszcze nie złożył mu oferty - mówi Wilczek.

Na razie Wisła musi martwić się o wyniki sportowe. Podopieczni Macieja Skorży zajmują aktualnie trzecie miejsce w tabeli i nie brak głosów, że obrona tytułu mistrzowskiego jest mało realna. Teraz jeszcze zespół musi radzić sobie bez najlepszego strzelca Pawła Brożka, który prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu.

Komentarze (0)