Sporo uwag do gry swoich podopiecznych miał po meczu Ruchu Chorzów z Lechią Gdańsk opiekun gości Jerzy Brzęczek. - Pierwsze czterdzieści minut w naszym wykonaniu było fatalne. Byliśmy za mało agresywni i zostawialiśmy dużo miejsca drużynie Ruchu - stwierdził szkoleniowiec. - Wystarczyło pięć ostatnich minut, kiedy zaczęliśmy grać szybciej, dokładniej, stworzyliśmy sobie sytuacje i zdobyliśmy bramkę - dodał.
[ad=rectangle]
Wydawało się, że gol zdobyty do szatni sprawi, że po przerwie goście będą w stanie dowieźć prowadzenie do końca. - Niestety w drugiej połowie nie potrafiliśmy wykorzystać tego, że wygrywamy. Rzut karny został w zbyt łatwy sposób sprokurowany przez Bougaidisa i padła bramka wyrównująca. Potem mieliśmy sytuacje, miał je także po kontrach Ruch - ocenił drugą połowę Brzęczek.
Trener Lechii nie chciał zbytnio zagłębiać się w sytuację z rzutem karnym. - Jeszcze nie widziałem powtórki. Piłka odchodziła z pola karnego, na pewno można to było inaczej rozwiązać. Takie sytuacje jednak zdarzają się - stwierdził. - Nasza dyspozycja była poniżej oczekiwań. Wymagam więcej od takiej klasy zawodników. Każdy punkt jest ważny. Jesteśmy w dolnej części tabeli i graliśmy z drużyną, która walczy o wydostanie się ze strefy spadkowej. Nie zagraliśmy tak agresywnie i konsekwentnie jak we wcześniejszych meczach i z agresywnie grającym Ruchem nie potrafiliśmy wykorzystać tego, że prowadziliśmy - zakończył niezbyt zadowolony z punktu medalista olimpijski z 1992 roku.
[event_poll=28377]