Marcin Ziach: Pierwsze kolejki rundy wiosennej stoją dla Polonii nie tyle pod znakiem trzech punktów zdobytych, co sześciu straconych.
Miroslav Barcik: Szkoda, że tak się dzieje. Trzy razy prowadziliśmy i dawaliśmy sobie strzelać bramki, które pozbawiały nas punktów. Na pewno to jest jakiś problem, bo w piłkę gramy dobrze i nie odstawaliśmy zdecydowanie od żadnego rywala. W naszej sytuacji punkty są nam bardzo potrzebne, a tracąc je na własne życzenie marnujemy okazję do wybicia się wyżej w tabeli. Nie mnie to oceniać dlaczego tak się dzieje, ale nie może się to powtarzać w kolejnych meczach.
Początek rundy stał dla was pod znakiem stać z silnymi rywalami z czołówki, lecz mimo to kilkukrotnie byliście bliscy zdobycia kompletu punktów.
- Mamy dobrą drużynę i nie jesteśmy piłkarsko najsłabsi w tej lidze. Szkoda punktów straconych z Bełchatowem, bo graliśmy w przewadze i prowadziliśmy, a daliśmy rywalowi wyrównać. Mecz w Kielcach też nie poszedł do końca po naszej myśli, bo po pierwszej połowie prowadziliśmy dwoma bramkami, a potem daliśmy Koronie wyrównać. W meczu z Wisłą też nie byliśmy słabsi i pewnie byśmy ten mecz wygrali, gdyby nie ten karny, którego nie powinno być. Piłka nożna to nie koszykówka. Musimy z tych meczów wyciągnąć wnioski i w kolejnych spotkaniach grać konsekwentniej.
Przerwa reprezentacyjna w Bytomiu była pracowita?
- Szlifowaliśmy naszą formę i uzupełnialiśmy braki. Przede wszystkim skupialiśmy się jednak na tym, żeby w kolejnych spotkaniach grać tak, jak z Koroną i Wisłą, ale konsekwentniej w obronie. Strzeliliśmy w tych meczach pięć bramek i patrząc na klasę przeciwników, ten wynik musi budzić respekt. Z drugiej strony pięć bramek też straciliśmy i nie może być tak, że strzelając seryjnie, seryjnie też bramki tracimy. Nad tym w szczególności pracowaliśmy.
Dawno w Polonii nie było też tak dużej rywalizacji. Wiosną o wyniku często decydowali zawodnicy wchodzący na boisko z ławki.
- To może tylko cieszyć. Rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie jest bardzo duża i nikt nie położy się na boisku. Mamy drużynę z charakterem, która dobrze się uzupełnia. Zawodnik wchodzący na boisko nie jest słabszy od tego, którego zmienia. O ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego i ominą nas kontuzje, to mamy kadrę, która powinna nam zagwarantować spokojne utrzymanie w ekstraklasie. Musimy tylko nauczyć się wyciągać wnioski z własnych błędów i nie popełniać ich w kolejnych meczach.
W szatni nadal czuje się bojowe nastroje, czy tracone ostatnio seryjnie punkty nieco obniżyło morale?
- Wszyscy wierzymy w to, że Polonia utrzyma się w ekstraklasie. Jesteśmy nad strefą spadkową, a w meczach z Arką i Cracovią mamy na razie lepszy bilans spotkań. Liga jest bardzo wyrównana i tak naprawdę każdy może wygrać z każdym. Kilka zespołów walczy o mistrzostwo, ale jeszcze więcej wciąż nie jest pewnych utrzymania. My też nie składamy broni i chcemy, żeby w przyszłym sezonie w Bytomiu nadal była ekstraklasa.
Przed Polonią kolejne dwa wyjazdowe spotkania, oba z rywalami z sąsiednich miejsc w tabeli. W Lubinie i Chorzowie zagracie mecze nie o trzy, a sześć punktów.
- Każdy mecz jest dla nas o sześć punktów i nie inaczej będzie z Zagłębiem i Ruchem. Skupiamy się na meczu w Lubinie, a na to żeby myśleć o derbach przyjdzie czas. Dla nas każdy remis jest jak porażka, bo strefa spadkowa ciągle goni i tylko zwycięstwa nam mogą pozwolić awansować w tabeli trochę wyżej. Nie położymy się przed żadnym rywalem i żadnego punktu nie oddamy bez walki.
W Lubinie czeka was spotkanie z trenerem Janem Urbanem, który w końcówce rundy jesiennej w Bytomiu pracował.
- To będzie dla nas bardzo ciężki mecz. Znamy dobrze trenera, ale on też zna nasze atuty i na pewno trudno będzie się wzajemnie zaskoczyć. My przede wszystkim musimy z Zagłębiem zapunktować, bo rywal też walczy o utrzymanie i nie możemy pozwolić, żeby nam w tabeli odskoczył. W naszej sytuacji nie możemy kalkulować. Jeżeli przywozimy punkty z Kielc i gramy jak równy z równym z Wisłą, to w Lubinie też stać nas na zwycięstwo.