Piłkarskie jaja w Krakowie. Cracovia przegrała przez... skarpetki

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

W meczu 1/16 finału Pucharu Polski Cracovia przegrała 0:1 z Jagiellonią Białystok, a jedyny gol spotkania padł w kuriozalnych okolicznościach. - To piłkarskie jaja - grzmi trener Pasów, Jacek Zieliński.

W przerwie spotkania trener Cracovii zdecydował się na przeprowadzenie zmiany i w miejsce Mateusza Wdowiaka chciał wprowadzić Antona Karaczanakowa, ale ten był nieprzygotowany do wejścia na boisko. Sędzia techniczny zauważył, że skarpetki, które skrzydłowy Pasów miał na sobie, były w innym kolorze (białym) niż obcięte getry (czarne) i nakazał Bułgarowi zmianę garderoby.

Karaczanakow nie miał zapasowych skarpetek na ławce, więc pobiegł po nie do szatni, a wtedy sędzia Tomasz Wajda, ku zaskoczeniu zdekompletowanej drużyny gospodarzy, dał znak do rozpoczęcia II połowy. Jagiellonia wykorzystała dezorientację Cracovii i trzy podania zawodników Michała Probierza wystarczyły do tego, by Karol Świderski znalazł się w sytuacji podbramkowej i pokonał Krystiana Stępniowskiego.

Trener Cracovii, Jacek Zieliński po przegranym w takich okolicznościach spotkaniu był wściekły na Karaczanakowa. - Puchar Polski już jest dla nas historią, choć nadzieje i plany mieliśmy większy. Nie powinniśmy przegrać tego meczu, bo bramka, jaką straciliśmy, była kuriozalna. Pretensje jednak możemy mieć tylko do siebie - mówi opiekun Pasów.

- To piłkarskie jaja. To było mało profesjonalne zachowanie naszego zawodnika, który był nieprzygotowany do wejścia na boiska i niestety skończyło się tak, jak się skończyło. Został cofnięty do szatni na zmianę skarpetek i w tym czasie padła bramka. Co tu mówić o taktyce? - pyta retorycznie Zieliński.

Szkoleniowiec Cracovii nie ma pretensji do sędziów, choć wykorzystuje tę okazję do wypomnienia im, że w innych boiskowych sytuacjach wykazują więcej zrozumienia dla tych, którzy łamią przepisy.

- Sędzia miał do tego prawo, ale oni wszyscy są teraz tak wyczuleni na kolor skarpetek, a nie na to, że łamią nogi - mówi Zieliński, mając na myśli to, że w meczu 3. kolejki Lotto Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna (0:0) sędzia Jarosław Przybył nie ukarał Łukasza Tymińskiego kartką za faul na Damianie Dąbrowskim, w wyniku którego pomocnik Cracovii doznał poważnej kontuzji stawu skokowego.

ZOBACZ WIDEO Fijałek i Prudel: ten mecz pokazał, że mamy wielkie rezerwy (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (8)
avatar
LepaKalarepa
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wg mnie to jest głownie wina tego wnerwiającego kierownika drużyny Siemieńca. Co mecz pajacuje w szaliku, korkach, krótkich spodenkach przy linii boiska. Sam nie zapomni się ubrać jak pajac (a Czytaj całość
avatar
x-men
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Smiech na sali :) 
avatar
ello12
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
LOTTO Ekstraklasa to są dopiero piłkarskie jaja. 
avatar
Eugeniusz Chojnowski
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Jak dziennikarze mogą wypisywać takie bzdury. a więc wszyscy nie mają pojęcia o zasadach i przepisach. Sędzia postąpił zgodnie z przepisami. To zawodnicy i trenerzy powinni wiedzieć o przepisac Czytaj całość
Andrzej Chromy
10.08.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wszystko poszlo do historii !! Za rok znowu pasy beda mialy szanse na puchar !!