Jeszcze żadnej drużynie w historii Ligi Mistrzów nie udało się w fazie pucharowej odrobić straty wynoszącej aż cztery gole - najbardziej efektownym comebackiem pochwalić może się Deportivo La Coruna, które w sezonie 2003/2004 po porażce 1:4 z AC Milan w rewanżu zwyciężyło 4:0. Katalończycy mimo to są pełni wiary w awans do finału Champions League. - Słowo "niemożliwe" jest przeznaczone dla ludzi słabych, ale nie dla nas. Możliwe jest wszystko! - odgraża się Dani Alves. - Zrobimy absolutnie wszystko co w naszej mocy. Nie możemy w ogóle tracić goli, za to koniecznie trzeba szybko zdobyć co najmniej jedną bramkę. Będziemy walczyć aż do samego końca - obiecuje Gerard Pique.
W meczu rozegranym w Monachium Duma Katalonii prawie w ogóle nie stwarzała dogodnych sytuacji strzeleckich, defensorzy Bayernu bez większych kłopotów neutralizowali Alexisa Sancheza oraz Pedro Rodrigueza, a Leo Messi był cieniem samego siebie. Argentyńczyk, jak ujawniono już po końcowym gwizdku, nie był przygotowany do gry na sto procent. Na Camp Nou "Atomowa Pchła" znów ma błyszczeć i dominować, a przede wszystkim wpisywać się na listę strzelców. - Wiemy, jak ważny jest Messi i jak wiele potrafi dać naszemu zespołowi. Im on gra lepiej, tym cała drużyna gra lepiej, jednak nie można obarczać go całą odpowiedzialnością. Pozostali zawodnicy będą musieli mu pomagać - przekonuje Tito Vilanova.
W 2009 roku Blaugrana w spotkaniu ćwierćfinałowym pokonała Bayern przed własną publicznością aż 4:0. Czy powtórka takiego wyniku jest możliwa w środowy wieczór? - Zawodnicy są świadomi, jak trudne czeka ich zadanie, ale jesteśmy Barceloną i nie możemy sądzić, że ten dwumecz jest już przegrany. To byłoby niedopuszczalne - tłumaczy szkoleniowiec lidera Primera Division. Gospodarze borykają się ze sporymi problemami kadrowymi - poza meczową "18" znaleźli się Carles Puyol, Javier Mascherano, Jordi Alba, Eric Abidal oraz Sergio Busquets, co znacznie zawęża Vilanovie pole manewru. Wszystko wskazuje na to, że na środku obrony znów wystąpi Marc Bartra, a w środku pola od 1. minuty pojawi się Alex Song. Tajną bronią Barcy może okazać się Cesc Fabregas, który na Allianz Arena cały mecz spędził wśród rezerwowych.
Mistrzowie Niemiec pomimo olbrzymiej zaliczki z pierwszego spotkania nie czują się jeszcze finalistami. - Wciąż świetnie wiemy, że Barca jest najlepszym zespołem na świecie bez względu na to, co wydarzyło się w Monachium. Musimy zagrać z takim samym poświęceniem i z taką samą koncentracją jak we wtorek - mówi Jupp Heynckes, który zapewnia, że jego podopieczni nie będą skupiać się tylko na obronie własnej bramki. - Nie możemy zbyt dużo myśleć o tym, że mamy przewagę. Będziemy chcieli udowodnić, że zwycięstwo nad Barceloną nie było jednorazowym wyskokiem - dodaje. Bawarczycy na triumf w Lidze Mistrzów czekają od 2001 roku, a w poprzednim sezonie w dramatycznych okolicznościach polegli w finale. - Po tym, co wydarzyło się w meczu z Chelsea, wiele drużyn zwątpiłoby i poddałoby się, ale Bayern zareagował we właściwy sposób. Pozyskaliśmy dobrych zawodników, dokonaliśmy pewnych zmian, wzmocniliśmy ducha zespołu i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy - tłumaczy 67-latek.
W 2009 roku Barcelona pokonała u siebie Bayern 4:0. Powtórka tego wyniku tym razem będzie oznaczać dogrywkę:
Finaliści Champions League z 2010 i 2012 roku nie ukrywają, że najbardziej obawiają się najlepszego piłkarza świata ostatnich lat. - Zobaczymy zupełnie innego Messiego niż w pierwszym pojedynku. Powszechnie wiadomo, że to fundament Barcelony i jej najważniejszy piłkarz. Nie wiemy dokładnie, w jakiej kondycji był podczas wtorkowego meczu, ale w weekend wszedł z ławki i strzelił pięknego gola (przeciwko Athletikowi Bilbao - przyp.red.). Uważam, że to on może wyrządzić nam największe szkody - przyznaje Thomas Mueller. W jaki sposób Bawarczycy zamierzają grać w stolicy Katalonii? - Nasza siła polega na szybkim przejściu z obrony do ataku i będziemy chcieli zrobić z tego użytek. Spróbujemy zagrać bezbłędnie w defensywie i wykorzystać nadarzające się okazje do błyskawicznego kontrataku. Jeśli zdołamy zdobyć bramkę, Barcelonie będzie bardzo ciężko - przekonuje Bastian Schweinsteiger. - Jesteśmy pewni, że rywale będą wywierać na nas niewyobrażalną presję. Naszym zadaniem jest uczynienie wszystkiego, by uniknąć roztrwonienia przewagi i katastrofy. Barca jest zraniona, ale jeszcze się nie poddała - dodaje Manuel Neuer.
Jedynym nieobecnym w szeregach Bayernu jest Toni Kroos. Po przymusowej pauzie na boisko powraca Mario Mandzukić i najprawdopodobniej zastąpi w wyjściowej jedenastce Mario Gomeza. Co może mieć spore znaczenie, aż sześciu czołowych graczy lidera Bundesligi - Philipp Lahm, Dante, Javi Martinez, Bastian Schweinsteiger, Luiz Gustavo i Mario Gomez - w przypadku otrzymania żółtej kartki nie wystąpi w ewentualnym finale. Czy zagrożeni piłkarze będą odstawiać nogi? - W żadnym wypadku nie mam zamiaru zwracać uwagi na zagrożenie kartkowe. Wystawię najmocniejszy możliwy skład, a piłkarze będą musieli być po prostu bardzo uważni i zdyscyplinowani. A to oznacza powstrzymanie się od jakichkolwiek gestów, prowokacji czy niepotrzebnych fauli. Te elementy zadecydują - zapowiada Heynckes.
FC Barcelona - Bayern Monachium / śr. 01.05.2013 godz. 20.45
Przewidywane składy:
FC Barcelona:
Valdes - Alves, Bartra, Pique, Adriano - Song - Xavi, Iniesta - Pedro, Messi, Sanchez.
Bayern Monachium: Neuer - Lahm, Dante, Boateng, Alaba - Martinez, Schweinsteiger - Robben, Mueller, Ribery - Mandzukić.
Sędzia: Damir Skomina (Słowenia).
Pierwszy mecz: 0:4