Echa meczu Arka Gdynia - Zagłębie Lubin: gra w domu im nie służy

Arka Gdynia znów bez zwycięstwa na własnym obiekcie. W niedzielnym spotkaniu żółto-niebiescy przegrali w meczu o "sześć" punktów z sąsiadem tabeli, Zagłębiem Lubin. Złośliwi twierdzą, że progres jest. Wszak Arka w pierwszym meczu na własnym obiekcie przegrała z Ruchem 0:3, a teraz "tylko" 0:2. - Wynika na to, że z Cracovią będzie 0:1 - żartował na pomeczowej konferencji trenera Arki Dariusz Pasieka. Nie o to jednak chodzi, żółto-niebiescy, aby myśleć o utrzymaniu takie spotkania, jak to z Zagłębiem muszą rozstrzygnąć na swoją korzyść. - Zostało nam 13 meczów finałowych - stwierdził przed pierwszym meczem opiekun Arki. Trzy finały już za nami, efekt? - trzy punkty i to w starciu z mistrzem Polski. Żarty się skończyły i czas zacząć wygrywać w Gdyni!

Boisko Arce nie służy

Trwa fatalna passa gdynian spotkań na własnym obiekcie. I nie chodzi tutaj bynajmniej tylko o tę rundę, ale cały poprzedni kalendarzowy rok. Który to już raz z kolei przytaczane są statystyki, mówiące, iż Arka od stycznia roku 2009 wygrała na własnym obiekcie tylko dwa spotkania, oba z Odrą Wodzisław. Sytuację tę miał poprawić nowy obiekt, na którym nieco z konieczności swoje mecze rozgrywają podopieczni trenera Pasieki. Narodowy Stadion Rugby i sztuczna murawa miały być autem żółto-niebieskich. Tymczasem dwa mecze wiosenne i...dwie porażki 0:3 z Ruchem Chorzów oraz 0:2 z Zagłębiem Lubin. - Nie mniej jednak obserwując ostatnie spotkania trzeba stwierdzić, że jak na razie boisko ze sztuczną murawą Arce nie służy - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, Paweł Wojtala.

Tym samym klątwa trenera Fornalika wciąż trwa. Opiekun Niebieskich po niedawnym meczu w Gdyni stwierdził, iż sztuczna nawierzchnia niekoniecznie będzie sprzymierzeńcem gdynian, ba pokusił się nawet o stwierdzenie, że stanowić będzie dla Arki nie lada problem. - Obawiam się, że to Arka może mieć większe problemy z grą na swoim sztucznym boisku niż drużyny przyjezdne z powodu specyfiki tego boiska, bo grają tydzień na swoim sztucznym a następnie na wyjeździe na naturalnym i te ciągłe zmiany i konieczność przystosowywania się będzie dla nich dużym problemem - komentował opiekun Ruchu Chorzów.

Krótka ławka Arki

Po ostatnim meczu Arki nie trudno odnieść wrażenie, że problemem żółto-niebieskich jest również zbyt krótka ławka. Trener Pasieka posiada w tej chwili 13 zawodników, prezentujących odpowiedni poziom ligowy. Bo jak inaczej wytłumaczyć zmiany, dokonywane przez szkoleniowca gdynian w ostatnich fragmentach meczu, gdy jego podopieczni zmuszeni są do odrabiania strat? Taka sytuacja miała właśnie miejsce w obu wiosennych meczach Arki na własnym stadionie. Mecz Arki z Ruchem: 0:2 dla gości i zmiana...w 69. minucie. W miejsce Trytki na placu gry pojawił się Sakeliev, z koli niespełna dziesięć minut później Lubenova zastąpił Labukas. Spotkanie Arki z Zagłębiem: Labukas za Bożoka w 81. minucie. Co prawda wcześniej była zmiana Lubenova na Wilczyńskiego, ale każdy obserwator tego spotkania wie, co takiego na boisku "pokazał" Bułgar...

- Akurat ci zawodnicy, którzy wystąpili w tym pojedynku mogli ewentualnie wnieść poprawę jakości naszej gry. Jest jeszcze oczywiście paru zawodników na ławce. Niestety to, co dziś zaprezentowaliśmy nie wystarczyło do odniesienia zwycięstwa. Stąd też taki, a nie inny wynik - skwitował po meczu opiekun żółto-niebieskich. Odniósł się również do gry Lubenova i powodu, dla jakiego to on, a nie Wilczyński zagrał do pierwszych minut spotkania: - Tak mogę to powiedzieć - Lubenov grał słabo. I tak to często w piłce bywa, że po meczu jesteśmy o wiele bardziej mądrzejsi niż przed spotkaniem. Ktoś musi taką decyzję podjąć. Ja zdecydowałem się na taki krok i biorę to też na siebie. Lubenov zagrał nie tak, jak to sobie wyobrażałem. Wilczyński wprowadził trochę więcej dynamiki w nasze poczynania - komentował Pasieka. Po czym dodał: - Obu piłkarzy obserwowałem na treningu. Lubo prezentował się na treningu dobrze i pokazał, że w ofensywie ma swoją jakość.

I nie ma mocni(ych) na Zagłębie na wyjazdach

- Nie ulega wątpliwości, że większość punktów zdobywamy na wyjeździe - mówił po meczu w rozmowie z naszym portalem kapitan Miedziowych, Michał Stasiak. Zagłębie Lubin świetnie spisuje się w tym sezonie w meczach wyjazdowych. Imponuje zwłaszcza punktowy dorobek zdobyty tej wiosny. Dwa mecze na boiskach rywali, dwie wygrane, cztery bramki strzelone, zero straconych. Podopieczni trenera Bajora to jedyny taki zespół w Polsce, który zdobył dwukrotnie więcej punktów na wyjeździe niż na własnym obiekcie. Bohaterem ostatnich dni jest z pewnością Iljan Micanski. - Chwała Iljanowi, że w drugim meczu z rzędu strzela dwie bramki. Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni - komplementuje kolegę z zespołu kapitan Zagłębia.

Najlepszy strzelec zespołu nie ukrywa jednak, że liczy na przełamanie domowego fatum. - Niestety w Lubinie nie wygrywamy w tym sezonie zbyt często. Wydaje mi się jednak, że przyjdzie taki moment, kiedy wygramy u siebie dwa kolejne spotkania, przełamiemy się, a kibice będą mieli powody do radości - z nadzieją w głosie mówił Micanski.

Źródło artykułu: