Nicola Zalewski od kilku miesięcy był "wypychany" z Romy. Odejście reprezentanta Polski z macierzystego klubu było przesądzone, ale kwestią otwartą pozostawało, dokąd trafi. Jego nazwisko padało w kontekście PSV Eindhoven, Galatasaray czy Olympique Marsylia, tymczasem niespodziewanie wylądował w Interze, czyli aktualnym mistrzu Włoch.
W nowych barwach zadebiutował błyskawicznie. W sobotę wieczorem podpisał kontrakt, a już w niedzielę pojawił się na boisku w derbach Mediolanu. I został jednym z bohaterów Nerazzurrich. Simone Inzaghi wprowadził go na ostatni kwadrans przy wyniku 0:1. Najpierw po podaniu Polaka słupek bramki Milanu ostemplował Denzel Dumfries, a w doliczonym czasie gry po zgraniu Zalewskiego remis Interowi uratował Stefan de Vrij.
Zimny prysznic
Chociaż Zalewski zrobił świetne pierwsze wrażenie, to przenosząc się z Romy do Interu trafił z deszczu pod rynnę. W Rzymie był tylko rezerwowym i - zdaniem Tomasza Lipińskiego - podobny los czeka go w Mediolanie. To w końcu zespół mocniejszy od Giallorossich. Na lewym wahadle pierwszym wyborem Simone Inzaghiego najprawdopodobniej pozostanie Federico Dimarco.
- Myślę, że dlatego odrzucał te wszystkie propozycje, żeby zostać we Włoszech i pójść gdzieś wyżej. To ryzykowne. Skoro w słabszym klubie od Interu nie dawał rady, grywał ogony i był na marginesie, to dlaczego teraz w Interze miałby coś zyskać? - pyta retorycznie ekspert od calcio.
- Szans na grę w większym wymiarze czasowym nie ma zbyt dużych. Sytuacja może się różnie potoczyć: ktoś złapie kontuzję i drzwi otworzą się trochę szerzej. Zalewski jest przymierzany do roli dublera Dimarco. Z Carlosa Augusto, który też grał na lewym wahadle, chcą chyba zrobić pół-lewego środkowego obrońcę. Na wejściu wygląda to tak, że Zalewski ma być pierwszym zmiennikiem Dimarco - mówi WP SportoweFakty Lipiński.
Zanim wypożyczenie do Interu stało się faktem, Zalewski parafował nową umowę z dotychczasowym pracodawcą. Nie można wykluczyć scenariusza, zgodnie z którym skrzydłowy jeszcze wróci do Rzymu.
- Przez pierwsze pół roku będzie starał się coś pokazać, żeby zostać przez Inter wykupiony. Jeśli nie pokaże, to myślę, że też może zostać wykupiony. Dla Interu wydanie na tak młodego zawodnika 6-7 milionów euro to nie jest duże ryzyko, bo wiedzą, że na nim mogą tylko zarobić. Jeśli nie sportowo, to finansowo - ocenia nasz rozmówca.
- Jeśli sytuacja kadrowa Interu będzie taka, jak obecnie, Zalewski będzie takim zmiennikiem na 20-30 minut. W podstawowym składzie będzie się raczej rzadko pojawiał. Myślę, że na zrobienie kroku w tył jeszcze przyjdzie czas. Po zakończeniu sezonu nadal będzie w kropce: czy zostać w Interze, czy wrócić do Romy i też rozglądać się za jakimś nowym klubem? Z Romą jednocześnie też przedłużył kontrakt, żeby klub mógł na nim zarobić - zwraca uwagę Lipiński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski nie przestaje strzelać bramek
Odwrotnie niż Urbański
Wiele wskazuje na to, że urodzony we Włoszech Zalewski nie brał pod uwagę wyjazdu z Italii. Transfer czasowy do wicelidera tabeli Serie A, mimo udanego początku, może odbić się zawodnikowi czkawką.
- Wydawało mi się, że bardziej rozsądny będzie transfer do klubu z niższej półki. Skoro nie idzie ci w takim w miarę solidnym włoskim klubie, gdzie nie wypracowujesz minut czy liczb w postaci goli i asyst, to warto podbudować się grą w słabszym klubie lub słabszej lidze, by nabrać pewności siebie. Podjął takie ryzyko. Może nie chciał opuszczać Włoch, zmieniać kraju i uczyć się języka itd - mówi Lipiński.
Michał Probierz wymaga od reprezentantów regularnej gry w klubach. Kacper Urbański w Bologni poszedł w odstawkę, więc zgodził się na wypożyczenie do Monzy, walczącej o utrzymanie.
- W przypadku Zalewskiego niewiele się zmienia. Może jedynie będzie trenował z jeszcze lepszymi piłkarzami niż w Romie. Konkurencja jest większa, zatem trzeba będzie liczyć na jego świeżość tak, jak do tej pory i na to, że kadra jest dla niego takim oddechem, żeby wejść w pewne taktyczne ramy i pokazać prawdziwego siebie, czyli takiego ofensywnego, odważnego, z ciekawym repertuarem technicznym. W przypadku Urbańskiego wiadomo, że zrobił krok do tyłu, czyli odwrotnie niż Zalewski. Tutaj minuty będą. Były dwa mecze, wprawdzie oba przegrane, ale już 180 minut wybiegał. Pod tym względem Urbański jest w lepszej sytuacji - przyznaje Lipiński.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty