Żółto-czerwoni znowu zagrali z dużym zaangażowaniem i ogromną determinacją. To co się nie udało w poprzednim meczu z Górnikiem, stało się tym razem. Nie brakowało też zwykłego szczęścia, kiedy piłka po mocnych strzałach zawodników Lecha kilka razy trafiała w poprzeczkę bramki białostoczan i cuda między słupkami wyczyniał Krzysztof Baran. - Tak naprawdę, to nigdy się nie poddaliśmy. Nawet kiedy przegrywaliśmy tu kolejne spotkania, to zawsze to były spotkania na styku i brakowało czasami bardzo niewiele, by wynik był dla nas korzystniejszy. Wiedzieliśmy, że potrafimy grać w piłkę, konstruować akcje i stwarzać sytuacje bramkowe. Bardzo się cieszę, że wreszcie udało się przełamać tę klątwę - nie krył radości po meczu Piotr Stokowiec.
Teraz sympatycy i sztab trenerski Jagi mogą ze spokojem i optymizmem patrzeć w przyszłość. Jednak, nawet gdy żółto-czerwonym nie wiodło się najlepiej, to wiary, że będzie lepiej, na Podlasiu nie zabrakło. Kibice byli z drużyną na dobre i na złe. - Poprzednie mecze na pewno nie przyniosły nam chluby, ale wiedziałem, że ta drużyna zasługuje na więcej. Nie spanikowaliśmy w najtrudniejszym momencie. Chciałbym podziękować kibicom, którzy nas wspierali cały czas i wierzyli w drużynę. Kierownictwo klubu również widziało i doceniało naszą pracę. To jest dopiero początek, jeden mecz, więc nie możemy spocząć na laurach - podkreślił szkoleniowiec Jagi.
W najbliższej kolejce Jagiellonię czeka wyjazd do Gliwic na mecz z Piastem. Później zaś kibice żółto-czerwonych będą świadkami maratonu spotkań na Stadionie Miejskim w Białymstoku. Jaga zmierzy się kolejno z Zawiszą Bydgoszcz, Śląskiem Wrocław, Lechią Gdańsk i Wisłą Kraków. - Zgadza się, przed nami wiele spotkań na własnym terenie, na które już teraz z niecierpliwością czekamy. Myślę, że przezwyciężyliśmy kryzys i to był ten przełom - zakończył Stokowiec.