Transfer Jana Zapotoki do Lecha Poznań był nieco zagmatwany. Wszystko przez kontuzję 22-letniego zawodnika, skrócone testy, a potem ciężkie negocjacje z MFK Dubnica. Trenera Jacka Zielińskiego przekonał do swoich umiejętności w 20 minut meczu sparingowego. Po podpisaniu kontraktu i wyleczeniu kontuzji Słowak rozczarowywał. Grał wolno, niedokładnie i nie było z niego żadnego pożytku.
Wielu kibiców postawiło na nim krzyżyk, przyklejając mu łatkę transferowego niewypału. Pesymizm próbował minimalizować Jacek Zieliński. - Dopiero po zimie będzie nam pomóc na miarę oczekiwań - mówił jesienią trener Lecha. - Zapotoka umie grać w piłkę, ale motorycznie spisuje się poniżej oczekiwań. Nie jest wstanie szybko nadrobić czterech miesięcy, w których nic nie robił. To jest zawodnik, który musi być dobrze przygotowany fizycznie, aby grać na swoim poziomie, a potrafi naprawdę wiele, co pokazuje na każdym treningu.
22-letni zawodnik pełnie swoich możliwości ma pokazać wiosną. Na razie zdołał rozbudzić nadzieję poznaniaków, że rzeczywiście zacznie grać na miarę oczekiwań, dobrym występem w Remes Cup Ekstra. Turniej halowy nie może być wyznacznikiem formy, ale kibice reagujący do tej pory na Zapotokę alergicznie przecierali oczy ze zdumienia i liczą, że słowacki pomocnik zacznie grać podobnie na pełnowymiarowym boisku.
Słowak nie będzie miał jednak w Poznaniu łatwego życia, bowiem w obliczu pozyskanie Siergieja Kriwieca oraz pozostania w klubie Semira Stilicia konkurencja w środku pola będzie ogromna. Dlatego dla Zapotoki ważny będzie okres przygotowawczy i dobra gra w sparingach. Jeśli teraz rozczaruje może nie otrzymać więcej szans gry w pierwszym zespole.