Adam Nawałka na zgrupowanie przed meczem z Litwą powołał aż czterech bramkarzy. Wiadomo, że nie wszyscy z nich będą mogli zagrać w piątkowych spotkaniu. Jak na taką sytuacje zapatruje się Łukasz Fabiański? - Ja bym się bardzo cieszył, gdybym był w tej dwójce, która zagra. Zobaczymy, jak to będzie. To zgrupowanie jest trochę dłuższe niż inne. Trener postanowi komu zaufa w najbliższym czasie - mówił.
[ad=rectangle]
Dla reprezentacji Polski sprawdzian z Litwą jest ostatnim przed rozpoczynającymi się niedługo eliminacjami. - My zawodnicy nie mamy na to wpływu, bo to ustala już odpowiednia organizacja. Wiadomo, że dłuższa przerwa nigdy nie pomaga, ale teraz mamy kilka dni i mam nadzieję, że odpowiednio je wykorzystamy. Wiadomo, że fajnie byłoby wygrać, a przy tym zagrać dobrą, solidną piłkę. Wykonajmy założenia taktyczne trenera. Jeżeli tak to się wszystko potoczy to można powiedzieć, że będzie to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami - kontynuował. Każde eliminacje zaczyna się z myślą, że to jest nowy start i czysta karta. Każdy zaczyna z tego samego pułapu i oby teraz był to dla nas dobry czas - dodał po chwili.
Piątkowy mecz nie powinien być wielkim testem dla polskich golkiperów. - Nigdy nie mów nigdy. Piłka lubi weryfikować wcześniejsze założenia i myśli. Szczególnie w tych czasach to wszystko się wyrównało i życie potrafi weryfikować. Nie możemy nikogo zlekceważyć.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Reprezentant Polski opuścił ostatnio Arsenal Londyn, którego barw bronił od 2007 roku. Fabiański nigdy nie był podstawowym golkiperem Kanonierów i pożegnał się zdobyciem Pucharu Anglii, a decyzję o opuszczeniu Emirates Stadium podjął już w minionym roku. Polak będzie reprezentować teraz barwy Swansea City. - Priorytetem było granie, a nie konkretny kraj. Myślę, że moja pozycja startowa jest bardzo mocna i wszystko jest w moich rękach, żeby udowodnić swoją wartość. Dla mnie wyzwaniem jest nowy klub w Anglii. Pozostanie w najsilniejszej lidze na świecie myślę, że jest dobrym rozwiązaniem. Czas spędzony w Londynie nie był słabym czasem, a frustrującym z powodu małej ilości gier - zakończył.
Z Gdańska dla portalu SportoweFakty.pl,
Bartosz Wiśniewski