- Podpisałem umowę do końca stycznia z mocnym agentem na rynku niemieckim, Thomasem Krothem (reprezentuje m.in. Manuela Neuera, Kevina Vollanda i Shinji Kagawę), bo trzeba być przygotowanym na wszystko, również na transfer zimą. Niedługo Euro. Muszę grać regularnie, bo tam nie będzie przelewek - mówi piłkarz w rozmowie z "Super Expressem".
I dodaje: - Walczę, ile mam sił, żeby grać w pierwszym składzie. Podsumowując: nie palę się do wyjazdu z Francji za wszelką cenę, ale jeśli będzie coś konkretnego, a kluby się dogadają, to nie wykluczam.
Kamil Grosicki ma jednak pewien problem. Owszem, w Stade Rennes gra regularnie, wystąpił w tym sezonie w czternastu meczach, ale tylko w trzech w pierwszym składzie. Strzelił cztery gole, co czyni go najbardziej skutecznym rezerwowym piłkarzem w lidze, ale dla reprezentanta Polski to żadne pocieszenie. On musi grać jak najwięcej, Euro 2016 za pasem, trzeba się do mistrzostw jak najlepiej przygotować. Grając co tydzień po 20-30 minut ciężko będzie to zrobić.
Niemcy to od dawna jeden z wymarzonych kierunków polskiego skrzydłowego. Latem Grosickim interesowała się Hertha Berlin, ostatnio pojawiły się informacje o 1.FSV Mainz i VfB Stuttgart. Na pewno reprezentant Polski z dobrej strony pokazał się Niemcom we wrześniowym meczu we Frankfurcie. Był jednym z lepszych piłkarzy naszej kadry, pięknie asystował przy golu Roberta Lewandowskiego.
We Francji Polak ma umowę ważną do końca czerwca 2017 roku. Serwis transfermarkt.de wycenia go na 2 mln euro.
Zobacz także: Łukasz Kruczek: Piotr Żyła na co dzień jest innym człowiekiem
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)