Bramka strzelona w meczu z GKS Tychy była pierwszym trafieniem Arkadiusza Kowalczyka w oficjalnym meczu pierwszego zespołu GKS-u Katowice. Wcześniej młody napastnik trafiał głównie w drużynie rezerw. Mimo lichego wzrostu piłkę do tyskiej bramki "Kowal" zdołał skierować po strzale głową, co po meczu z żartem kwitował.
- Widać, że niscy zawodnicy też potrafią grać głową. Śmieję się, że poszedłem tym w ślady Arkadiusza Piecha. Być może to porównanie nie było zbyt dobre, ale mam nadzieję, że kibice mi to wybaczą. Zdobyłem pierwszą bramkę w GieKSie i to jeszcze w takim spotkaniu - uśmiecha się wychowanek katowickiego klubu.
W końcówce meczu z tyską drużyną Kowalczyk mógł ustrzelić dublet. Po próbie strzału przewrotką nie zdołał jednak trafić w światło bramki. - Szkoda, że nie udało się strzelić drugiej bramki, bo przez to GKS Tychy do końca nas naciskał i musieliśmy się bronić. Mimo wszystko cieszy bramka i trzy punkty. Nie ma co narzekać - argumentuje zawodnik GieKSy.
Dla drużyny Rafała Góraka było to trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu. - Bardzo zależało nam na tym, żeby po dwóch zwycięstwach tę passę podtrzymać. Tak długo jak sprawy organizacyjne pozwolą nam grać w piłkę, my chcemy wygrywać dla siebie, dla kibiców, dla całych Katowic - przekonuje Kowalczyk.
Na przedmeczową rozgrzewkę, a potem na prezentację piłkarze GKS wyszli w koszulkach z napisem: "Oddajcie miastu GieKSę" i "Krysiak, miej jaja - odejdź". - Podjęliśmy decyzję o proteście całą drużyną. Wokół klubu dzieje się nie najlepiej, ale wierzę, że to wszystko uda się wyprostować. My cały czas czekamy na wypłaty, ale na boisku dajemy z siebie wszystko - zapewnia napastnik śląskiej drużyny.
GKS swoją dobrą grą chce zwrócić na siebie uwagę zarządu z prezesem Jackiem Krysiakiem na czele. - Robimy wszystko, żeby ktoś z góry w końcu zdecydował się zrobić krok w naszą stronę i nam pomóc. My dla tego klubu walczymy i będziemy walczyć tak długo, dopóki wystarczy sił. Wiadomo jednak, że bez pieniędzy i organizacji na dłuższą metę nie damy rady tego ciągnąć - bezradnie rozkłada ręce piłkarz katowickiej drużyny.
Póki co zapadła decyzja, że GieKSa zawiesza treningi do środy. - Rozjeżdżamy się do domów i przez kilka najbliższych dni nie będziemy trenować, bo nie mamy pieniędzy na dojazdy. Każdego dnia musimy się zastanawiać jak przeżyć za ostatnie grosze. W środę pojawimy się na treningu i będziemy przygotowywać się pod kątem meczu z Miedzią Legnica - wyjaśnia "Kowal".
Nie wiadomo jednak, czy zaplanowany na piątek pojedynek z beniaminkiem z Legnicy dojdzie do skutku. - Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła, a nawet jeśli to pewnie nie będzie to zależało wyłącznie od nas. Czekamy na ruch ze strony działaczy. Bez ich dobrej woli ciężko będzie to wszystko poukładać. My chcemy grać, ale czy wybiegniemy na boisko, tego nie wiem - puentuje gracz drużyny z Bukowej.