Marcin Kikut urazu głowy nabawił się pod koniec listopada, gdy spadł w domu ze schodów. W związku z tym stracił końcówkę zeszłorocznych rozgrywek oraz początek okresu przygotowawczego. Od niespełna dwóch miesięcy "Kiki" wrócił do treningów, ale nie miał jeszcze zgody na występy w meczach. Gdy wybiegał na boisko musiał zakładać specjalny kask ochronny, aby zminimalizować ryzyko narażenia głowy na kolejny uraz.
W ostatnich dniach obrońca Lecha czekał na zgodę od Komisji Medycznej PZPN na występy w kasku. W czwartek Kikut wyjechał do Warszawy na mecz Młodej Ekstraklasy z Legią Warszawa. Otrzymał pozwolenie na grę w kasku, choć trener Jacek Zieliński na konferencji prasowej poinformował, że Kikut ma już zgodę na grę bez dodatkowego ochraniacza. Mimo to zawodnik wolał założyć kask.
27-letni piłkarz po czteromiesięcznej przerwie wyszedł na mecz i wytrzymał na boisku pełne 90 minut. - Przede wszystkim cieszę się, że sędzia spotkania dopuścił mnie do gry w kasku i dzięki temu mogłem się przekonać jak to jest. Było mi w tym kasku trochę za gorąco i nie ukrywam, że wolałbym grać bez niego. Jednak jestem zadowolony, że nie czułem żadnej blokady psychicznej i nie miałem oporów przy skakaniu do "główek". Jeszcze bardziej zadowolony jestem z formy fizycznej. Rozegrałem cały mecz i sam się nie spodziewałem, że na tym etapie będę w stanie tak długo grać - mówi Kikut na oficjalnej stronie klubowej.
Do gry w Młodej Ekstraklasie niedawno szykowany był również Jakub Wilk, który zmagał się z kontuzją barku. Ostatecznie na powrót na boisko musi jeszcze poczekać około dwóch tygodni. - Kuba trenuje normalnie, ale ma problem z pełną ruchliwością stawu barkowego. Jeszcze się musimy się chwilę wstrzymać, bo w razie nieszczęśliwego upadku może znów mu się coś stać - zakończył Zieliński.