Spotkanie zaczęło się dla Pasów w najgorszy z możliwych sposób - Lech doskonale realizował założenia trenera Mariusza Rumaka, czyli grę wysokim pressingiem i kończenie akcji w jak najkrótszym czasie po przejęciu piłki. Już w 9. minucie wyszedł na prowadzenie po golu Kaspera Hamalainena.
Pasy zdołały przejąć kontrolę nad meczem i stwarzały sobie okazje strzeleckie, ale przy stanie 0:1 Boljević dwukrotnie trafił w słupek bramki gości. Tuż przed golem Lecha na 0:2, Czarnogórzec natomiast prawidłowo zdobył bramkę, której sędzia Marcin Borski nie uznał. Przy 0:2 Boljević znów trafił w słupek i zrobił to raz jeszcze po tym, jak Marcin Kamiński podwyższył na 3:0 dla Kolejorza.
Słupki ratują Macieja Gostomskiego w Krakowie:
[wrzuta=7xwt7mjUk7z,mmkk07]
- Nie przypominam sobie, żebym kiedyś doświadczył czegoś takiego. Cztery słupki - nie do wiary. Nie wiem nawet, co powiedzieć na ten temat - mówi Boljević i dodaje: - Po meczu mi powiedziano, że nie było spalonego i bramkę zdobył prawidłowo. Myślę, że po tym golu obraz gry mógł się zmienić, bo to byłaby bramka na 1:1 i spotkanie poszłoby w innym kierunku. Ale co zrobić? Błędy sędziów też się zdarzają.
- Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym meczu i przygotować się do Ruchu. Bardzo nam brakowało kontuzjowanych Dawida Nowaka, Saidiego Ntibazonkizy i Marcina Budzińskiego, ale grali inni - ta porażka to wina nas wszystkich, a nie ich braku albo dwóch, trzech zawodników - mówi Boljević, który w tym sezonie w sumie już pięć razy trafiał w słupki bramki rywali - wcześniej uczynił to samo w meczu z Piastem w Gliwicach.
Nieuznany gol Vladimira Boljevicia z Lechem Poznań:
[wrzuta=7xwt7mjUk7z,mmkk07]