Obok pomocnika Udinese Calcio do siatki rywali trafiali Waldemar Sobota, Jakub Błaszczykowski i Adrian Mierzejewski. Do przerwy Polacy prowadzili 3:1. W drugiej połowie zdobyli tylko dwie bramki.
- W pierwszej połowie jak zaczęliśmy grać piłką, a jej nie woziliśmy, to wyglądało to wszystko dobrze, a w drugiej doszło zmęczenie z naszej strony - dwa mecze w trzy dni - mówi Zieliński.
Zwycięstwo z San Marino to po prostu obowiązek zawodowych piłkarzy. Wydarzeniem wtorkowego meczu jest więc gol wbity Polakom przez rywali w pierwszej połowie. W szatni z tego powodu nie było wesoło.
- Trener wszedł i był bardzo niezadowolony... Tak samo jak Artur Boruc... Przeszliśmy do historii, bo niestety straciliśmy gola z San Marino. To boli, to jest dołujące, bo przed meczem rywale powiedzieli, że tylko z nami sobie stworzyli sytuacje na strzelenie bramki i w tym spotkaniu będą próbowali ją strzelić. Złe krycie, nie możemy się wyłączać z krycia i trzeba walczyć do końca - czy to z San Marino, czy to z Anglikami - puentuje Zieliński.