LM: Porto będzie odbijać się czkawką Fabiańskiemu

Koszmar Łukasza Fabiańskiego - tak można określić to, co spotkało bramkarza reprezentacji Polski na Estadio da Dragao w Porto. "Fabian" może zapisać na swoje konto obie bramki w przegranym 1:2 przez jego Arsenal Londyn meczu z FC Porto. W Monachium Arjen Robben potwierdził swoją wysoką formę i jego akcje przesądziły o zwycięstwie Bayernu z Fiorentiną.

W tym artykule dowiesz się o:

-> Zobacz błędy Fabiańskiego <-

Wobec kontuzji Williama Gallasa i Manuela Almunii, Arsene Wenger zmuszony był zaufać w tym meczu Solowi Campbellowi i Łukaszowi Fabiańskiemu. Obaj w poważnym meczu o najwyższą stawkę grali kilka miesięcy temu i obaj w pierwszym kwadransie byli antybohaterami Kanonierów. Najpierw zawinił Campbell, który już w 2. minucie meczu we własnym polu karnym wystawił piłkę Hulkowi. Brazylijczyk uderzył instynktownie, ale na szczęście dla Fabiańskiego obok słupka. Nie miał Polak takiego szczęścia w 11. minucie, kiedy Silvestre Varela w dziecinny sposób na prawym skrzydle minął Gaela Clichy i z wysokości pola karnego posłał piłkę w pole bramkowe londyńczyków. Wydawało się, że Fabiański bez problemu złapie piłkę, tymczasem zamiast przytulić ją do piersi, wrzucił ją sobie do bramki.

Campbell zrehabilitował się za swoją niepewną interwencję w 18. minucie. Po rzucie rożnym Thomas Vermaelen przedłużył dośrodkowanie na dalszy słupek do Tomasa Rosickiego, który zgłówkował piłkę przed bramkę gospodarzy, a tam niepilnowany Campbell umieścił ją w bramce Smoków. Gol dodał pewności siebie doświadczonemu stoperowi, który od tej pory czyścił pole przed bramką Fabiańskiego.

Chwilę po wyrównaniu groźnie sprzed pola karnego uderzył Rosicky, ale interwencją najwyższej klasy popisał się Helton. Golkiper Porto podobnie zachował się w 37. minucie kiedy nad poprzeczkę sparował uderzenie głową Nicklasa Bendtnera.

Pod koniec pierwszej połowy wydawało się, że Fabiański zdołał się pozbierać po fatalnej wpadce, ale tuż po przerwie Polak sam sobie spotęgował koszmar. Sol Campbell naciskany przez Micaela odegrał piłkę nogą do polskiego bramkarza, a ten jak trampkarz chwycił ją w ręce. Martin Hansson zarządził rzut wolny pośredni z pola karnego Kanonierów. Kiedy Micael wykonywał ten stały fragment gry, Fabiański dał dalszy popis niefrasobliwości - zamiast obserwować rozwój sytuacji, zaczął krzyczeć i gestykulować w stronę sędziego asystenta, a obudził się dopiero, kiedy Falcao ładował mu piłkę do bramki. Kolejne interwencje przy strzałach Hulka i Raula Mereilesa pokazały jednak, że Fabiański potrafi także powstrzymywać ataki rywali.

Skrzydeł w ciągu meczu nie mógł rozwinąć Cesc Fabregas, którego gracze FC Porto sprowadzali do parteru niemal przy każdym kontakcie z piłką. To było bardzo nie w smak kapitanowi Kanonierów, który kilkukrotnie mocno spiął się z rywalami. Duże pretensje o traktowanie swojego rozgrywającego miał Arsene Wenger, który co rusz dyskutował z sędzią liniowym i technicznym.

Kanonierzy pozbawieni Robina van Persiego, Andrieja Arszawina i Eduardo nie potrafili w swim stylu zagrozić portugalskiej defensywie. Bendtner, który miał ich zastąpić nie stanął na wysokości zadania. Duńczyk raził brakiem dojrzałości w grze.

Mimo minimalnej przegranej, Arsenal nie jest na straconej pozycji przed rewanżem na Emirates Stadium. Warto pamiętać, że przed rokiem Kanonierzy rozbili Porto w Londynie w meczu fazy grupowej aż 4:0.

FC Porto - Arsenal Londyn 2:1 (1:1)

1:0 - Varela 11

1:1 - Campbell 18

2:1 - Falcao 51

Składy:

FC Porto: Helton - Fucile, Rolando, Bruno Alves, Alvaro Pereira, Ruben Micael (85 Belluschi), Fernando, Raul Meireles (68 Tomas Costa), Varela, Falcao, Hulk (81 Mariano Gonzalez).

Arsenal Londyn: Fabiański - Sagna, Campbell, Vermaelen, Clichy, Diaby, Denilson, Fabregas, Rosicky (68 Walcott), Bendtner (83 Vela), Nasri (88 Eboue)

Żółte kartki: Bruno Alves, Fucile, Alvaro Pereira, Fernando (Porto) oraz Diaby (Arsenal).

Sędzia: Martin Hansson (Szwecja)

Pierwsza połowa spotkania na Allianz Arena nie była porywająca w wykonaniu piłkarzy obu drużyn. Dość powiedzieć, że przez pierwsze 40 minut najgoręcej było po brzydkim faulu Marka van Bommela na Riccardo Montolivo. Dopiero pod koniec pierwszej połowy sygnał do ataku gospodarzom dał Arjen Robben. Jednak najpierw intencji szalejącego Holendra nie zrozumiał Thomas Mueller, a kilka minut później po jego strzale sprzed "16" skutecznie interweniował Sebastien Frey.

Kiedy goście z Florencji wyczekiwali już gwizdka oznajmiającego przerwę w meczu, Robben pomknął środkiem pola, uruchomił prostopadłym podaniem w polu karnym Francka Ribery'ego. Francuz naciskany przez Cesare Nataliego nie doszedł do piłki, ta trafiła do Mario Gomeza, który umieścił ją w siatce Fiorentiny. Sędzia Tom Henning Ovrebo zdecydował jednak odgwizdać przewinienie Nataliego i wskazał na "wapno". Pewnym egzekutorem rzutu karnego był Robben. To 6 gol w 6 kolejnym występie reprezentanta Oranje.

"Viola" wyrównała tuż po przerwie. W 50. minucie Marco Marchionni wykonał rzut rożny z prawej strony, piłka w polu karnym odbiła się od nóg Stevana Jovetica, doskoczył do niej Per Kroldrup i z najbliższej odległości wpakował do siatki Bawarczyków. 10 minut później znów Robben mógł zagrozić Fiorentinie, ale jego strzał po podaniu Muellera minimalnie minął bramkę gości. W następnej godnej odnotowania akcji znowu jedną z głównych postaci był Robben, a w roli czarnego charakteru wystąpił Massimo Gobbi. Obrońca "Violi" uderzył Holendra łokciem, za co sędzia Ovrebo natychmiast ukarał go czerwoną kartką. Kilka minut później norweski arbiter nie był jednak konsekwentny, kiedy za brutalny faul pokazał jedynie żółtą kartkę Miroslavowi Klose.

Bayern z czasem odzyskał kontrolę nad spotkaniem, ale wydawało się, że już nie będzie potrafił przechylić szali na swoją korzyść. Wtedy znowu dał znać o sobie Robben. Tuż przed końcem meczu uderzył na bramkę Fiorentiny, Frey odbił pilkę przed siebie, a dobitkę Ivicy Olica do bramki skierował Klose. 4 minuty doliczone przez sędziego Bayern chciał wykorzystać na dobicie rywala, ale po strzale Robbena sprzed pola karnego Frey nie dał się pokonać.

Bayern Monachium - ACF Fiorentina 2:1 (1:0)

1:0 - Robben (k.) 45+3

1:1 - Kroldrup 50

2:1 - Klose 89

Składy:

Bayern Monachium: Butt - Lahm, Van Buyten, Demichelis, Badstuber - Robben, Van Bommel (46 Contento), Schweinsteiger, Ribery - Gomez (66 Klose), Mueller (66 Olić).

ACF Fiorentina: Frey - De Silvestri, Kroldrup, Natali (85 Pasqual), Gobbi - Montolivo (84 Donadel), Bolatti, Marchionni, Jovetić (75 Jovetic)- Vargas, Gilardino.

Żółte kartki: Van Bommel (Bayern) oraz De Silvestri, Marchionni, Vargas (Fiorentina).

Czerwona kartka: Gobbi /73 za faul/ (Fiorentina).

Sędzia: Tom Henning Ovrebo (Norwegia).

Źródło artykułu: