- Na piątkowy mecz bydgoszczanie rzucili wszystkie siły, ale trudno powiedzieć jak to na nich wpłynie. Ciężko też przewidzieć czy trener Ryszard Tarasiewicz dokona wielu zmian w składzie. Jednak cokolwiek się wydarzy w obozie rywala, w żaden sposób nie wpłynie to na naszą grę - oznajmił Mateusz Możdżeń.
Pomocnik Kolejorza podkreślił, że jego drużyna absolutnie nie może sobie pozwolić na rozprężenie. - Oczywiście mamy w podświadomości to, że Zawisza stoczył zacięty pojedynek o Puchar Polski, co może u niego wywołać zmęczenie. Nie możemy jednak skupiać się wyłącznie na tym. Mamy swój plan, który obejmuje nie tylko spotkanie w Bydgoszczy, lecz całą rundę finałową i musimy go konsekwentnie realizować.
Na starcie z Zawiszą poznaniacy będą czekać aż dziesięć dni. Ich poprzednia potyczka (z Wisłą Kraków) odbyła się bowiem w piątek 25 kwietnia. Jak tak długa pauza wpłynie na zespół? - Chciałbym grać co tydzień, a najlepiej co trzy dni, bo to by oznaczało występy w europejskich pucharach. Nie sądzę jednak, byśmy mieli jakiś problem. Po dwutygodniowej przerwie między sezonem zasadniczym a fazą finałową zagraliśmy przecież dobre spotkanie z Wisłą Kraków. Zobaczymy jak będzie teraz. Jeśli znów zwyciężymy, to nikt nie będzie dyskutował o długich pauzach. Gdyby natomiast zdarzyła nam się wpadka, to pewnie zaczną się pytania - stwierdził Możdżeń.
Lech traci do Legii pięć punktów. Do wywalczenia tytułu potrzebuje zatem nie tylko zwycięstwa w bezpośrednim starciu, ale też potknięcia Wojskowych w jakiejś innej potyczce. Kto może im odebrać punkty? - Tak naprawdę stać na to każdą ekipę w grupie mistrzowskiej. Takie są realia. My np. trafiliśmy na okres, w którym Wisła miała problemy i wygraliśmy dość pewnie. Wkrótce jednak krakowianie będą mocniejsi kadrowo i niewykluczone, że postawią Legii większy opór. Mam nadzieję, że Wojskowi pomylą się stosunkowo szybko, bo chcielibyśmy zniwelować stratę - zakończył.