Dawid Plizga mógł trafić do siatki już w pierwszej odsłonie rywalizacji, ale kapitalną interwencją popisał się bramkarz Zawiszy Wojciech Kaczmarek. W drugiej połowie skrzydłowy Jagi jeszcze dwukrotnie stawał oko w oko w Kaczmarkiem, jednak pokonać go zdołał tylko raz. - Szkoda trochę tych okazji, ale w pierwszej nie było łatwo, bo za bardzo nie miałem gdzie uderzyć, gdyż Kaczmarek jest dosyć sporym bramkarzem i zasłonił mi całą bramkę. Bardziej żałuję jednak tej drugiej - przyznał po meczu Plizga.
Białostoczanie znowu zaraz po strzeleniu bramki pozwolili rywalom błyskawicznie wyrównać. Podobna sytuacja miała miejsce już w Kielcach. Wtedy na bramkę Dawida Plizgi niemal natychmiast odpowiedział Przemysław Trytko. - Najbardziej szkoda tego, że po strzeleniu bramki dosłownie 15-20 sekund i tracimy gola na 1:1. Nawet nie zdążyliśmy się pocieszyć z prowadzenia, nawet oddechu nie złapaliśmy. Był to decydujący moment spotkania. Punkt na pewno nas nie cieszy, bo mieliśmy okazję na zdobycie trzech. Według mnie lepiej graliśmy od Zawiszy i chcieliśmy to wygrać. Stało się jednak inaczej i punkt trzeba docenić - dodał pomocnik "Żółto-Czerwonych".
W najbliższym czasie po przerwie na mecze reprezentacji Jagiellonię czeka prawdziwy maraton spotkań na własnym stadionie. Do stolicy Podlasia zawitają po kolei Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk oraz Wisła Kraków. Osiągnięcie dobrych rezultatów na pewno białostoczanom utrudnią liczne kontuzje, nękające zespół już od początku sezonu. Kolejnego urazu nabawił się Nika Dzalamidze i jego pauza w grze potrwa aż do stycznia. - Bardzo nam zależy na tym, by jak najlepiej wypaść przed własną publicznością. Chcemy przed przerwą zimową zdobyć jak najwięcej punktów, co pozwoliłoby nam wskoczyć do czołowej "ósemki". Wówczas z pewnością moglibyśmy spokojniej przepracować zimę. Sytuacja kadrowa jest jaka jest i nic na to nie poradzimy - zakończył Dawid Plizga.