Arkadiusz Milik był jedną z najlepszych inwestycji Górnika Zabrze ostatnich lat. Dysponujący świetnymi warunkami fizycznymi napastnik śląskiej drużyny szybko przebił się do wyjściowego składu i za sprawą dobrych występów przeniósł się do Bayeru Leverkusen, skąd następnie trafił do Ajaxu Amsterdam.
Przy Roosevelta pozostało dwóch innych młodych graczy, którzy w opinii ekspertów potencjałem Milikowi nie ustępowali. Mowa o Wojciechu Królu i Konradzie Nowaku. Ten pierwszy po serii wypożyczeń do innych klubów wciąż czeka na szansę z prawdziwego zdarzenia. Drugi właśnie otrzymał swoje pięć minut.
[ad=rectangle]
Nowak był zawodnikiem, na pracę i umiejętności którego Adam Nawałka patrzył z uznaniem i stopniowo wprowadzał do składu. Nieprzypadkowo uzdolniony młodzian, który do Górnika trafił przed sezonem 2012/13 otrzymał w zabrzańskim klubie koszulkę z numerem "10", w której występował m.in. Włodzimierz Lubański.
W dorównaniu Milikowi młodemu ofensywnemu pomocnikowi przeszkadzały kontuzje, które ostatnio go nie oszczędzały. Nieoficjalne pogłoski mówiły nawet, że urazy stanęły na przeszkodzie transferowi zawodnika do Bayeru, który był poważnie jego pozyskaniem zainteresowany.
W ostatnich tygodniach 20-latek wrócił już do pełni sił i otrzymuje coraz więcej szans od sztabu szkoleniowego Górnika. Najpierw grał w rezerwach zabrzańskiego klubu, gdzie w 19 występach strzelił trzy bramki, był też rezerwowym w T-Mobile Ekstraklasie. W ostatnich dwóch meczach pierwszego zespołu pojawił się już w wyjściowej jedenastce Trójkolorowych, zajmując miejsce w ataku.
Pozycja ta nie jest dla Nowaka wymarzoną. - Nigdy nie grałem jako napastnik i cały czas uczę się tej pozycji. Trener widzi we mnie potencjał w ataku, więc nie ma co wybrzydzać, tylko robić wszystko, by spełnić jego oczekiwania - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl młody talent z Roosevelta.
- Możliwe, że nowa pozycja otwiera przede mną szansę na regularniejsze występy. Wiadomo, że na mojej nominalnej pozycji grają też Robert Jeż czy Łukasz Madej, więc o miejsce w składzie jest trudniej - dodaje Nowak.
Wychowanek Rozwoju nie ukrywa, że początki w linii napadu nie należą do najłatwiejszych. - Ciężko walczy mi się w pojedynkach główkowych z rosłymi obrońcami rywala, bo nie jestem zawodnikiem najwyższym. Wiem za to, że kiedy dostaję prostopadłe podanie, to szybkość może być moim atutem. Na te podania liczę i pod nie się ustawiam na boisku. Na razie okazji nie mam, ale wierzę, że w końcu uda się taką akcję przeprowadzić i strzelić bramkę - przekonuje zawodnik śląskiej drużyny.
- Liczy się dla mnie dobro drużyny, a nie indywidualne cenzurki i osiągnięcia. Po meczu z Pogonią, który był w naszym wykonaniu niezły, zagraliśmy słabo i przegraliśmy z Lechią. Musimy się wziąć do roboty i w kolejnych meczach udowodnić, że potrafimy grać w piłkę - puentuje gracz 14-krotnych mistrzów Polski.