Viva Italia - relacja z meczu Polska - Włochy

Smutek i bezradność - takie odczucia mogą towarzyszyć zarówno piłkarzom, jak i kibicom reprezentacji Polski po towarzyskim spotkaniu z Włochami. Biało-czerwoni przegrali gładko 0:2. Zaprezentowali przy tym mizerny futbol, zwłaszcza w drugiej połowie.

Pierwsze fragmenty nie były emocjonujące. Zarysowała się wprawdzie lekka przewaga gospodarzy, jednak przeprowadzane przez nich akcje oskrzydlające nie kończyły się nawet groźnymi dośrodkowaniami. Pierwsza w miarę dobra okazja miała miejsce w 13. minucie. Wówczas Sławomir Peszko zyskał nieco swobody w polu karnym, lecz uderzył na wiwat i chybił o kilka metrów.

Włosi nie forsowali tempa. Nie mieli ochoty "umierać" na boisku, skupiali się raczej na uważnej defensywie i po przejęciu piłki próbowali szybkich kontr. Efektem były dwie sytuacje. Najpierw Damien Perquis zastopował w ostatniej chwili Daniele De Rossiego, a następnie niecelnie z ostrego kąta strzelił Giampaolo Pazzini.

W 22. minucie zapachniało wreszcie golem dla ekipy Franciszka Smudy. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Ludovica Obraniaka, do uderzenia głową złożył się Robert Lewandowski, lecz kąt był bardzo ostry i napastnik Borussii Dortmund trafił tylko w boczną siatkę.

W tym fragmencie biało-czerwoni mieli optyczną przewagę, całkiem nieźle operowali futbolówką w środku pola, ale nie potrafili skutecznie wykończyć akcji. Tymczasem w 30. minucie fatalną stratę zanotował Obraniak i Squadra Azzurra wyprowadziła zabójczą kontrę. Mario Balotelli zauważył kiepskie ustawienie Wojciecha Szczęsnego i przelobował go bardzo precyzyjnym strzałem z 30 metrów. Próba napastnika Manchesteru City była najwyższej klasy, nie zmienia to jednak faktu, że gdyby golkiper Arsenalu Londyn stał bliżej linii bramkowej, to bez trudu złapałby futbolówkę.

Podopieczni Franciszka Smudy mieli spory problem ze skuteczną odpowiedzią, bowiem nawet jeśli podchodzili pod pole karne przeciwnika, to w momencie dośrodkowania brakowało ruchu wśród graczy ofensywnych. Efekt był taki, że Włosi ustawiali szczelne krycie i na oddanie groźnego strzału nie było szans. W 33. minucie zauważył to Lewandowski, który przedzierając się lewym skrzydłem, nie miał komu podać i postanowił sam uderzyć z bocznej strefy boiska. Przymierzył celnie, całkiem nieźle, lecz aby futbolówka wpadła do siatki, Gianluigi Buffon musiałby popełnić błąd. Do takowego nie doszło i do przerwy rezultat nie uległ już zmianie.

Druga połowa nie przyniosła niestety poprawy w tym elemencie. Co więcej, to Włosi coraz częściej atakowali i w 52. minucie mieli wymarzoną okazję na drugą bramkę. Balotelli doszedł do piłki zacentrowanej z prawego skrzydła, ale w sobie tylko znany sposób posłał ją obok słupka. Polacy mogli odpowiedzieć trzy minuty później, gdy nieźle z 16 metrów przymierzył Eugen Polanski. Do szczęścia zabrakło mu jednak kilkadziesiąt centymetrów.

Niestety dalsze fragmenty to bezdyskusyjna dominacja gości. Zespół z Półwyspu Apenińskiego wykorzystywał pasywną postawę biało-czerwonych i przeprowadzał coraz groźniejsze akcje. Efekt? Po godzinie gry było 0:2. Balotelli podał przed pole karne do Simone Pepe, ten lekko trącił futbolówkę i wyszło z tego idealne podanie do Pazziniego. Napastnik Interu Mediolan wyskoczył zza pleców skonsternowanych obrońców i trafił do siatki pomiędzy nogami Szczęsnego.

Ten gol wprowadził totalną dezorganizację w szeregach biało-czerwonych. Włosi rządzili na boisku i niewiele brakowało, a w krótkim czasie prowadziliby nawet 4:0. Najpierw Szczęsny znakomicie obronił w sytuacji sam na sam z Alessandro Matrim, a po chwili złapał piłkę, gdy Balotelli główkował z bliska wprost w niego.

Mały przełom mógł nastąpić w 84. minucie, gdy Andrea Ranocchia wskoczył na plecy Lewandowskiego i powalił go we własnym polu karnym. Sędzia Laurent Duhamel bez wahania wskazał na "wapno", ale Jakub Błaszczykowski z 11 metrów uderzył katastrofalnie. Kapitan biało-czerwonych kopnął futbolówkę lekko, w dodatku w środek bramki i Buffon bez trudu ją złapał. Ta sytuacja była kwintesencją bezradności naszej reprezentacji w drugiej połowie.

Mimo kilku rozpaczliwych prób, podopiecznym Franciszka Smudy nie udało się już nic wskórać i przegrali 0:2. Wnioski po tej potyczce nie są zbyt optymistyczne. Goście nie grali we Wrocławiu na sto procent swoich możliwości, co było widać gołym okiem, ale i tak zwyciężyli z olimpijskim spokojem. Polacy natomiast nawiązywali walkę tylko przy wyniku bezbramkowym. Gdy musieli odrabiać straty, zaczęli grać nerwowo i popełniali proste błędy - zarówno w tyłach, jak i z przodu.

Kolejny sprawdzian - tym razem nieco łatwiejszy - czeka reprezentację Polski we wtorek. Tego dnia na Stadionie Miejskim w Poznaniu biało-czerwoni zmierzą się z Węgrami.

Polska - Włochy 0:2 (0:1)

0:1 - Balotelli 30'

0:2 - Pazzini 60'

W 85. minucie Jakub Błaszczykowski (Polska) nie wykorzystał rzutu karnego (Gianluigi Buffon obronił).

Składy:

Polska: Szczęsny - Piszczek, Głowacki, Perquis (67' Wasilewski), Wawrzyniak, Murawski (81' Dudka), Polanski (65' Matuszczyk), Błaszczykowski, Obraniak (56' Brożek), Peszko (65' Mierzejewski), Lewandowski.

Włochy: Buffon - Abate, Ranocchia, Chiellini, Criscito (77' Ogbonna), De Rossi (46' Motta), Pirlo (46' Pepe), Montolivo (61' Nocerino), Marchisio (61' Matri), Pazzini (61' Aquilani), Balotelli.

Żółte kartki: Polanski (Polska) oraz Ogbonna (Włochy).

Sędzia: Laurent Duhamel (Francja).

Widzów: 42 000.

->Więcej o reprezentacji Polski

Fotorelacja z Wrocławia, cz. 1 - foto.sportowefakty.pl

Fotorelacja z Wrocławia, cz. 2 - foto.sportowefakty.pl

Fotorelacja z Wrocławia, kibice - foto.sportowefakty.pl

Źródło artykułu: