Piłkarze Korony Kielce z optymizmem mogli patrzeć na czwartkowe starcie w lidze z Podbeskidziem w kontekście przełamania fatalnej passy na wyjeździe. Kielczanie w tym sezonie jeszcze nie wygrali na boiskach rywali. Pojedynek z Podbeskidziem mógł być znakomitą okazją do tego, bo z Góralami gra im się bardzo dobrze. W dotychczasowych trzech spotkaniach w ekstraklasie za każdym razem kielczanie byli górą.
W ubiegłym sezonie Korona pokonała bielszczan na ich terenie 3:2. Wówczas bramki dla kielczan zdobywali Aleksandar Vuković, Krzysztof Kiercz oraz Maciej Korzym. Dla gospodarzy natomiast strzelali Bartłomiej Konieczny oraz Robert Demjan. W czwartek Korzym i Demjan również zdobyli gole, ale jak się okazało, były to jedyne bramki spotkania. Drużyny podzieliły się punktami, które nie satysfakcjonują ani niepewnej utrzymania Korony, ani Podbeskidzia, które jest bliżej niż dalej spadku do I ligi.
Był to dziesiąty mecz bez wygranej Korony na wyjeździe. Kielczanie legitymują się bilansem 4 remisów i 6 porażek oraz fatalnym stosunkiem bramkowym 5-17. - Niestety, najgroźniejszy zawodnik przeciwnika pozostaje bez krycia i strzela nam bramkę. Szkoda, bo ten strzał kosztował nas dwa punkty. Podbeskidzie "poczuło krew" i dążyło do strzelenia kolejnego gola. Zepchnęli nas do obrony. Dobrze, że mamy chociaż jeden punkt, ale to był jednocześnie nasz dziesiąty mecz wyjazdowy bez zwycięstwa - skomentował trener Korony Leszek Ojrzyński.