Krzysztof Mączyński jest wychowankiem 13-krotnych mistrzów Polski. Przy Reymonta 22 przeszedł wszystkie szczeble piłkarskiej edukacji, a w I zespole zadebiutował 19 września 2007 roku meczu Pucharu Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze. Dla macierzystego klubu rozegrał jednak tylko 25 spotkań, w tym raptem osiem w Ekstraklasie. Po raz ostatni przed powrotem do Wisły wystąpił w jej barwach 5 maja 2010 roku.
[ad=rectangle]
Przed sezonem 2010/2011 nie znalazło się dla niego miejsce w kadrze drużyny Henryka Kasperczaka, choć na letnim zgrupowaniu w Zakopanem "Henry" miał problem z przeprowadzeniem gry wewnętrznej. Mączyński po raz drugi został wypożyczony do I-ligowego Łódzkiego Klubu Sportowego, w którym spędził już jesień 2009 roku. Był podstawowym graczem dwukrotnych mistrzów Polski i miał duży udział w ich awansie do Ekstraklasy, ale po zakończeniu wypożyczenia przy Reymonta 22 nikt nie czekał na niego z otwartymi rękami. Drużyna Roberta Maaskanta przygotowywała się właśnie do startu w el. Ligi Mistrzów, a Stan Valckx postawi na zagraniczny zaciąg, wzmacniając ją Dudu Bitonem, Michaelem Lamey'em, Marko Jovanoviciem, Ivicą Ilievem, Gervasio Daniel Nunez i Juniorem Diazem.
- Zrobiłem w ŁKS-ie duży krok i wydawało mi się, że to dla mnie przełomowy moment. Wróciłem do Wisły, w której rządzili Holendry i nikogo nie interesowało, że jest taki chłopak, który grał w ŁKS-ie. Po powrocie usłyszałem, że mogę trenować z drużyną Młodej Ekstraklasy i szukać sobie klubu. Może dzięki temu, że tak się stało, jestem w miejscu, w którym jestem? Widocznie tak miało być - opowiada.
W lipcu 2011 roku pomocną dłoń do niego wyciągnął prowadzący Górnika Zabrze Adam Nawałka. 14-krotni mistrzowie Polski wykupili "Mąkę" z Wisły, a ten przy Roosevelta 81 wypłynął na szerokie wody, stając się najpierw jednym z bardziej solidnych środkowych pomocników Ekstraklasy, a w listopadzie 2013 roku jako zawodnik Górnika zadebiutował w reprezentacji Polski. Ponownie zaufał mu Nawałka, który bardzo dobrze znał jego wartość z czasów wspólnej pracy w Zabrzu, a Mączyński odwdzięczył mu się za zaufanie. Opinie mówiące o tym, że selekcjoner ciągnie swojego pupila za uszy, są krzywdzące dla obu stron.
– Nie przejmuje się takimi opiniami. Każdy ma prawo do swojego zdania, a ja robię swoje. Na razie w eliminacjach do Euro zagrałem w czterech meczach, w trzech z nich w pierwszym składzie. Najważniejsze jest dobro drużyny, a jesteśmy liderem swojej grupy eliminacyjnej. Zrobię wszystko, żeby utrzymać się w reprezentacji jak najdłużej, bo nie po to włożyłem w to tyle wysiłku, żeby teraz to zaprzepaścić - mówi Mączyński.
W styczniu 2014 roku wychowanek Wisły zdecydował się na przenosiny do Guizhou Renhe. Dla chińskiego klubu rozegrał 38 oficjalnych spotkań, w których strzelił cztery gole i zaliczył cztery asysty, a w minionej rundzie bywał nawet kapitanem zespołu. Ze względów rodzinnych (jego partnerka jest w ostatniej fazie ciąży) zdecydował się na rozwiązanie kontraktu, od razu stając się łakomym kąskiem na rynku transferowym. Zgłosili się do niego między innymi działacze Lecha Poznań i Śląska Wrocław, ale wybrał powrót do macierzystego klubu, puszczając w niepamięć to, jak został potraktowany przed czterema laty.
- Kraków to moje miasto, a Wisła jest wielkim klubem. Jeśli na moją decyzję miałyby wpływ finanse, to wybrałbym inny klub, ale to co miałem zarobić, to już zarobiłem. Gdybym żył przeszłością, to też nie wróciłbym do Wisły, ale teraz jestem innym człowiekiem. Dostałem kolejną szansę i chcę ją wykorzystać. Wisła zawsze była w moim sercu. Białej Gwieździe kibicują moi znajomi i cała moja rodzina, a dla mnie w Krakowie liczy się tylko Wisła. Wisła była priorytetem i wiedziałem, że jeśli się do mnie zgłosi, to wybiorę właśnie ją - mówi Mączyński.
- Wchodziłem do pierwszego zespołu za najlepszych lat Wisły i o miejsce w składzie rywalizowałem z naprawdę świetnymi zawodnikami, bo z Mauro Cantoro czy Radkiem Sobolewskim. To była bardzo silna drużyna i samo to, że byłem w kadrze tego zespołu, było dla mnie wyróżnieniem. Musiałem zrobić bardzo duże koło, by wrócić do Wisły, ale nie żałuję żadnej decyzji, która mnie doprowadziła tu z powrotem. Wisła mocno walczyła o to, żebym do niej wrócił, a ja jestem taki, że jak ktoś podaje mi rękę, to wyciągam do niego swoją dłoń. Cieszę się, że znów gram z Białą Gwiazdą na sercu. Teraz wróciłem do Wisły jako piłkarz doświadczony, ukształtowany i taki, który może pomóc klubowi - tłumaczy ośmiokrotny reprezentant Polski.
Dopiero przy drugim podejściu do Wisły Mączyński zdobył swoją pierwszą bramkę w jej barwach, wpisując się na listę strzelców w rozegranych w piątek 190. derbach Krakowa (1:1). - Dla mnie jako wychowanka klubu to szczególne przeżycie. Przy remisie to jednak nie ma znaczenia, bo w pierwszej kolejności liczy się dobro drużyny - mówi pomocnik, który nie dotrwał na boisku do końcowego gwizdka: - To ciągle ten sam uraz od dwóch tygodni, od sparingu z Banikiem. Mam ponaciągane więzadła w kostce i od dwóch tygodni gram na tabletkach. Ból powrócił, ale nie sądzę, że wyeliminuje mnie to z kolejnego meczu.
Mączyński opuszczał Reymonta 22 jako niedoświadczony 24-latek, a wrócił do macierzystego klubu jako ośmiokrotny reprezentant Polski, w którym władze klubu i trener Kazimierz Moskal widzą lidera przebudowanej Wisły. On sam związał się z Białą Gwiazdą trzyletnią umową. Zagra w Wiśle do końca kariery? - Wisła to mój klub, ale nie wybiegam myślami tak daleko. Myślę o tym, co będzie jutro albo za tydzień, a nie o tym, co będzie za trzy lata. Życie pisze takie scenariusze... Trzy lata temu nie myślałem, że będę grał w reprezentacji Polski. Marzyłem o tym, ale o tym nie myślałem.