Runda jesienna jest w Zabrzu oceniana różnie. Z jednej strony przebudowany kadrowo Górnik po raz kolejny odprawił z kwitkiem takie firmy jak rozpędzony wówczas Lech Poznań, czy wygrał przy Reymonta z Wisłą, co do poprzedniego sezonu nie udawało mu się przez 21 lat.
Z drugiej strony - seria siedmiu meczów bez zwycięstwa i topór coraz bardziej lśniący nad głową trenera Adama Nawałki, którego przed zwolnieniem uratowała tylko decyzja prosto z miejskiego magistratu.
Bilans śląskiej drużyny na półmetku sezonu nie jest jednak najgorszy. Pięć zwycięstw, pięć remisów i pięć porażek oraz bilans bramkowy 18-17 to zdobycz, którą przy Roosevelta przyjęto z umiarkowanym zadowoleniem. Zespół realizuje na razie przedsezonowe założenia, które zakładają 8-10 pozycję na finiszu.
Sztab szkoleniowy Górnika na razie ucieka jednak od oceny rundy jesiennej. - Rozegraliśmy już całą rundę, ale przed nami dwa mecze awansem z wiosny i dopiero wtedy zakończy się dla nas jesień - wskazuje Nawałka. Nie da się ukryć, że asekuracyjna postawa szkoleniowca Górnika jest nie tyle kurtuazją, co zabezpieczeniem na przyszłość.
Niekorzystne wyniki w dwóch wieńczących jesienne zmagania meczach - ze Śląskiem Wrocław w Zabrzu i wyjazdowej potyczce z Widzewem Łódź - mogą diametralnie sytuację Trójkolorowych odmienić. Póki co pewne jest jedynie to, że Górnik nie będzie zimował w strefie spadkowej. Aktualnie zabrzanie mają nad strefą spadkową siedem punktów przewagi.