Każdy ponosi odpowiedzialność za swoje słowa - rozmowa z Jano Frohlichem, dyrektorem sportowym Sandecji Nowy Sącz

W Sandecji Nowy Sącz burza po tym, jak Ryszard Kuźma nie przedłużył umowy z klubem. - Tener Kuźma powinien się też zastanowić nad swoimi wypowiedziami - mówi portalowi SportoweFakty.pl Jano Frohlich.

Artur Długosz: Według tego, co Sandecja przekazała na swojej stronie internetowej, zarząd klubu z Nowego Sącza zaproponował trenerowi Ryszardowi Kuźmie przedłużenie kontraktu na wcześniej ustalonych zasadach, jakie obowiązywały również w poprzednich rozgrywkach, natomiast warunki finansowe zostały w pełni sprecyzowane oraz zaakceptowane. Ryszard Kuźma kontraktu jednak nie podpisał. Jak rozumiem, wszystkie decyzje finansowe z związane z szkoleniowcem zostały uzgodnione, a wszystko rozbiło o kwestie dotyczące już stricte samych zawodników?

Jano Frohlich: Oczywiście. Poprzedni sezon był dla nas w miarę udany. Dziewiąte miejsce jak na nasze możliwości nie było złe, a dodatkowo mieliśmy niespodziewaną atrakcję w postaci ćwierćfinału Pucharu Polski. Uważam jednak, że z tymi zawodnikami, których mieliśmy bądź obecnie mamy, w Nowym Sączu dało się więcej osiągnąć. Słaba była zwłaszcza końcówka sezonu, kiedy to pogubiliśmy sporo cennych punktów i praktycznie na własne życzenie straciliśmy tym szanse na miejsce w tabeli bliżej czołówki. Ogólnie oceniliśmy wraz z zarządem ten sezon pozytywnie, dlatego plan był taki, aby pan Ryszard Kuźma pozostał trenerem Sandecji również w nowym sezonie. Jeszcze przed okresem urlopowym rozmawialiśmy ze szkoleniowcem o przedłużeniu współpracy, dlatego bardzo się zdziwiłem, kiedy po rozpoczęciu przygotowań kontrakt nie został podpisany. Osobiście trzy razy woziłem dokument parafowany przez prezesów do trenera, on jednak go nie przyjmował.
[ad=rectangle]
Jak układała się pana współpraca z trenerem Ryszardem Kuźmą?

- Moja współpraca z trenerem była dobra, przez cały sezon się dogadywaliśmy. Bywały czasem różnice zdań, ale to normalne, a zazwyczaj udało nam się wypracować jakiś kompromis. Dziwię się trochę sugerowaniu, że chciałem mieszać się w ustalanie składu, bo takie sytuacje nigdy nie miały miejsca. Na spotkaniach ze sztabem szkoleniowym powtarzałem tylko zawsze, aby dużo uwagi przykładać do pracy z naszą młodzieżą, żeby objąć ich opieką i wprowadzać do pierwszego zespołu. Chodziło o ogólną politykę, a nie konkretne nazwiska. Pod tę strategię zbudowaliśmy Akademię Sandecja, zreformowaliśmy zespół rezerw, gdzie występują młodzi zawodnicy z juniorami, a także powstała tzw. "złota grupa" czyli najzdolniejsi wychowankowie trenujący wraz z pierwszoligowcami. Cała ta praca została zaplanowana i rozpoczęta przed pojawieniem się z klubie pana Ryszarda Kuźmy, ale trzeba przyznać, że zrozumiał naszą wizję i sprawiał wrażenie człowieka, który ją podziela. Tym bardziej dziwię się więc rezygnacji szkoleniowca. Drużynę miał mocną pod względem sportowym, dobrze zgraną i stworzone ciekawe zaplecze młodych, zdolnych piłkarzy z regionu nowosądeckiego.

Co w takim razie jest powodem tego, że Ryszarda Kuźmy w Sandecji Nowy Sącz już nie ma?

- Kiedy zaczęły się schody? Powiedzieliśmy, z którymi zawodnikami nie będziemy przedłużać kontraktów, a przecież trener też o tym wiedział już od trzech tygodni. Ryszard Kuźma najbardziej zdenerwował się przymusowym odejściem Tomasza Margola, bo jemu skończył się kontrakt. Nie chcieliśmy go zatrzymywać, ponieważ na tę pozycję mamy kilku innych graczy, wcale nie słabszych od tego przeze mnie wymienionego. Po co zatem ponownie wciągać na listę płac kogoś, kto niekoniecznie dobrze spisał się wiosną i nie jest nam potrzebny w nowym sezonie? Okazało się jednak, że szkoleniowiec nie wyobrażał sobie pracy nie mając tego piłkarza w składzie i dlatego pozostawił pozostałych członków drużyny i zrezygnował. Jego pomysłem było rozwiązanie ważnych kontraktów w linii pomocy, wypłacenie odszkodowań i zrobienie miejsca dla Margola.

Czyli wszystko rozbiło się o kontrakt dla Tomasza Margola?

- Decyzja o nieprzedłużeniu tego kontraktu zapadła na zebraniu zarządu, bo wszystkie strategiczne kwestie właśnie w ten sposób zatwierdzamy. Były jednak naciski ze strony trenera oraz innych członków sztabu szkoleniowego, aby tę umowę przedłużyć. W Sandecji jestem dyrektorem sportowym i też mam prawo przedstawiać swoje argumenty. Takie właśnie wypowiedziałem do władz klubu, ale szkoleniowiec upierał się, że będzie nam Tomka Margola brakować. Tych chłopaków, którym się kontrakty skończyły i odeszli nie będzie mu brakować? Maćka Kononowicza trener sam sprowadzał, stawiał również na Maćka Górskiego i obu jakby bez żalu pożegnał. Piłkarze odchodzą z klubów, tak samo jest ze szkoleniowcami i często dużą rolę odgrywa w tym ekonomia, ale jeszcze raz się powtórzę - myślałem, że do tego nie dojdzie. Ja nigdy właściwie się nie wypowiadam w mediach, wywiadów jak każdy z kibiców wie, nie udzielam. To, że ja chcę być najważniejszy, czy mam jakieś kompleksy, jak sugeruje pan Kuźma, to jest jakaś totalna bzdura. Staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej i wyszukiwać zawodników odpowiednich na możliwości klubu - czy to z Polski czy z innych krajów. W tym zakresie mogę pochwalić się mniejszymi lub większymi sukcesami, bo nawet na tę chwilę tzw. moje transfery sprowadziły do drużyny jej dzisiejszych liderów, jak choćby Matej Nather czy Maciek Bębenek. Dziwię się, że tendencyjni dziennikarze starają się mnie oczernić pod wpływem wypowiedzi trenera, nie patrząc na sprawę też z tej drugiej strony. W życiu jednak tak jest, ale każdy ponosi odpowiedzialność za swoje słowa.

Naprawdę chodziło tylko o Tomasza Margola? Bo jakoś trudno w to wszystko uwierzyć…

- Pojawił się również temat zatrudnienia syna pana Ryszarda Kuźmy w naszym klubie. Co ciekawe pojawił się on na pierwszym treningu obecnego okresu przygotowawczego i ubrany w dres klubowy wykonywał jakieś zadanie razem ze sztabem. Zresztą szkoleniowiec sam uprzedził zarząd, że chce w tej sprawie spotkać się z samym prezydentem miasta, aby uzyskać jego zgodę na zaangażowanie tego chłopaka do pracy jeśli nie przy pierwszej drużynie, to choćby w Akademii. Forsowana była również kandydatura nowego fizjoterapeuty, dobrego znajomego pana Kuźmy z Rzeszowa, który miał być niezbędny dla naszego zespołu. Mieliśmy jednak inne zdanie w tym temacie. Wszystko kosztuje, my też musimy się rozliczyć z Urzędem Miasta i uzasadniać swoje wydatki. Jak już wspominałem wszystko było ustalone jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu, umowa dla trenera była gotowa i podpisana przez zarząd. To jednak pan Ryszard Kuźma nie zdecydował się jej parafować, a zaczął stawianie kolejnych warunków, z których wiele było dla nas nie do przyjęcia. Zawsze staram się robić wszystko, jak potrafię najlepiej, aby działać na korzyść Sandecji. Nie wszystkie moje transfery się udały, były też pomyłki, ale ogólny bilans wychodzi na plus, bo nie tylko mieliśmy dobrych piłkarzy w drużynie, a na niektórych udało się zarobić. Nie mamy dużego budżetu, staramy się działać polityką małych kroczków i mierzyć się z przeciwnościami. Trener doskonale o tym wiedział, znał sytuacje klubu i wydawało mi się, że chcemy iść dokładnie w tym samym kierunku. Pomyliłem się.
[nextpage]Ma pan żal do trenera Ryszarda Kuźmy, że ten nie zdecydował się jednak na to, aby kontynuować swoją pracę w Sandecji Nowy Sącz?

- Czy mam żal? Ja mam mocny charakter, silną osobowość i wiele lat gry w piłkę nożną nauczyło mnie dążenia do realizacji celów. To jest niezbędne do pracy na rzecz takiego klubu jak Sandecja, mierzenia się z przeszkodami i trudami. Jak tworzyliśmy Akademię Sandecja, porządkowaliśmy tym samym skomplikowane struktury szkolenia młodzieży, to niektórzy ludzie mówili, że po skończeniu kariery nie mam co robić i dostałem zabawkę. Dzisiaj widać, że nam się udało, system działa dobrze i cały czas go udoskonalamy. Wszystko wymaga czasu, ale nasza polityka stawiania i promowania wychowanków się sprawdza, przebijają się do pierwszej drużyny. Powierzono mi pewne zadania i je realizuję, ale to nie jest tak, iż nie mam co w życiu robić i trzymam się Sandecji. To mój klub, gdzie wiele lat grałem i byłem jego kapitanem, dlatego mi na nim zależy. Dlatego tym bardziej smuci mnie opinia powielana w wielu komentarzach, o moim rzekomym działaniu na szkodę. Ja nic złego nie zrobiłem, pomagam ile mogę, ale przykre jest jeśli wierzy się komuś będącego tutaj przez kilka miesięcy, kto wymyślił sobie opluwanie mnie i zwalanie na mnie pewnych win.

Jak rozumiem, zabolały pana jakieś słowa, które miał wypowiedzieć trener Ryszard Kuźma?

- Trener Kuźma powinien się też zastanowić nad swoimi wypowiedziami. Czy tak postępują dorośli ludzie? Obrzucamy się błotem w mediach, jak to zaczął nasz były już trener? My tego nie chcieliśmy. Musi być jasny podział kompetencji, w każdym klubie ktoś jest za coś odpowiedzialny. Trener za formę sportową zawodników, występy w lidze i pucharach oraz pracę szkoleniową, natomiast sprawa finansów, personaliów, oraz strategia działania należy do kompetencji zarządu klubu.

Ryszarda Kuźmy w Sandecji Nowy Sącz już więc nie ma…

- Trener postawił wszystko na szali, że albo będzie tak jak on chce, albo nie będzie pracował w klubie. Wiele zaryzykował i chyba był przekonany o swojej bardzo mocnej pozycji, która zmusi nas do przystania na jego warunki. To zarząd jest odpowiedzialny za klub, w razie problemów, to prezesi biorą odpowiedzialność za wszystkie działania, a szkoleniowiec? Jest tylko pracownikiem. Musi się do pewnych spraw dostosować, ale bez przesady, przecież nikt mu nie mówił, jak ma wyglądać wyjściowy skład czy jak ma prowadzić treningi. Sugerowanie takich rzeczy jest nie w porządku, ponieważ sztab miał naprawdę dobre warunki pracy w Nowym Sączu. Pan Ryszard Kuźma miał chyba ambicje do przejęcia kompetencji nie tylko moich, ale również zarządu, bo tak to czasami wyglądało po rozmowach z nim. Chciał robić absolutnie wszystko, nie tylko przy drużynie, ale też w innych działaniach klubu, co przecież w normalnym świecie nie ma miejsca, żeby taką władze miał trener.

Przeglądałem fora internetowe i zarzuca się panu, że nadmiernie faworyzuje pan swoich rodaków. Jak się pan do tego odniesie?

- Kiedy byłem zawodnikiem tego klubu, dawałem z siebie wszystko na boisku i efekty tego były zadowalające, to nikomu nie przeszkadzało z jakiego kraju pochodzę. Jak w szczytowej formie błyszczał u nas sprowadzony przeze mnie Rudolf Urban, świetnie grał Vladimir Kukol, czy obecnie bardzo dobrze spisuje się Matej Nather, albo Robert Cicman, to jakoś nikt nie podnosi tematu narodowości. Problem pojawia się tylko wtedy, kiedy drużynie nie idzie, bądź przytrafiają się gorsze momenty. Przyzwyczaiłem się już do pewnej mentalności, że jak jest dobrze, to jesteś wielki, a kiedy coś się popsuje, to chcą człowieka zmieszać z błotem. Wiele osób niestety ma takie podejście. Bardzo łatwo się w Polsce ocenia ludzi i szybko zapomina się o ewentualnych zasługach. Dotyczy to nie tylko kibiców, bo dziennikarze stosują podobną strategię. Ja jednak wierzę w to, że działam dobrze na korzyść Sandecji i często przecież widać tego pozytywne efekty. To, że w Nowym Sączu grają Słowacy jest złe? Wcale nie. Przecież to miasto jest położone bardzo blisko granicy, ja mam szerokie kontakty w swojej ojczyźnie, a należy tez pamiętać o finansach. Wasi południowi sąsiedzi, a moi rodacy, zarabiają u siebie na piłce nożnej mniej pieniędzy, niż odbywa się to w Polsce. Zatem za podobne pieniądze można mieć gracza prezentującego znacznie wyższy poziom sportowy. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich piłkarzy, ale przecież kilka takich jednostek do Sandecji sprowadziłem.

Jano Frohlich w przeszłości był kapitanem Sandecji Nowy Sącz
Jano Frohlich w przeszłości był kapitanem Sandecji Nowy Sącz

Teraz trenerem Sandecji Nowy Sącz został Słowak.

- Wielu kibiców chcąc rozwijać polską piłkę nożną podaje przykłady Niemiec, Hiszpanii czy Anglii, żeby się na nich wzorować. Trudno będzie, ponieważ oni są jakieś 20 lat do przodu jeśli chodzi o organizację, ale również finanse w tej materii. Trudno zatem przełożyć tamte wzorce na nasz rynek. Sam trener Ryszard Kuźma powtarzał mi nie raz, że mam w tym temacie rację, a dużo nauczyć się możemy podpatrując w niektórych przypadkach Słowaków albo Czechów. Nie widzę w tym nic złego, ale przecież każdy ma prawo mieć swoje zdanie i ja to szanuje, ale nie muszę się do niego stosować.

Z tego co widzę, to rozstanie z trenerem Ryszardem Kuźmą do najmilszych nie należało.

- Jeszcze raz pragnę przypomnieć, że to nie zarząd klubu zwolnił trenera, a on sam odszedł z klubu nie podpisując przygotowanej oraz parafowanej przez prezesów. Chcieliśmy, żeby pan Ryszard Kuźma kontynuował pracę, byliśmy zadowoleni z wyników w poprzednim sezonie i chcieliśmy zrobić krok dalej. Niestety czasem tak jest, że ktoś chce ugrać więcej dla siebie wykorzystując nadarzającą się okazje i wtedy pojawia się problem. Ja szanowałem trenera Kuźmę, sam przecież prowadziłem z nim rozmowy przed podjęciem przez niego pracy w Sandecji. Trudno więc czyta mi się takie słowa, jakie trener wypowiada w mediach personalnie o mnie. Zrozumiałbym pewne wylewanie żalu, że się nie powiodło, ale umniejszanie mi jako człowiekowi? Podważanie mojej pracy? Tak się po prostu nie robi.

Komentarze (0)