Kamil Glik: Kamień spadł z serca

PAP / PAP/Leszek Szymański / Na zdjęciu: Kamil Glik (z lewej)
PAP / PAP/Leszek Szymański / Na zdjęciu: Kamil Glik (z lewej)

- Musimy wrócić do tego, co tak dobrze zdawało egzamin na Euro, czyli postawy całej drużyny w fazie obronnej - mówi po meczu eliminacji Mistrzostw Świata z Armenią, Kamil Glik, lider naszej linii defensywnej.

WP SportoweFakty: W 93. minucie, przy kontrze Ormian i ich doskonałej sytuacji podbramkowej, musiało wam się zrobić gorąco.

Kamil Glik: Absolutnie. Kamień spadł z serca gdy ich napastnik nie trafił. To była stuprocentowa okazja. Odkryliśmy się, zagraliśmy na "wszystko albo nic". Remis byłby dla nas tak samo słabym wynikiem, jak porażka, większej różnicy by nie było. Dlatego tak w ostatnich minutach poszliśmy do przodu. Tym razem ryzyko, które podjęliśmy nam się opłaciło. Ale oczywiście klasowa drużyna powinna sobie z takimi sytuacjami radzić lepiej, rozstrzygać takie mecze wcześniej, wygrywać pewnie.

Znowu zgotowaliście widowisko dla ludzi o mocnych nerwach.

- Taką jesteśmy drużyną, dla nas nie ma zbyt wiele takich meczów, które są lekkie, łatwe i przyjemne. I nie zanosi się na to, by to się szybko zmieniło. A w tej grupie każdy może wygrać z każdym. Widać to chociażby po dzisiejszych wynikach.

ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki: zwycięstwo z Armenią jest dla Arka Milika

Po pierwszym golu wydawało wam się, że teraz to już worek z bramkami się rozwiązał i pójdzie gładko.

- Wiadomo jak zazwyczaj takie mecze wyglądają. Gdy strzeli się pierwszą bramkę, za chwilę pada druga i trzecia i mecz się tak naprawdę kończy. Tym razem było jednak inaczej. Chwilę po tym jak wyszliśmy na prowadzenie, straciliśmy głupiego gola. Musieliśmy się męczyć i przedzierać, co nie było łatwe. Chociaż mieliśmy niezłe sytuacje. Kamil Wilczek miał dwie w końcówce, Piotrek Zieliński miał też super okazję.

Widać było brak Arka Milika?

- Łukasz Teodorczyk bardzo się starał, chciał wypaść jak najlepiej. Wiadomo, że Arek był, jest, dla nas bardzo ważnym zawodnikiem i czekamy wszyscy na jego powrót.

Znów po strzeleniu gola, daliście sobie odebrać prowadzenie.

- Zdecydowanie problem się powtarza. Znowu mamy kłopot z tym, co było naszą piętą achillesową w poprzednich eliminacjach. Znów straciliśmy gola ze stałego fragmentu gry. Byłoby niesprawiedliwie powiedzieć, że zawaliła linia obrony, gdyż przy rzutach wolnych bronimy całą jedenastką. Nie tylko obrońcy są odpowiedzialni za krycie.

Akurat w tamtej sytuacji do główki nie wyskoczył Łukasz Teodorczyk.

- Nie widziałem dokładnie tamtej sytuacji, i na pewno nie będę wskazywał palcem, kto zawinił. Z całą pewnością po meczu nie można powiedzieć, że mamy problemy z linią defensywną. Musimy wrócić do tego, co tak dobrze zdawało egzamin na Euro, czyli postawy całej drużyny w fazie obronnej. Mieliśmy kłopoty nie tylko przy rzutach wolnych rywali, ale też przy wyrzutach z autów. A defensywa zaczyna się od wysuniętego napastnika i musimy nad tym pracować. W jakiś sposób te demony wróciły.

Siłą tej drużyny była stabilizacja w obronie. Tymczasem trzeci mecz eliminacji i trzeci raz macie inny zestaw personalny.

- Zmiany wymuszone były sytuacjami losowymi, kontuzjami. Zresztą w Bukareszcie też na pewno będzie inny skład, bo Thiago Cionek z powodu kartek w następnym meczu na pewno nie zagra.

Tak miał wyglądać schemat reprezentacji Polski w ataku? Tylko podania do boku i dośrodkowania?

- Środkiem było bardzo trudno się przedrzeć. Ormianie grali bardzo blisko siebie, było tam gęsto. Po kilku próbach ataku środkiem, widzieliśmy na jakie kontry się nadzialiśmy. Środkiem było nie tylko trudno, ale i ryzykowne. By reprezentację Armenii rozklepać podaniami musielibyśmy mieć naprawdę wyjątkowych piłkarzy w składzie.

Zapłaciliście cenę za intensywność meczu z Danią?

- Nie wydaje mi się. Armenia miała jeszcze trudniejsze zadanie, miała za sobą długą podróż. Na pewno mecz z Danią nie jest dla nas żadnym alibi. Zresztą byłoby to nieeleganckie i ujmowałoby Ormianom.

Ogólnie początek eliminacji ocenia pan...

- Raczej dobrze. Siedem punktów w trzech meczach oznacza, że wyrobiliśmy normę.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski

Źródło artykułu: