Lech umowę najmu stadionu ma podpisaną od 2006 roku i obowiązywać miała do momentu wyłonienia operatora Stadionu Miejskiego. Tymczasem w zeszłym tygodniu miasto wypowiedziało umowę z powodu zaległości finansowych. W poznańskim klubie uważają jednak, że wypowiedzenie jest bezskuteczne. - Żeby skutecznie rozwiązać umowę trzeba najpierw wezwać do uregulowania zależności - mówi Jacek Masiota, prawnik Lecha.
Kolejorz w ciągu dwóch dni uregulował wszystkie zaległości finansowe. W poznańskim klubie przypuszczają, że mogło to być celowe zagranie ze strony miasta, ponieważ w piątek poinformowało ono Lecha, że do 4 września stadion będzie zamknięty z powodu organizacji zawodów Red Bull X-Fighters. Gdyby umowa przestała być ważna, to Lech nie mógłby się domagać odszkodowania od poniesionych strat. A tak właśnie Kolejorz zamierza postąpić w przypadku, gdy część meczów będzie musiała zostać rozegrana poza Poznaniem. Wszyscy liczą jednak, że sprawę uda załatwić się polubownie. - Popieramy organizację tego typu eventów, ale mamy pretensje, że nikt z nami tego nie skonsultował - mówi Masiota, a Andrzej Kadziński dodaje: - Gdybyśmy porozmawiali o tym wcześniej to może znaleźlibyśmy wspólnie jakieś rozwiązanie.
Zaostrzenie relacji na linii klub-miasto może poważnie wpłynąć na negocjacje w sprawie przejęcia funkcji operatora Stadionu Miejskiego przez konsorcjum KKS Lech Poznań i Marcelin Management. - Do tej pory stosunku między miastem, a naszym klubem, były bardzo przyjazne. Wspólnie pracowaliśmy, aby zbudować przyjazny dla kibiców stadion i wizerunek stadionu i klubu był kojarzony z miastem. Ostatnie działania miasta temu nie sprzyjają - mówi prezes Lecha, Andrzej Kadziński.