Sinisa Mihajlović wychowywał się w opanowanym przez Chorwatów Vukovarze. Należał do pokolenia tzw. "Chilijczyków" - niesamowitej drużyny jugosłowiańskiej młodzieżówki, która w 1987 roku zdobyła mistrzostwo świata na turnieju w Ameryce Południowej.
Zvonimir Boban
(rocznik 68), Davor Suker (rocznik 68), Predrag Mijatović (rocznik 69), Robert Prosinecki (rocznik 69), Robert Jarni (rocznik 68) - wielkie nazwiska.
[ad=rectangle]
"Modle się, żeby zabili twoją rodzinę"
Mihajlović (rocznik 69) akurat w tej drużynie nie grał. Trener Mirko Jozić kazał mu podpisać umowę z Dynamem Zagrzeb i ściąć włosy. Sinisa nie zrobił ani jednego, ani drugiego i na turniej nie pojechał. Szkoda, bo był uznawany za wielki talent, tak jak Alen Boksić (rocznik 70) czy Vladimir Jugović (rocznik 70). Może to i dobrze, bo mieszanka chorwacko-serbska wystarczała, żeby wysadzić każdą drużynę w powietrze.
W 1991 roku rozpoczęła się wojna na Bałkanach. Doszło do starć między bojówkami Serbów i Chorwatów, ginęli ludzie. Piłkarze z jednej drużyny stanęli po przeciwnych stronach.
W tym samym roku odbył się ostatni mecz w Pucharze Jugosławii. Crvena Zvezda z Serbem Mihajloviciem w składzie grała z Hajdukiem Split , gdzie występował Chorwat Igor Stimać. Serbowie wyszli na boisko z czarnymi opaskami na znak żałoby po zabitych, Chorwaci nie chcieli śpiewać hymnu Jugosławii...
Tuż przed pierwszym gwizdkiem Stimać pochylił się do obecnego trenera Milanu i szepnął mu do ucha: - modlę się do Boga, żeby moi zabili całą twoją rodzinę w Borovie.
Borovo to dzielnica Vukovaru (to tam w 1992 roku odkryto zbiorową mogiłę 250 Chorwatów) i rodzinne strony Mihajlovicia. Piłkarz zagotował się w sekundę, a mecz miał z głowy, bo cały czas myślał o dwóch sprawach: co z jego bliskimi i jak dopaść Stimacia.
Pojedynek przypominający uliczną bójkę wygrał Hajduk 1:0, a dwaj wspomniani piłkarze wylecieli z czerwonymi kartkami. Kiedy spotkali się kilka miesięcy później w meczu ligowym, ponownie doszło do rękoczynów, a Mihajlović znowu został wyrzucony z boiska.
Twarz przestrzelona kulą
Po wspomnianym meczu o puchar kraju piłkarz ewakuował rodzinę do Belgradu. Kilka dni później do jego domu w Vukovarze ktoś wrzucił koktajl Mołotowa, a w jednym z pokoi znaleziono poprzypalane zdjęcia Crvenej Zvezdy. Na każdym twarz Mihajlovicia była przestrzelona kulą z pistoletu.
- Dowiedziałem się po długim czasie, kto to zrobił. To Stipe, mój bardzo bliski kolega z podstawówki. Zrobił to, bo ja byłem Serbem, a on Chorwatem. Wojna na Bałkanach to koszmar największy z możliwych. Wczoraj sąsiad, a dzisiaj strzelał do ciebie - opowiadał po latach.
Vukovar powrócił w jego wspomnieniach w 1999 roku, kiedy Chorwacja grała o Euro 2000 z Serbią (skończyło się 2:2). - Stadion w Zagrzebiu był jak wulkan. Wszędzie mnóstwo policji. Wojna wciąż tkwiła nam w głowach - wspominał Mihajlović.
Na trybunach kibice gospodarzy pokazali wielki transparent z napisem "Vukovar 1991", nawiązując do zamordowanych członków grup militarnych. Mihajlović zrobił znak krzyża, żeby uczcić pamięć zabitych. Trybuny eksplodowały, na boisku zawodnicy kopali się niemiłosiernie, ale obecny trener Milanu zrobił swoje: miał udział przy obu golach dla Serbów. - To był najbardziej emocjonalny mecz, w jakim grałem. Większy od finału Pucharu Europy z Crveną - opowiadał.
Mihajlović również zawsze wzbudzał emocje. Dziennikarze zarzucali mu rasizm, kiedy obrażał Patricka Vieirę, atakowali go za nacjonalistyczne przekonania. Bronili go piłkarze, choć nie wszyscy.
Chorwat Stimać przyznawał, że miał wielu znajomych wśród chorwackiej armii i wygnanie Serbów z "ich ziemi" byłoby czymś naturalnym. Mihajlović stał w tej kwestii na rozdrożu - jego ojciec był Serbem, ale matka Chorwatką. Z tego też powodu, a także dlatego że w opanowanej przez prawosławie Serbii Mihajlović ochrzcił swoje dzieci w kościele katolickim, Stimać twierdził, że nawet we własnej ojczyźnie obecny trener Milanu nie jest traktowany do końca jak swój.
Wujek piłkarza, brat jego matki, był generałem w chorwackiej armii. Kiedy rozpoczęły się walki, zadzwonił do siostry, żeby się spytać, gdzie się podziewają, bo chcieli... zabić jej męża, Serba. Wkrótce karta się odwróciła i Vukovar dostał się w ręce Serbów, a Mihajlović osobiście interweniował u Żeljko "Arkana" Raznatovicia, lidera słynnych "Tygrysów" i w niedalekiej przyszłości najpotężniejszego człowieka w Serbii. Chodziło o życie schwytanego wujka-generała, którego udało się uratować.
Raznatovicia, byłego lidera fanatycznych kibiców Crvenej Zvezdy, poznał, kiedy przyszedł do tego klubu w 1990 roku. "Arkan" był poszukiwany za zbrodnie wojenne, oskarżany o morderstwa i czystki etniczne, ale dla Mihajlovicia jest bohaterem.
- Teraz łatwo oceniać, ale wtedy byłem mu wdzięczny za ocalenie wielu Serbów. Nigdy nie popierałem wojny, lecz w tym konflikcie nie masz podziału na dobrych i złych. Gdyby nie „Arkan”, moi rodacy zostaliby zmasakrowani przez Chorwatów. Byłbym hipokrytą, gdybym po latach zmienił o nim zdanie - tłumaczy.
Wspierał głośno serbskiego prezydenta, Slobodana Milosevicia, uważał go za swojego przyjaciela i - jak w przypadku "Arkana" - nie przeszkadzało mu to, że był ścigany za zbrodnie wojenne. Kiedy Raznatović został zastrzelony w 2000 roku, Mihajlović poprosił kibiców Lazio (gdzie wtedy grał), żeby podczas meczu upamiętnili szefa "Tygrysów", co ci z chęcią uczynili, zamawiając wielką flagę z jego podobizną.
Wyrzucił muzułmanina
Serbski szkoleniowiec mówił, że nie lubi przemocy, ale był wyjątek. Przyznał, że za to, co Stimać powiedział o jego rodzinie, chciał go zabić. Przeszło mu dopiero po latach, lecz nie jemu rywalowi. W jednym z programów telewizyjnych w 2008 roku gościem był chorwacki piłkarz. Nieoczekiwanie zaprezentowano mu wypowiedź Mihajlovicia, który mówił o rodzinie i przebaczeniu, także Stimacowi. Pod jednym warunkiem - żeby ten wysłał mu dobre wino.
Zaskoczony Chorwat zareagował gniewem, przypominając, że Mihajlović posądzał go o popieranie morderstw na Serbach. Ofertę spotkania odrzucił, choć i tak stanęli twarzą w twarz, w Warszawie w 2012 roku, na konferencji dla trenerów. Było dość sztywno, usiedli obok siebie, rozchodząc się wkrótce bez słowa.
Jako trener kadry Serbii (2012-13) wiele razy wchodził w konflikty z piłkarzami. Krytykował Branislava Ivanovicia i Aleksandara Kolarova, na ławce trzymał Nemanja Matić, który oświadczył, że wróci do reprezentacji dopiero, kiedy Mihajlović z niej odejdzie. Adem Ljajić, muzułmanin, nie chciał śpiewać hymnu, w którym były słowa o chrześcijańskim Bogu, więc wyleciał z drużyny narodowej.
W Sampdorii, gdzie następnie pracował, piłkarze go pokochali i przyjęli jego twarde zasady. Tak samo ma być w Milanie, gdzie zastąpił Filippo Inzaghiego. Klub ma nowego azjatyckiego inwestora i oczekiwania - Mihajlović ma trudne zadanie do wykonania.
Dla mnie Mihajlović to zwłaszcza genialne rzuty wolne i tak pozostanie.
W sporcie bywa wiele i faszystowskiej i komunistycznej fanaberii.
Poza tym akurat historia Bałkanów jest tragiczna i wygodnie oceniać coś tyl Czytaj całość