Prezes Zagłębia Lubin: Chcemy zagrać w europejskich rozgrywkach

Newspix / PAWEL ANDRACHIEWICZ / PRESSFOCUS / NEWSPIX.PL
Newspix / PAWEL ANDRACHIEWICZ / PRESSFOCUS / NEWSPIX.PL

Postawa KGHM Zagłębia Lubin to jedno z największych zaskoczeń sezonu Ekstraklasy. Klub, w którym prężnie działa akademia szkoląca młodych zawodników, walczy o awans do europejskich pucharów.

WP SportoweFakty: Jeśli Zagłębie utrzyma czwartą pozycję w tabeli, zagra w europejskich pucharach. To wielki sukces dla drużyny, która w tym sezonie wróciła do Ekstraklasy.

Tomasz Dębicki (prezes KGHM Zagłębia Lubin): Jesteśmy w sytuacji, w której cały czas walczymy o puchary. Wierzę, że do nich awansujemy. Kilku trenerów mówi, że to pocałunek śmierci. My chcemy jednak zagrać w europejskich rozgrywkach. Warto się o to starać, bo to kolejny milowy krok dla rozwoju klubu i naszych zawodników, a przede wszystkim ogromna radość dla kibiców. To ma sens. Podchodzimy do tego jednak spokojnie, cały czas mając z tyłu głowy, że konkurencja nie śpi i jest silna.

Kiedy drużynie zostanie postawiony na przykład taki cel, jak walka o mistrzostwo Polski?

- Żaden beniaminek w pierwszym sezonie po awansie nie zakłada, że będzie walczył o europejskie puchary. Dzięki dobrej postawie drużyny tak się jednak stało w naszym przypadku. Okazało się, że szybko awansowaliśmy do czołowej ósemki i walka o przepustkę do europejskich rozgrywek stała się realna. Wtedy też mogliśmy przedefiniować cele. Tak długo, jak będzie obowiązywał system "ESA37", chcemy walczyć przede wszystkim o ósemkę, a później wszystko będzie możliwe.

Awans do europejskich pucharów przyśpieszy pewne procesy w klubie, jak choćby wzmocnienie drużyny?

- Mamy swój plan na stabilny rozwój, który krok po kroku realizujemy, jak widać z dobrym skutkiem. Awans do europejskich pucharów nie zmieni podejścia do naszej filozofii. Nadal chcemy rozwijać Akademię i w jak największym stopniu opierać drużynę na wychowankach. Zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że muszą im towarzyszyć doświadczeni gracze, będący dla nich boiskowymi i pozaboiskowymi nauczycielami. W poprzednich okienkach transferowych udowodniliśmy, że potrafimy robić przemyślane ruchy, które nie muszą się koniecznie wiązać z wydawaniem dużych pieniędzy. W tym okienku będzie podobnie, choć jednocześnie musimy liczyć się z tym, że po niektórych graczy mogą zgłaszać się inne kluby.

No właśnie, nie boi się pan, że dobry wynik w Ekstraklasie spowoduje, że po wyróżniających się zawodników zgłoszą się inne kluby, co osłabi zespół?

- To jest naturalna konsekwencja osiągania dobrych wyników. Musimy się z tym liczyć i jesteśmy świadomi, że to jest realne. Trzeba to wyważyć, dobrze się do tego przygotować, nie popełnić błędu. Na dobrych transferach zyskuje się też wizerunkowo. Chcemy się dobrze zaprezentować na arenie europejskiej, pokazać, że Zagłębie jest klubem, w którym szkoli się dobrych piłkarzy.

Są oferty na tych młodych zawodników?

- Dostajemy sygnały o zainteresowaniu naszymi piłkarzami ze strony klubów polskich i zagranicznych. Dotyczy to również młodych graczy, którzy tak dobrze poradzili sobie na ekstraklasowych boiskach.

Zagłębie przez fachowców uznawane jest za jedną z największych rewelacji sezonu. Podziw budzi wprowadzanie wychowanków do drużyny.

- Nie popadamy w przesadny samozachwyt. Nie jesteśmy klubem, który najbardziej gra młodzieżowcami, bo dosyć mocno odjechał wszystkim Ruch Chorzów. Z drugiej strony to właśnie Zagłębiu udało się znaleźć najlepszy balans pomiędzy obecnością wychowanków na boisku a wynikiem sportowym. Cieszymy się zarówno z miejsca w tabeli, jak i tego, jak rozwija się nasza Akademia i jej wychowankowie, którzy trenują z pierwszą drużyną. Jestem przekonany, że to jest właściwy kierunek.

Klub zyskał wizerunkowo. Wcześniej mówiło się, że to miejsce, do którego przychodzi się za wielkie pieniądze i to raczej po to, aby w spokoju pograć w piłkę.

- Zgadza się. Żaden z chłopaków, którzy u nas są, nie ma jakiegoś kosmicznego kontraktu. Zaakceptowali, że klub musi funkcjonować inaczej. Kluczem jest to, żeby ten model utrzymać w kolejnych latach. Dokładajmy te klocki powoli, tak jak robiliśmy to do tej pory, bo nie jesteśmy Legią czy nawet Lechem. Rozumiem, że wielu kibiców chciałoby zrobienia czegoś z rozmachem, osiągnięcia spektakularnych sukcesów jak najszybciej. To jednak naprawdę może nie zadziałać, albo być bardzo krótkotrwałe. My zaś chcemy, aby pozytywna zmiana w Zagłębiu była długotrwała.

Spadek drużyny z Ekstraklasy dwa sezony temu paradoksalnie być może pomógł nie tylko Zagłębiu, ale i całej Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie?

- Nabraliśmy pokory. Zobaczyliśmy, że trzeba działać i funkcjonować inaczej, ale przede wszystkim spadek spowodował, że dużo łatwiej było nam przeprowadzić restrukturyzację, na przykład związaną z wysokością kontraktów. Mieliśmy w nich zapisane klauzule, w których zawarto gruntowne obniżki wynagrodzeń w momencie degradacji. To sprawiło, że spadek nie okazał się taki bolesny - gdyby nie to zabezpieczenie, mogło być inaczej. Teraz obowiązuje uchwała PZPN-u, która pozwala klubowi w momencie degradacji renegocjować kontrakty. Jak my spadaliśmy, tego nie było. To oczywiście tylko jeden z elementów, który sprawił, że dziś klub jest w zupełnie innym miejscu niż był. Nie chodzi tylko o kwestie finansowe czy bieżące wyniki sportowe, ale przede wszystkim o sposób myślenia, działanie, o pokorę.
[nextpage]Jednym z głównych powodów do dumy jest Akademia Piłkarska KGHM Zagłębie. Jej wychowanków nie brakuje nie tylko w grającej w Ekstraklasie pierwszej drużynie, ale i w innych klubach najwyższej klasy rozgrywkowej. Jak to wszystko się zaczęło?

- Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy zarząd KGHM, czyli naszej spółki matki, wyraził zgodę, żeby ten projekt ruszył z miejsca. W roku 2013 zaczęły się prace. Zakupiliśmy grunty, rozpoczęła się budowa pierwszych dwóch boisk. Po trzech latach to miejsce jest absolutnie nie do poznania. Mamy osiem boisk - dwa z nawierzchnią sztuczną i sześć z naturalną - w tym pięć wyposażonych w sztuczne oświetlenie. Kupiliśmy także budynek, gdzie powstaje bursa dla piłkarzy. Planujemy, że do końca roku zamieszka w niej 80 osób. Po jej uruchomieniu będziemy jedynym na tym poziomie ośrodkiem w kraju, posiadającym tzw. infrastrukturę 3w1 - to znaczy zlokalizowane obok siebie centrum treningowe, bursę i stadion.

Ilu zawodników szkoli w tej chwili akademia?

- Wszystko jest podzielone na grupę A (linia profesjonalna) oraz B (linia bardziej półamatorska). Chcemy jednak, żeby nikt na zbyt wczesnym etapie nie tracił szansy na to, żeby w przyszłości zostać zawodowym piłkarzem. Łącznie trenuje u nas ponad 400 dzieci - zarówno chłopców, jak i dziewczynek. Promujemy zdrowy tryb życia i sport, nie chcemy zamykać drogi tym, którzy chcą nawet amatorsko trenować.

Dochodzi do "transferów" poszczególnych młodych zawodników?

- Zależy nam na tym, aby bursa była dosyć spora, stąd aż 80 miejsc. Dodatkowo wszystko będzie w jednym miejscu - nie tylko infrastruktura sportowa, ale również szkoła. Można wówczas przekonywać rodziców, że Akademia KGHM Zagłębie to miejsce, gdzie warto się rozwijać, bo nawet jeżeli dziecko nie stanie się profesjonalnym piłkarzem, to będzie dobrze wykształcone. Kładziemy nacisk, aby edukacja miała odpowiednie priorytety.

Chętnych do treningów w Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie jest coraz więcej?

- Zdecydowanie rośnie zainteresowanie. I to nie tylko lokalnie, chcą tu się uczyć i trenować chłopcy z całej Polski. Przed wszystkim ich rodzice widzą, że można nam zaufać i warto zostawić u nas dziecko.

Richard Grootscholten, który niebawem będzie pełnił funkcję dyrektora sportowego Feyenoordu Rotterdam, jest współtwórcą Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie. Bardzo pomógł?

- To fachowiec pierwszej klasy, zwłaszcza w kwestii szkolenia i zarządzania trenerami. Część sportowa to była jego działka. Oczywiście pod sobą miał szefa skautingu i trenera koordynatora ze sporym doświadczeniem w piłce holenderskiej. Nawet jak zakończyliśmy współpracę, Richard pomagał nam przy organizowaniu stażów dla trenerów. Łącznie było sześć takich wyjazdów zagranicznych. Teraz mamy przyjacielski kontakt. Dużo sobie obiecuję po tym, że rozpoczyna teraz pracę w Feyenoordzie Rotterdam.

Kto ma dziś najlepszą Akademię w Polsce?

- Legia na pewno dzięki sile marki ma moc przyciągania najlepszych chłopców, jest również silna od strony szkoleniowej. Gdybym miał jednak ocenić infrastrukturalnie i szkoleniowo, to najwyżej zrecenzowałbym Lecha Poznań i nas. Chodzi o kompletność projektu. Konkurencja też jednak nie śpi. Słyszę o projektach Cracovii, Jagiellonii. W Pogoni też dzieje się sporo w tym temacie. Bardzo mnie to cieszy - to dobre zjawisko dla przyszłości polskiej piłki.

Jeżeli mamy się czegoś czepiać, to chyba frekwencji na meczach Ekstraklasy w Lubinie.

- Zgadzam się, że frekwencja jest naszą piętą achillesową. Marne to pocieszenie, ale nie jesteśmy w tym jedyni, bo wielkie problemy ma choćby aspirujący do mistrzostwa Piast, a kłopoty z frekwencją nie omijają również Śląska, Korony, czy Podbeskidzia. Chcielibyśmy więcej kibiców na trybunach. Zbudowaliśmy drużynę, która gra atrakcyjną piłkę i w każdym meczu walczy o wygraną. Kibice mogą z niej być dumni, dlatego mam nadzieję, że już wkrótce powrócą oni na nasz stadion.

Rozmawiali:
Bartosz Zimkowski
Artur Długosz

ZOBACZ WIDEO Bojowe nastroje przy Łazienkowskiej przed starciem z Piastem (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: