Do Polski trafił ponad dwa lata temu. Porównywany był do Manuela Arboledy ze względu na kraj, w którym urodził się, pozycję na boisku i klub, gdzie zakotwiczył, a więc Zagłębie Lubin. Szybko okazało się, że drugiego Arboledy Miedziowi nie ściągnęli, ale początkowo Reina prezentował się obiecująco. Był twardy, lecz miał kłopoty z wyprowadzaniem piłki.
Jesienią tamtego roku stracił miejsce w podstawowym składzie Zagłębia na rzecz pary Csaba Horvath - Michał Stasiak. Jednak z czasem odzyskał je, gdy ten drugi został zesłany na trybuny za słabą formę. Wiosną ponownie Marek Bajor postawił na Horvatha i Stasiaka. Nawet kiedy trenerem został Jan Urban, sytuacja nie uległa zmianie. Reina siedział na ławce. Z pomocą przyszli mu prokuratorzy, bowiem Stasiak przyznał się do wzięcia udziału w ustawieniu meczu sprzed pięciu lat. Klub zawiesił go i Reina wskoczył do składu.
26-latek zajął miejsce obok Horvatha, lecz odstawał od niego. Gołym okiem było widać, że brakuje mu szybkości i przegrywał z przeciwnikami wiele pojedynków biegowych. Zaczęto tęsknić za Stasiakiem, który prócz skutecznych interwencji w defensywie strzela także gole pod bramką rywala. Czy Reina rzeczywiście jest aż tak wolny? - Jest trochę szybszy niż to widać na boisku. Reina nie grał dosyć długo. Grali Stasiak i Horvath. Brak rytmu meczowego wpływa na niego. Ze spotkania na spotkanie wygląda to coraz lepiej. Wydaje mi się, że nie jest szybkim zawodnikiem. Nasza linia obrony jest często wysunięta do przodu i to zmusza naszych piłkarzy do pojedynków biegowych. Mamy szybkich zawodników - mówię o Coście i Rymaniaku. Natomiast w środku trochę kulejemy. Nie jest to wina piłkarzy, bo oni aż tak szybcy nie są - tłumaczy Jan Urban.
Szkoleniowiec Zagłębia ma także problem z lewą stroną defensywy. Costa Nhaimonesu zszedł z boiska z powodu kontuzji w meczu z Cracovią, a przeciwko Lechowi Poznań nawet nie pojawił się na ławce. Nieoficjalnie zaczęto spekulować, że zawodnik z Zimbabwe nie bardzo kwapi się do gry. - Zawsze każdemu zawodnikowi ufam. Każdy chce grać. Costa "nie zszedł z wozu", że tak powiem. W meczu z Cracovią dostał dwa razy w kolano. Ja cenię jego odwagę, bo powiedział, że nie jest na 100 procent przygotowany do gry. Nie chcę mieć zawodnika, którego w 15. czy 20. minucie muszę zmienić. Podobna sytuacja była z Szymkiem Pawłowskim - zakończył Urban.