Defensywa Kolejorza zagrała bardzo solidnie i nie dopuściła przeciwnika do zbyt wielu klarownych sytuacji. - Jestem zadowolony nie tylko z naszej postawy w tyłach. Pierwszym obrońcą jest w zasadzie napastnik, więc pochwały należą się całemu zespołowi. Plan był taki, żeby nie pozwolić Białej Gwieździe na oddawanie groźnych strzałów, zwłaszcza że warunki były trudne i dziury w tyłach mogłyby stanowić duży problem. Udało się zneutralizować atak rywala na tyle, że obroniłem w zasadzie trzy strzały i żaden nie był przesadnie groźny - powiedział Maciej Gostomski.
25-latek ani razu nie został zmuszony do pokazania stu procent swoich możliwości. - O to właśnie chodziło, dlatego jestem usatysfakcjonowany. Wszystko zagrało tak jak powinno. Zablokowaliśmy mnóstwo dośrodkowań Wisły, a sami byliśmy skuteczniejsi i strzeliliśmy dwie bramki - dodał.
Drużyna Mariusza Rumaka dużo lepiej przystosowała się do gry na zaśnieżonym boisku. Goście nawet na chwilę nie złapali w piątek właściwego rytmu. - Nie chciałbym za dużo mówić o Wiśle, ale faktycznie była jakaś ospała, mało agresywna. Nie wiem na ile wpłynęła na to pogoda. My byliśmy przygotowani na ciężkie warunki, znamy boisko w Poznaniu bardzo dobrze i wiemy jaki jest jego stan. Mając na uwadze dużą ilość śniegu, podwoiliśmy koncentrację i zwłaszcza w tyłach nie bawiliśmy się piłką. Gdy było trzeba wybić ją na aut, to to robiliśmy. Prosty futbol był właściwy na tę aurę - zaznaczył Gostomski.
Czy przy bardziej optymalnych warunkach atmosferycznych spotkanie byłoby mniej jednostronne? - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mogę się tylko cieszyć z tego, że sami potrafiliśmy sobie dobrze radzić. Nie zawsze "pałowaliśmy", bo były też momenty, że graliśmy kombinacyjnie. Patrząc całościowo, naprawdę wyglądało to fajnie. Nie wykluczam, że na zielonej murawie Wisła byłaby w stanie sprawić nam więcej kłopotów, lecz warunki były takie, a nie inne i każdy musi się do nich dostosować - stwierdził bramkarz wicemistrza Polski.
W poprzednich potyczkach - z KGHM Zagłębiem Lubin (1:1) i Koroną Kielce (0:1) - Lech grał słabiej niż w piątek, mimo że właśnie wtedy miał teoretycznie najtrudniejszego rywala. - Przeciwko Zagłębiu mizernie zagraliśmy w pierwszej połowie. Gdyby ten fragment był lepszy w naszym wykonaniu, to może udałoby się wygrać. Nie ma co jednak wracać do przeszłości. Każde spotkanie jest inne, dlatego nie lubię takich porównań. Nie wszystko też zależy od nas, bo poszczególni rywale grają w Poznaniu z różnym nastawieniem - oznajmił Gostomski.
Jak golkiper Lecha radził sobie w piątek z utrzymywaniem koncentracji? Interwencji zaliczył przecież niewiele. - Cały czas się rozgrzewałem. Robię tak nie tylko przy niskiej temperaturze, ale również latem - zakończył.