Franciszek Smuda: Ludzie na ulicy mówią mi, że to cud!

- Te najłatwiejsze mecze są zazwyczaj najtrudniejsze - mówi przed spotkaniem 14. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z przedostatnim w tabeli Widzewem Łódź trener Wisły Kraków [tag=2732]Franciszek Smuda[/tag].

Po 13 kolejkach Biała Gwiazda z 24 punktami na koncie zajmuje 3. miejsce w tabeli. To wynik nadspodziewanie dobry, biorąc pod uwagę przedsezonowe prognozy.

- Wiele osób spotyka mnie na ulicy i mówi, że to jest cud. Jeden biznesmen po pierwszym meczu, po Górniku, chciał się założyć z Marcinem Kuźbą o 100 tysięcy złotych, że w 10 meczach zdobędziemy 7 punktów. Chciałem się z nim złożyć pół na pół, ale widocznie nie miał tyle pieniędzy Kuźba i zrezygnował. Nie jest to anegdota - to prawda. My dyskutujemy czy to, czy tamto mnie martwi. Mnie wszystko martwi, ale staram się jeszcze więcej serca w to włożyć na treningach, żeby każdy coś nowego łyknął ze strony taktyki. A to gdybanie i zmartwienia zostawiam sobie na boku - mówi Smuda.

W sobotę Wisła po dużych mordęgach i z pomocą bramkarzy Michała Miśkiewicza oraz Michała Gliwy pokonała Zagłębie Lubin 1:0. Dla "Franza" styl ma jednak teraz drugorzędne znaczenie: - Sami widzicie tę drużynę, tych zawodników i możecie odpowiedzieć na pytanie: czy to jest Real Madryt, czy Wisełka? Składam sobie ten składak. Zanim ta drużyna będzie taka, że mnie nic nie będzie martwiło, to jeszcze trochę musi upłynąć i cała ta kadra musi być bardzo wzmocniona. Teraz cieszę się, gdy wszyscy są zdrowi i cieszę się ze zdobycia trzech punktów. A jak one są zdobyte, to mnie już tak bardzo nie interesuje.

Trener Białej Gwiazdy jeszcze raz podkreślił, że brakuje mu wykonawców. - Nie można im odmawiać chęci, walki i biegania. Pod tym względem jestem z nich bardzo zadowolony, ale czasami są trudności i w niektórych spotkaniach mieliśmy takie 15 minut, czy pół godziny, kiedy nie mogli się odnaleźć. Pierwsza połowa dobra, a druga zła - i to jest tak, gdy zespół nie ma stabilności, ale pracujemy nad tym. Stabilność zaś jest wtedy, gdy zespół czy poszczególni zawodnicy posiadają ponadprzeciętne umiejętności. Wtedy nie ma tego problemu, bo jeden bierze ciężar na siebie i go unosi.

Smudy nie martwi słaba w ostatnich tygodniach forma Pawła Brożka. Napastnik po kontuzji mięśnia dwugłowego, mimo której zagrał przed przerwą reprezentacyjną z Legią Warszawa, nie gra tak dobrze, jak przed urazem.

- Napastnicy mają to do siebie, że czasem brylują - co strzelą, to wchodzi. A czasem tak jest, że na 20 sytuacji nic nie trafiają. Mnie nie martwi postawa Pawła. Oczywiście musimy głaskać, dmuchać i chuchać, żeby nie był kontuzjowany, bo
wiadomo, że mamy go tylko jednego. Paweł stara się, czy to na treningach, czy podczas meczów. Widać, że ile ma siły to walczy, a przede wszystkim wydaje mi się, że jest bardziej zdyscyplinowany. Z wiekiem widać jego większe doświadczenie i w tej chwili więcej pracuje niż gada - komentuje Smuda.

Źródło artykułu: