Derby Trójmiasta. Sebastian Mila: To bezcenne uczucie

PAP / Adam Warżawa
PAP / Adam Warżawa

Dla Sebastiana Mili derby Trójmiasta to mecz, na który czekał latami. Piłkarze Lechii będą przystępowali do tego spotkania jako faworyci, jednak doświadczony pomocnik wyraźnie sprzeciwia się temu, by już teraz przyznawać im trzy punkty.

WP SportoweFakty: Jak nastawiacie się na mecz w Gdyni, przy pełnym stadionie kibiców nie pałających do was miłością?

Sebastian Mila: Będzie to trudne spotkanie. Nie mamy wątpliwości, że jedziemy do rywala, który za nami nie przepada. My koncentrujemy się na tym, by zrobić przyjemność naszym kibicom i zdobyć punkty dla siebie. To da radość kibicom gdańskiej Lechii.

Mocno czekaliście na derby. Czy ostatnie dni mijają szybciej?

- Tak, bo ten dzień zbliża się coraz bardziej. To jest naprawdę fajne, bezcenne uczucie. Jesteśmy już coraz bliżej. Na treningach jesteśmy skoncentrowani i nie chcemy pompować balonu, dodawać sobie już punktów. Chcemy być w dobrej dyspozycji przed meczem i sprawić kibicom przyjemność.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Trochę szkoda mi Wojciechowskiego... (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Czy spodziewacie się w Gdyni ciężkiej przeprawy? Arka w ostatnim czasie nie imponuje skutecznością.

- Derby mają dodatkowy czynnik mobilizujący dla obu drużyn. Będzie to trudne spotkanie z obu stron. Obie drużyny zdają sobie sprawę z tego, że będzie to ciężka przeprawa. Darzymy szacunkiem Arkę, podobnie jak innych naszych przeciwników. Wiemy, że równie ciężko pracują na treningach i będą ciężkim rywalem. Moja wiara w zespół jest duża. Chcemy załatwić sprawę umiejętnościami.

Jak czujecie się w roli faworyta?

- Wiemy, co znaczy być faworytem i być goniącym. Tego nauczyliśmy się na przestrzeni ostatnich osiemnastu miesięcy. Wiemy, jak ciężkie gatunkowo są mecze w poszczególnych okresach sezonu. To nas nie usypia. Jedziemy do drużyny mającej mniej punktów, ale nas to mobilizuje. Po ostatnim meczu kibice przy wyniku 1:2 dopingowali nas do ostatniej minuty. Wiemy, jak wiele poświęcenia oni w to wkładają.

Co się zmieniło, że zaczęliście umieć wychodzić z tarapatów podczas meczu?

- Widać po naszej drużynie, że ten czas nas zespolił. Jesteśmy razem. Nawet po ogromnej niespodziance, porażce w Niepołomicach, która była dla nas ciosem, nie pozwoliliśmy doprowadzić do momentu, w którym bylibyśmy niepewni. Poznaliśmy się na tyle, że mamy drużynę mogącą na siebie liczyć na boisku i poza. Chcemy to przekładać na mecze, aby było widać naszą pracę. Warto pracować i trenować.

Czy w ostatnich dniach było więcej podgrzewania atmosfery, czy tonowania jej?

- Podchodziliśmy do tego bardzo spokojnie i sumiennie. Postanowiliśmy nie pompować balonika, tylko wyjść na trening i robić swoją robotę. Mamy ponad 20 zawodników, którzy oddaliby wszystko, by znaleźć się najpierw w osiemnastce, a następnie w jedenastce. To było największe pompowanie balonu i dlatego jesteśmy gotowi do spotkania.

Czyli piłkarze mocniej związani z Lechią nie edukowali kolegów?

- Oczywiście rozmawialiśmy na ten temat i mówiliśmy, co te derby znaczą. Wielu zawodników wspominało czasy swoich derbów. Jak się okazało, występowaliśmy w różnego rodzaju derbach. Wszyscy mamy zarys tego, co może nas czekać. Mam nadzieję, że teraz zobaczymy najgorętsze derby, choć Mario Maloca brał udział w meczach Hajduk Split - Dinamo Zagrzeb, a Aleksandar Kovacević w Crvena Zvezda - Partizan. Graliśmy też w derbach Krakowa czy Łodzi. Rozmawialiśmy o tym, jak podchodzą do tego piłkarze i kibice.

Piotr Nowak wspominał, że przed derbami Monachium, w których brał udział, na zgrupowaniach była atmosfera skupienia i wyciszenia. U was jest podobnie?

- Ja przygotowuję się podobnie. Emocje po głowie mi chodzą, ale spokojne ruchy powodują, że jest się pewniejszym w tym, co się robi. Ja i chłopacy nie zamierzamy wykonywać nerwowych ruchów. Cały tydzień idzie tak samo, jak przed najważniejszymi meczami. Będziemy podchodzić do meczu gotowi w stu procentach, mając z tyłu głowy, jak ważny jest to mecz dla kibiców.

Czy wejście na boisko w meczu z Piastem sprawiło, że jest pan pewniejszy siebie?

- Po meczu czułem się dobrze i byłem przygotowany mentalnie oraz fizycznie. Miałem ogromne chęci do gry i mam nadzieję, że sprawiłem radość kibicom, że się pojawiłem na boisku. To dla nich gram i to jest fantastyczne, że można się spełniać jako piłkarz i dawać radość ludziom, którzy cię oglądają. Wszedłem przy wyniku 1:2, wygraliśmy 3:2. Nie była to moja zasługa, ale bardzo cieszyłem się ze zmiany.

Czy macie plan na świętowanie derbów? Piłkarze Arki żartowali, że będą fetować na ulicy Długiej w Gdańsku.

- Bardzo bym chciał wygrać, ale specjalnie świętować nie będziemy. Musimy się przygotowywać do kolejnych meczów. Gdybyśmy zwyciężyli w Gdyni, to zadedykowalibyśmy kibicom wygraną, ale nic to nie zmieni w przygotowaniach do kolejnego meczu. Nie możemy zachwiać żadnego tygodnia. Jesteśmy profesjonalistami w stu procentach. Łatwiej będzie mówić o tym co się będzie robić po meczu, bo byłoby to nie fair w stosunku do przeciwnika i do samego siebie, gdyby się mówiło o zwycięstwie, którego jeszcze nie ma.

Rozmawiał i notował: Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: