Tak jak Legii Warszawa po meczu w Radomiu towarzyszyły złość, rozczarowanie i frustracja, tak w Radomiaku nikt nie miał powodów do narzekań.
"Zieloni" szybko stracili gola, ale kompletnie się tym nie przejęli. Narzucili swój styl gry i wrzucili Legię na taką karuzelę, że rywal zbyt szybko się nie odkręci. Wynik 3:1 i tak jest niski w porównaniu do wypracowanych sytuacji. Dla Radomiaka to duża dawka pewności siebie przed kolejnymi spotkaniami w walce o utrzymanie.
- W mojej opinii rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Strzeliliśmy Legii trzy gole, a mogliśmy więcej. Zawodnicy wykonali niesamowitą pracę na boisku. Czujemy, że drużyna rozwija się z dnia na dzień, ale teraz koncentrujemy się już tylko na kolejnym meczu z Widzewem Łódź. Trzy punkty z Legią będą miały wartość wyłącznie wtedy, gdy pokonamy Widzew. Musimy twardo stąpać po ziemi. Dziś jest czas na świętowanie, ale od jutra zaczynamy przygotowania do kolejnego meczu - powiedział trener Joao Henriques na konferencji prasowej.
- Wygraliśmy pierwszy mecz, ale to mi nie wystarcza. Jestem bardzo wymagający, zaczynając od siebie. Dziś też nie jestem w stu proc. zadowolony. Wygraliśmy, zaprezentowaliśmy się dobrze, ale wiem, że stać nas na jeszcze lepszą grę. Chcemy to pokazać w niezwykle ważnym meczu z Widzewem, bo zagramy z zespołem, który jest blisko nas w tabeli i też walczy o utrzymanie - przyznał trener Radomiaka.
Trener Joao Henriques, podobnie jak Goncalo Feio, musiał w drugiej połowie udać się na trybuny, gdyż został ukarany drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką.
- Sędzia popełnił błąd. Pokazał mi drugą żółtą kartką, a nigdy nie widziałem, żebym dostał pierwszą. Nie wiem, co się wydarzyło. Pytałem go, kiedy pokazał mi pierwszą, to odpowiedział, że w 10. minucie - powiedział trener Radomiaka, robiąc przy tym duże oczy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hiszpańscy kibice oszaleli na punkcie Pajor