Na Lecha nie zadziałał nawet efekt nowej miotły

Jeśli ktoś sądził, że przyjście Jana Urbana odmieni Lecha, to po debiucie nowego trenera może być srodze zawiedziony. Efekt nowej miotły nie zadziałał.

W tym artykule dowiesz się o:

Poznaniacy zaczynają dochodzić do ściany. Nawet wyjście ze strefy spadkowej będzie od nich wymagać kilku zwycięstw, zaś awans do czołowej ósemki może mieć miejsce tylko przy całej serii udanych meczów.

Tych jednak na razie nie ma. W sobotę kibice Kolejorza nie zdążyli się jeszcze rozsiąść na swoich krzesełkach, a na tablicy wyników było już 0:1. Później gospodarze stracili drugiego gola w bliźniaczy sposób i przy obu zawiódł ten, którego w sezonie mistrzowskim bardzo chwalono - Paulus Arajuuri. Znamienne, że w trudnych momentach błędy popełniają piłkarze, od których pozytywnego impulsu oczekuje się w pierwszej kolejności.

Przy stanie 0:2 nawet Jan Urban sprawiał wrażenie, że może być już po zabawie. Obserwował grę swych podopiecznych z kamienną miną i rozchmurzył się dopiero po... nieudanym dośrodkowaniu Szymona Pawłowskiego, z którego padł gol kontaktowy. W drugiej połowie Lech wreszcie zepchnął Ruch do obrony i grał nieco lepiej. Dało mu to wprawdzie wyrównanie, lecz nawet przy dużej dozie życzliwości trudno się doszukać progresu.

Mistrz Polski nadal walczy głównie z sobą, a nie z przeciwnikami. Wszystko przychodzi mu w mękach, z trudem, a każdy punkt jest wyszarpany i okupiony niesamowitym wysiłkiem. Z drużyny brylującej w Ekstraklasie, Lech przeistoczył się w zespół, któremu każdy może sprawić problem. Ruch to zresztą dobry przykład na potwierdzenie tej tezy. Niebieskim w ostatnich latach w stolicy Wielkopolski się nie wiodło. Przegrywali mecz za meczem i raczej to oni powinni mieć w sobotę problem z psychiką. Nie mieli, wyszli na boisko pewni siebie i dopóki nie zmienili tego nastawienia, Kolejorz nie był w stanie im zagrozić.

Jeśli niedawno ktoś snuł spiskowe teorie, że lechici grają przeciwko Maciejowi Skorży, to w sobotę dostał jasną odpowiedź, że to nonsens. Wiadomo było, że w ciągu tygodnia Jan Urban prochu nie wymyśli, ale póki co nie udało mu się nawet wyeliminować w drużynie strachu, a ten trapi ją od wielu tygodni i zabija jej atuty. Tymczasem w czwartek mecz z Fiorentiną, a w niedzielę Legia...

[b]Szymon Mierzyński

[/b]

Źródło artykułu: