Jeżeli strzelę, nie będę się cieszył - rozmowa z Marcinem Bojarskim, pomocnikiem Piasta Gliwice

Spędził w Cracovii cztery i pół roku. Teraz już jako zawodnik gliwickiego Piasta wraca na stadion przy ulicy Kałuży. Marcin Bojarski, bo o nim mowa, nadal ciepło myśli o poprzednim pracodawcy. Jeżeli w sobotnim meczu ligowym zdobędzie bramkę, ze względu na szacunek, jakim darzy Cracovię, nie będzie manifestował swojej radości.

Agnieszka Kiołbasa: Okres przygotowawczy do piłkarskiej wiosny praktycznie za wami. Przystąpiliście do niego pod wodzą nowego szkoleniowca. Jesteście w zespole zadowoleni z treningów Dariusza Fornalaka?

Marcin Bojarski: Jesteśmy bardzo zadowoleni. Ja jednak na to nie patrzę w tych kategoriach, że wtedy był trener Marek Wleciałowski i było źle, a teraz jest trener Dariusz Fornalak i jest dobrze. Myślę, że każdy szkoleniowiec ma swoją myśl trenerską, swoje metody pracy. Trudno teraz oceniać, który jest lepszy. Za trenera Wleciałowskiego zdobyliśmy piętnaście punktów. Mam nadzieję, że ze trenera Fornalaka zdobędziemy ich jeszcze więcej, co da nam utrzymanie. Naprawdę jestem pozytywnie zaskoczony trenerem Fronalakiem. Miałem w swojej karierze wielu szkoleniowców i jego warsztat jest naprawdę wysokiej klasy. Na pewno zalicza się do czołówki młodych trenerów w Polsce.

Tej zimy rozegraliście dziewięć meczów towarzyskich. Podobnie jak jesienią w ekstraklasie i tym razem dał znać o sobie ten brak skuteczności. Strzeliliście w tych meczach towarzyskich zaledwie siedem bramek. Tylko w jednym, z Polonią Bytom więcej niż jedną.

- No tak. Żeby się utrzymać, musimy zdobywać punkty i wygrywać mecze. Musimy na pewno atakować, grać bardziej ofensywnie, stwarzać sobie sytuacje w meczach. To w miarę się udawało w tych sparingach. Brakowało jednak takiego egzekutora, który by to wszystko wykańczał. Akcje ofensywne były, ale nie wykorzystywaliśmy ich. Byliśmy nieskuteczni. Przyszedł taki sparing z Polonią Bytom, w którym strzeliliśmy trzy bramki. Później w kolejnym meczu z Wisłą dostaliśmy dobrą lekcję, ale trzeba powiedzieć, że do 20 minuty stworzyliśmy sobie dwie stuprocentowe sytuacje, po których powinny były paść bramki. Z tych ostatnich sparingów powinniśmy wyciągnąć jeden wniosek: ważne że stwarzamy sytuacje. Przyjdzie taki moment, że zaczniemy strzelać te bramki.

Jesienią tym największym mankamentem w waszej grze był brak dobrych podań do napastników. Środek pola nie funkcjonował, jak należy. Czy po tych sparingach możesz powiedzieć, że poprawiliście ten element gry?

- Trener Fornalak troszeczkę zmienił ustawienie. Jest teraz więcej podań prostopadłych, otwierających drogę do bramki, więcej dośrodkowań z boku boiska. Pomimo tego, że sparingi mogłyby o tym nie świadczyć, bo wyniki nie są za bardzo zadowalające, to trzeba w nich znajdować pozytywy, a w moim odczuciu one są, bo stwarzamy te sytuacje.

W zimowych sparingach trener Dariusz Fornalak próbował cię wystawiać na różnych pozycjach. Która z nich najbardziej ci odpowiada?

- Myślę, że trener znalazł mi optymalną pozycję. Jestem takim fałszywym napastnikiem, ustawionym przed chłopakami ze środka pomocy. Ta pozycja mi bardzo odpowiada, bo głównie gram w ataku. Na prawą pomoc wrócił Jarek Kaszowski, który grał na niej przez wiele lat. W razie czego mogę powrócić na prawą pomoc, ale to, co trener mi znalazł, w pełni mi odpowiada. Grałem już kiedyś na tej pozycji i dobrze się na niej czuję.

W weekend wraca ekstraklasa. Wy jako pierwsi powalczycie o punkty z Cracovią. Dla ciebie będzie to niejako powrót do przeszłości, bo występowałeś w tym zespole od 2004 roku…

- Na pewno czeka nas bardzo ciężkie spotkanie. Grałem w Cracovii 4,5 roku i znam bardzo dobrze tą drużynę, Wiem, co nas czeka. Cracovia jest bardzo mocna u siebie. Większość punktów zdobywa na własnym terenie. Na ten mecz na pewno przyjdzie dużo kibiców, bo w klubie dokonali ciekawych transferów. Kibice są spragnieni piłki, więc spodziewam się pełnego stadionu. Fani Cracovii potrafią stworzyć niesamowitą atmosferę. Czeka nas trudny mecz, ale będzie on trudny zarówno dla nas jak i dla Cracovii. Spotykają się zespoły, które walczą niejako o życie. Gatunkowo będzie to na pewno ciężkie starcie.

Wracasz na stadion przy ulicy Kałuży. Zaliczałeś się do ulubieńców kibiców Cracovii. Jakiego przyjęcia spodziewasz się w sobotę?

- Wychodzę z tego założenia, że grałem tam 4,5 roku i swoją pracą i postawą na boisku zasłużyłem na odrobinę szacunku. Wiem, że kibice darzą mnie sympatią i spodziewam się na pewno ciepłego przyjęcia. Wiem, że na pewno tak będzie.

Pierwszy mecz ligowy przeciwko Pasom oglądałeś z wysokości trybun. Leczyłeś wówczas kontuzję. Jak to naprawdę było z tym kibicowaniem. Byłeś rozdarty między klubem, z którym pewnie nadal jesteś w pewnym sensie związany emocjonalnie, a aktualnym pracodawcą?

- Podpisałem kontrakt z Piastem Gliwice, więc teraz emocjonalnie jestem już związany z Piastem. Wtedy to był pierwszy mecz w sezonie… Ja byłem już w Gliwicach, trafiłem tam z Cracovii. Życzyłem kolegom z Piasta, żeby wygrali, ale chciałem by był to dobry, zacięty mecz. Życzyłem też tego dobrego występu chłopakom z Cracovii, bo wiem jaka tam była sytuacja z trenerem Majewskim. Wiedziałem, co się działo w tej drużynie. Chciałem by koledzy z Cracovii zagrali dobre spotkanie, ale… żeby im nie poszło. Wszyscy wiemy, jak wyglądało tamto spotkanie. Piast wygrał go w pełni zasłużenie.

Jak mało kto znasz Cracovię. Ten zespół co prawda zmienił się w porównaniu z poprzednim sezonem, ale jak myślisz, na co, na kogo ty i twoi koledzy będziecie musieli uważać najbardziej?

- Na pewno, pomimo tego, że tam różnie się pisało, mocnym punktem tej drużyny jest Marcin Cabaj. Uważam, że gra bardzo dobrze. Po drugie środek pola: Arek Baran, Darek Kłus. Nie wiem, jak to tam trener Płatek poukłada, ale to dwóch świetnych defensywnych zawodników. Darek Pawlusiński, też w bardzo dobrej formie, bardzo dobry piłkarz. W ataku teraz gra Ślusarski, którego znam z występów w Groclinie. Naprawdę bardzo dobry napastnik. Myślę, że to są piłkarze, którzy ten zespół ciągną. My mamy szczęście, że nie zagra Paweł Nowak. Jest w formie, ale musi pauzować za kartki.

Spędziłeś w Cracovii spory kawałek kariery. Jak się zachowasz, jeżeli w sobotnim pojedynku trafisz do siatki? Będziesz manifestował swoją radość czy z szacunku do tego klubu nie będziesz jej okazywał?

- Na pewno bardzo chcemy to spotkanie wygrać. Zarówno ja jak i reszta moich kolegów z zespołu. Dla mnie nieważne, kto tą bramkę strzeli. Jeżeliby się jednak tak zdarzyło, że ja trafię do siatki, to ze względu na to, że spędziłem w Cracovii piękne chwile, wspaniałe lata, nie będę manifestował swojej radości.

Sobotnie starcie jest dla was o tyle ważne, bo Cracovia aktualnie ogląda wasze plecy w tabeli. W przypadku ewentualnej porażki to wy znajdziecie się w spadku i wasza sytuacja w walce o utrzymanie od razu się skomplikuje.

- Zgadza się i jak to się mówi na dzień dobry mamy nieciekawe humory. Naprawdę ten mecz jest dla nas niesamowicie ważny. Tym bardziej, że gramy z zespołem, który jest w tabeli za nami. Nie możemy tego meczu przegrać, to jest podstawa.

Zimą do waszego zespołu dołączyło sporo nowych zawodników. Który z pozyskanych piłkarzy wywarł na tobie największe wrażenie? Z którego Piast może mieć największy pożytek?

- Wszyscy bardzo dobrze się wprowadzili. Myślę, że Bronowicki, Kamil Wilczek i Damian Seweryn już sobie wywalczyli miejsce w składzie po tych sparingach. To trzej piłkarze, którzy na pewno nam dużo pomagą. Jest jeszcze Jakub Smektała. Bardzo ciekawy chłopak. Podoba mi się jego postawa. Może wchodzić do gry, pomagać drużynie. Jest Mateusz Kowalski, utalentowany chłopak, który też może kogoś zastąpić. Wszystko zweryfikuje liga, ale patrząc na treningi, na sparingi, ci chłopcy na pewno nas wzmocnią.

Piast się wzmocnił, ale i wzmocnili się wasi rywale w walce o utrzymanie, zwłaszcza Górnik Zabrze. Ta walka o bezpieczne pozycje w tabeli może być naprawdę trudna.

- Górnik wzmocnił się można powiedzieć niejako kosztem Piasta, bo poszedł tam Adam Banaś, który był naszym mocnym punktem, ale cóż takie jest życie. Wszyscy się wzmocnili, ale to nie nazwiska grają. Wszystko zweryfikuje boisko.

Wasze nadzieje na pozostanie w ekstraklasie zwiększa jednak fakt, że wiosną sześć spotkań rozegracie na własnym stadionie. Nie będziecie już skazani na Wodzisław Śląski.

- Dla nas to bardzo ważne. Udało się to załatwić i zagramy u siebie. Wszyscy wiemy, jak to było w Wodzisławiu Śląskim. 60 km od Gliwic, trudny dojazd, koszty. Frekwencja tam nie była za duża. Tutaj, z tego co wiem, jest możliwość sprzedaży 4500 tysiąca biletów. Jestem przekonany, że na każdym meczu będzie komplet. Wiem, że kibice przyjdą nam pomagać, a po drugie ci ludzie będą mieli okazję zobaczyć najlepsze polskie zespoły. To był historyczny awans Piasta i wszystkim zależy, aby ta przygoda z ekstraklasą trwała jak najdłużej. Co za tym idzie: kibice muszą nam pomagać w każdym spotkaniu. W wielu meczach ten ich doping będzie nam bardzo potrzebny, bo łatwo na pewno nie będzie.

Komentarze (0)