Trudno wyobrazić sobie inny wynik reprezentacji Polski niż spokojna wygrana w Kazachstanie. Występ naszego zespołu na Euro 2016 podniósł poprzeczkę.
Nie traktuję go w kategoriach niewiarygodnego sukcesu, ponieważ taki wynik typowaliśmy jeszcze w grudniu. Tak to miało wyglądać. Wychodzimy z grupy na 2. miejscu, trafiamy na przeciwnika z grupy A, który jest do ogrania, a potem odpadamy z którąś z europejskich potęg.
Pewnie mogło być lepiej, gdyby Jakub Błaszczykowski w meczu z Portugalią trafił z rzutu karnego. Ale cóż, nie można mieć dwa razy szczęścia w karnych, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę to, co nasz skrzydłowy powiedział po meczu w rozmowie z TVP: "Zawsze strzelam w ten sam róg". Nie ma co narzekać, mogło być też gorzej.
Po raz pierwszy od ponad 30 lat zebrała się w kadrze solidna grupa kilku piłkarzy na poziomie europejskim. Adam Nawałka potrafił zrobić z tego użytek. Potrafił też wykorzystać okoliczności. Gdy wypadł z kadry jego wynalazek (na lewej obronie), Maciej Rybus, selekcjoner szukał innego rozwiązania niż "dyżurny Wawrzyniak". Postawienie na Artura Jędrzejczyka opłaciło się. Nie miał środkowego obrońcy, więc postawił na Michała Pazdana, co było strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza w systemie defensywnym, który preferuje nasz selekcjoner. Może niezbyt ładnym, ale skutecznym. Pazdan nie potrafi zbyt dobrze rozegrać piłki, ale jego atuty to wyczucie sytuacji, znakomity wślizg i niezwykłe poświęcenie, które pokochał naród.
ZOBACZ WIDEO: Zieliński o swoim transferze: Liverpool i Napoli się o mnie biły
Poza tym Nawałka był konsekwentny. Jak w kluczowej sprawie Błaszczykowskiego, którego doprowadził do porządku i któremu pokazał właściwe miejsce w drużynie. Efektem tego, moim zdaniem, była eksplozja piłkarza podczas turnieju (plus fakt, że zawodnik nie był wyeksploatowany po sezonie).
Drużyna ma jednak jeszcze sporo mankamentów, które trener powinien wyeliminować podczas najbliższych eliminacji, jeśli chce osiągnąć sukces podczas mistrzostw świata w 2018 .
Największym problemem drużyny jest brak możliwości zmian. Najlepiej było widać to podczas meczu z Portugalią. Polska przyciśnięta do muru nie potrafiła zmienić sposobu gry. Normalnie zespół mógłby to zrobić choćby poprzez wprowadzenie nowego zawodnika. Tak jak zrobili to właśnie Portugalczycy w meczu z Chorwacją. Na boisko wszedł Renato Sanches i kompletnie odmienił grę zespołu.
Polska miała pewien schemat, którego się trzymała. I nie jest to zarzut do selekcjonera. Po prostu takie miał możliwości kadrowe. Wynik Polski to efekt "złotego" pokolenia. Zespoły wywodzące się z krajów mających szkolenie młodzieży na wysokim poziomie, mają zupełnie inne możliwości. Szerokie kadry z kilkunastoma zawodnikami gotowymi do gry. U nas wszystko opiera się na kilku osobach. Wybór mieliśmy tak naprawę tylko na pozycji bramkarza. Portugalczycy czy choćby Belgowie mogą wprowadzić zawodnika w ofensywie, który da nową jakość, ale nie będzie osłabieniem. My kimś takim nie dysponowaliśmy.
Mógł to być Piotr Zieliński, ale jego fatalna gra w meczu z Ukrainą skreśliła go z dalszego udziału w turnieju.
To wielka szkoda bo to od lat jeden z najbardziej utalentowanych naszych zawodników. Miałem tu spore pretensje do Nawałki. Liczyłem na to, że da pograć temu środkowemu pomocnikowi jeszcze 15 minut po przerwie. Tak jak zrobił to w sparingu z Islandią, gdzie talent piłkarza eksplodował. Tym bardziej, że tak naprawdę graliśmy "o nic". Było właściwie oczywiste, że zajmiemy drugie miejsce w grupie. Nawałka zadecydował inaczej, a jego decyzji podczas udanego turnieju nikt nie podważał. Ale z Zielińskim też jest pewien problem. Co bardziej wnikliwi obserwatorzy sugerowali, że ma on problemy z wytrzymywaniem presji. Świetnie radził sobie w słabym Empoli, a wcześniej w Udinese nie mógł się przebić. Albo że jego najlepsze mecze w kadrze to te bez stawki (45 minut z Danią, eliminacje mistrzostw świata ale z San Marino na wyjeździe i w końcu 20 minut z Islandią). Eliminacje mundialu to bardzo dobry czas, żeby tego zawodnika wprowadzić do drużyny. To już nie jest presja z Euro 2016, przeciwnicy są co najwyżej solidni, ale głównie przeciętni lub słabi. Będzie to pole do popisu dla dobrego rozgrywającego. A nie oszukujmy się, takiego zawodnika, robiącego przewagę, mającego kluczowe podania, dodatkowego piłkarza do wymiany piłki, nam brakuje. Myślę, że wkomponowanie go do drużyny to najważniejsza rzecz dla jej rozwoju.
Ani Tomasz Jodłowiec, ani Karol Linetty nie mają takich możliwości. Ten drugi, rzucony na głęboką wodę, a więc z Ekstraklasy do Serie A, pokazał, że lubi i co ważne, umie pływać. Ale to nie ten typ zawodnika co Zieliński.
Wygląda na to, że ustabilizowała się sytuacja w bramce. Choć dla większości kibiców Wojciech Szczęsny jeszcze przed turniejem był lepszym bramkarzem niż Łukasz Fabiański, to jednak zawodnik Swansea City udowodnił, że nie zasłużył na to, by w pierwszym spotkaniu z Irlandią Północną siedzieć na ławce rezerwowych. Poza seriami rzutów karnych, spisywał się niemal bez zarzutu. Postawienie na Szczęsnego było dość dziwnym ruchem selekcjonera. Niewiele brakowało, a bramkarz Romy dwa razy zawaliłby bramkę w dość prostych sytuacjach. Fabiański gwarantuje spokój i wciąż grę na bardzo wysokim poziomie.
Na pewno kolejnym ważnym zadaniem będzie wprowadzenie do drużyny Bartosza Kapustki. Po zachwytach związanych z wstępem zawodnika w meczu z Irlandią Północną wystarczyło kilka dni, żeby przekonać się, że po pierwszym zauroczeniu na wieczornym spotkaniu w klubie, przyszedł czas na szybkie otrzeźwienie. Ranga przeciwnika, dużo miejsca, spora pomoc z prawej strony (Piszczek i Błaszczykowski ściągali na siebie grę i przerzucali piłkę na lewą stronę) stworzyła wrażenie, że zawodnik Cracovii, a obecnie Leicester City, jest już gotowy do gry z najlepszymi. Nie jest. Potrzebuje, tak jak Zieliński, czasu i gry z mniej wymagającymi rywalami, żeby nabrać trochę doświadczenia. Pewności siebie nie, bo tej akurat nigdy mu nie brakowało.
Wprowadzenie tego zawodnika jest niezbędne dla rozwoju drużyny. Jest cenny ponieważ może występować na dowolnej pozycji w pomocy. Ta wkrótce będzie wymagała zmian. Błaszczykowski w 2018 roku w Rosji będzie miał 33 lata. Kamil Grosicki w meczu z Portugalią (choć jego akcja dała nam bramkę na początku) nie błyszczał, był zbyt przewidywalny. Ten świetny skrzydłowy, bazujący głównie na szybkości, pewnych barier nie jest w stanie pokonać. Kapustka ma zdecydowanie większy potencjał.
Nawałka powinien też szukać następcy Łukasza Piszczka. Zawodnik Borussii Dortmund zagrał na turnieju we Francji świetnie, ale też musimy mieć z tyłu głowy jego rok urodzenia - 1985. To znaczy, że mundial w Rosji może być jego ostatnim turniejem. A na jego pozycję nawet nie widać kandydata. Lansowany przez media Bartosz Bereszyński nie okazał się wystarczająco mocny, podobnie jak ulubieniec Nawałki, Paweł Olkowski, którego przerastały nawet mecze z Gibraltarem.
Podczas mundialu w Rosji, w 2018 roku, zespół powinien osiągnąć apogeum, powalczyć znowu o ćwierćfinał i liczyć na szczęście. Jeśli oczywiście Nawałka wyeliminuje błędy. Pokazał już, że wie, jak to zrobić. Ale też będzie to dla zespołu bardzo trudny okres. Czas działa na korzyść kilku zawodników, takich jak Milik, Zieliński, Kapustka. W świetnym wieku będzie Krychowiak. Ale jest też druga strona medalu: Nie tylko Błaszczykowski i Piszczek będą mieli swoje lata. "Trzydziestkę" zaliczą Robert Lewandowski i Kamil Glik, liderzy drużyny (2 z 3 filarów, obok Krychowiaka). Ale też Grosicki, Pazdan czy Jędrzejczyk. Będziemy więc mieli dość stary zespół. A wiadomo, że w przypadku turnieju, gdzie gra się co kilka dni, cena za to może być wysoka.
Marek Wawrzynowski