Brunatni podjęli rywala z Pomorza Zachodniego po niedawnej wizycie w tym regionie. W środku tygodnia pokonali Flotę w Świnoujściu i awansowali w Pucharze Polski. Wysłannicy Pogoni Szczecin gościli na trybunach i obserwowali drużynę Kamila Kieresia. Pech chciał, że akurat tych zawodników, którzy zrobili różnicę w sobotę, nie mogli podejrzeć.
[ad=rectangle]
W 2. minucie PGE GKS Bełchatów zdobył błyskawicznego gola. Grzegorz Baran przytomnie uruchomił na skrzydle Adama Mójtę, który miał tak wiele czasu, że mógł kilkakrotnie przemyśleć, gdzie chce dośrodkować piłkę. Wybrał za cel głowę Pawła Komołowa, który skorzystał z drzemki rywali i skierował pikę do siatki. Brunatni objęli prowadzenie i mogli spokojnie kontrolować sytuację i grać to, co lubią najbardziej.
W szybkich kontratakach brali udział Michał Mak oraz Łukasz Wroński. Dryblowali i gubili obrońców, jednak nie znajdowali porozumienia z Bartoszem Ślusarskim. Ten po 45 minutach był tak sfrustrowany, że wykonał brutalny wślizg w nogi Patryka Małeckiego i mógł cieszyć się, że zobaczył tylko żółtą kartkę.
Po drugiej stronie boiska bardzo dobre wrażenie sprawiał właśnie Małecki, a kompletnie zawodzili Sebastian Rudol oraz Adam Frączczak. Po tego drugiego Dariusz Wdowczyk zarzucił "wędkę" już w 29. minucie i zmienił na Takuyę Murayamę. Japończyk spisywał się nieco lepiej, jak i cała Pogoń Szczecin w końcówce pierwszej połowy, ale realnego zagrożenia pod bramką Arkadiusza Malarza nie stworzyła. Tak dobiegła końca pierwsza, bezbarwna połowa. Dość powiedzieć, że piłkarze oddali tylko jeden celny strzał.
Zaraz po przerwie PGE GKS mógł podwoić prowadzenie. Ba, nawet umieścił piłkę w bramce Radosława Janukiewicza, lecz sędzia asystent orzekł, że Paweł Baranowski stał na spalonym i nie uznał gola. Ta sytuacja powinna być ostatnim ostrzeżeniem dla piłkarzy ze Szczecina, ale nadal najbardziej żwawy w tym obozie wydawał się Dariusz Wdowczyk, który żywo gestykulował przy linii.
Grę Pogoni próbowali jeszcze napędzić doświadczeni Małecki, Robak, Murawski, ale odbijali się od muru obronnego lub kierowali piłkę wprost do Malarza. Portowcy nie potrafili, a bełchatowianie niespecjalnie chcieli zaatakować. Prostym wytłumaczeniem byłoby, że pierwsi odczuwali skutki dogrywki w Ząbkach, a drudzy podróży do dalekiego Świnoujścia. Tempo było bowiem bardzo przeciętne.
Dopiero w ostatnim kwadransie rozpoczęła się wymiana ciosów i zrobiło się więcej miejsca na boisku. Tym bardziej, że Bartosz Ślusarski wykluczył się z gry ostrym faulem na Rafale Murawskim, za który otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Pogoń rzuciła się do ataku, ale Robak i Małecki strzelali na wiwat, a po chwili Krzysztofowi Jakubikowi nie pozostało nic innego jak zakończyć mecz.
PGE GKS Bełchatów - Pogoń Szczecin 1:0 (1:0)
1:0 - Paweł Komołow 2'
Składy:
PGE GKS: Malarz - Basta (67' Sawala), Telichowski, Baranowski, Mójta - Baran, Szymański - Wroński (62' Prokić), Komołow (87' Flis), Michał Mak - Ślusarski.
Pogoń: Janukiewicz - Rudol, Golla, Hernani (65' Matras), Matynia (60' Nunes) - Frączczak (29' Murayama), Murawski, Rogalski, Małecki - Robak, Zwoliński.
Żółte kartki: Basta, Ślusarski, Wroński, Szymański, Flis (PGE GKS) oraz Małecki, Zwoliński (Pogoń).
Czerwona kartka: Ślusarski (PGE GKS) /84' - za drugą żółtą/
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
[event_poll=28278]