Łukasz Piszczek pod wrażeniem Grosskreutza. "Niełatwo będzie mi odzyskać pozycję"

Łukasz Piszczek ma świadomość, że może przegrać rywalizację o miejsce w "11" z Kevinem Grosskreutzem, który zastępuje go od początku sezonu w roli bocznego defensora.

Kevin Grosskreutz w roli lewoskrzydłowego Borussii Dortmund radził sobie przeciętnie i był uważany za najsłabsze ogniwo zespołu Juergena Kloppa. Po tym, jak trener zdecydował się przekwalifikować go na bocznego obrońcę, 3-krotny reprezentant Niemiec nie tylko gra w każdym meczu (nie opuścił w tym sezonie jeszcze ani jednej minuty!), ale też zbiera świetne recenzje. Według not przyznawanych przez magazyn Kicker 25-latek radzi sobie lepiej od pozostałych podstawowych defensorów: Matsa Hummelsa, Nevena Suboticia i Marcela Schmelzera.

Już wkrótce Grosskreutza czeka rywalizacja z nominalnym prawym obrońcą, który przez trzy poprzednie sezony był nie do zastąpienia w BVB i w klasyfikacjach najlepszych graczy na swojej pozycji zdarzało mu się wygrywać nawet z Philippem Lahmem. Czy Klopp nadal będzie stawiał na Niemca, czy też przywróci do podstawowego składu Polaka? - Decyzja zawsze należy do trenera. Na pewno nie będzie mi łatwo odzyskać pozycji w jedenastce, ponieważ Kevin w nowej roli spisuje się bardzo, bardzo dobrze. W każdym razie konkurencja drużynie z pewnością nie zaszkodzi - przyznaje "Piszczu".

Kiedy reprezentant Polski będzie mógł jak równy z równym konkurować z Grosskreutzem? - Z moim zdrowiem jest już w porządku i wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku. We wrześniu zacząłem biegać, a teraz wznowiłem treningi z drużyną. Wspaniale jest znów móc operować piłką i poczuć się piłkarzem - tłumaczy w rozmowie z DerWesten.

Według sztabu medycznego Borussii Piszczek jest już przygotowany do występów na 90 procent. Jak swój stan ocenia 28-latek? - Skutki kontuzji całkowicie jeszcze nie znikły. Po długiej przerwie, gdy pojawiają się obciążenia, odczuwam mocny ból w mięśniach, szczególnie w udach. Wciąż jest to problem, ponieważ po dwóch jednostkach treningowych danego dnia, wieczorem prawie umieram z bólu - wyjawia.

Piszczek do gry w Bundeslidze zamierza powrócić jeszcze w tym roku. Siedzenia na trybunach już mu wystarczy. - To jest trudna i dziwna sytuacja. Zawsze chce się wskoczyć na boisko, żeby pomóc kolegom. Na murawie w czasie meczu jest inaczej, ponieważ nie rozpamiętujesz niewykorzystanej okazji, ale myślisz już o kolejnym pojedynku i kolejnej akcji - puentuje.

Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: