- Był mecz przyjaźni. Bramkę strzelił Kaziu (Przemysław Kaźmierczak - dop.red.) z Łodzi, Antek (Antoni Łukasiewicz - dop.red.) z Wrocławia. Marek Wasiluk dołożył jeszcze jedną - żartował po meczu z ŁKS-em Łukasz Gikiewicz, napastnik Śląska Wrocław. Jedną z bramek dla WKS-u zdobył bowiem Przemysław Kaźmierczak, wychowanek ŁKS-u. Dla łodzian natomiast gola strzelił Antoni Łukasiewicz, który do beniaminka T-Mobile Ekstraklasy jest wypożyczony właśnie ze Śląska.
Mecz w Łodzi zespół prowadzony przez Oresta Lenczyka wygrał 2:1. - Cieszymy się, bo wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy mecz. Wynik to pokazuje. Na boisku była walka, nikt nam łatwo trzech punktów nie oddał. Udało się i odskoczyliśmy Legii na cztery punkty - skomentował po meczu "Giki".
Do Śląska trafił on właśnie z zespołu z Łodzi. Teraz znów miał okazję przypomnieć się kibicom tego klubu. - Na pewno fajnie było wrócić do Łodzi. Spędziłem tu fajny rok. Jedni mnie wyzywają, drudzy witają. Tak to jest z kibicami - powiedział piłkarz.
Dzięki zwycięstwu nad ekipą Ryszarda Tarasiewicza zielono-biało-czerwoni znakomicie zakończyli ten bardzo udany dla nich rok. Śląsk ma już bowiem cztery punkty przewagi nad warszawską Legią. - Zdobyliśmy trzy punkty. Po remisie Legii wiedzieliśmy, że ten ich remis dopiero da nam satysfakcję, jak my wygramy. Tak się stało. Szacunek dla kibiców, którzy stawili się tu w Łodzi. Ciężko się grało bez nich, ale byli naszym dwunastym zawodnikiem. Trochę horror im zafundowaliśmy w ostatnich minutach, ale wygraliśmy 2:1 i możemy się cieszyć z trzech punktów - podsumował Łukasz Gikiewicz.